Dzieleni klasowo
Publiczne szkoły nadal dzielą uczniów.
Dzieci bogatszych rodziców i te z uboższych rodzin trafiają do
różnych klas. Osobno uczą się i te z miasta, i te ze wsi.
Segregację widać na dodatkowych zajęciach i w stołówkach - pisze
"Gazeta Wyborcza"
03.12.2004 | aktual.: 03.12.2004 06:47
Przerwa obiadowa w podlubelskiej podstawówce. Janek bierze zupę sfinansowaną przez ośrodek pomocy społecznej. Szybko zjada i czeka w kolejce na dokładkę - a nuż zupa zostanie. Oboje rodzice nie mają pracy - opisuje dziennik.
Tomek pokazuje bon i odbiera z okienka pachnącego schabowego. Jego rodzice pracują jako urzędnicy.
- Tak jest w niektórych szkołach - opowiada lubelski kurator Waldemar Godlewski.
Nie tylko tam. Na Dolnym Śląsku postanowili problem rozwiązać i... oddzielają grupy dzieci. Żeby ci od zupy nie widzieli tych od kotleta.
Segregacja uczniów w szkołach publicznych jest powszechna. "Gazeta Wyborcza" na początku lipca alarmowała: w miastach segreguje dzieci co piąta podstawówka i nawet w co drugie gimnazjum. Stwierdzili to naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy przeprowadzili badania Instytutu Spraw Publicznych, wykonywane na zlecie MENiS.
Badania kuratoriów zarządzone po tej publikacji "Gazety" potwierdzają, że segregacja istnieje we wszystkich regionach, choć na podstawie owych badań trudno określić jej skalę. Daje się za to opisać powtarzające się formy segregacji. (PAP)