PolskaDziękuję Ci, Tato

Dziękuję Ci, Tato

Po urodzeniu lekarze dawali mu 3 miesiące życia. Matka uciekła. Ojciec podjął walkę o małego. Gdy pierwszy raz trzymał syna, mieścił mu się w dłoni, ważył 900 gram. - Pokaż, jak kochasz tatę? – Zbigniew z Opola mówi dziś do 15-letniego Józia.

Dziękuję Ci, Tato
Źródło zdjęć: © NTO

23.06.2005 | aktual.: 23.06.2005 09:05

Nie musi dwa razy powtarzać, bo chłopak, mimo problemów ze słuchem, wyciąga lewą rękę (jedyną sprawną) i z całych sił ściska tatę za szyję. - Aż mi czasami łzy lecą od tego uścisku, ale nie mogę się rozpłakać, bo on także by płakał – 45-letni Zbigniew Pogorzelski z Opola wzrusza się, kiedy opowiada o swoim jedynym dziecku.

Gdy syn przyszedł na świat, pan Zbyszek był w trakcie rehabilitacji po ciężkiej chorobie (zawał, trzy zapaści) i upadku z wysokiego drzewa. Do końca życia miał leżeć w łóżku z niedowładem rąk i nóg.

- Po narodzeniu Józia lekarze powiedzieli, że ma tyle uszkodzeń, że nie przeżyje dłużej niż trzy miesiące - opowiada tata. - „A to się zdziwicie” pomyślałem i już w inkubatorze zacząłem go rehabilitować. Mama od razu się poddała. Gdy Józio był jeszcze malutki, wyprowadziła się z domu i do dziś nie dała znaku życia. Synek wtedy nie słyszał, nie mówił, nie ruszał rączkami i nóżkami. Tylko leżał i patrzył. - W jego wzroku było tyle miłości... - wspomina Zbyszek. - Spojrzeniem mówił „kocham cię tato”, każdym gestem mi to okazywał. A potem każdym kroczkiem.

Metoda drobnych kroków przyniosła efekty - po 15 latach intensywnych ćwiczeń, po pięć godzin dziennie, zaczyna ustępować niedowład nóg, chłopiec spaceruje w chodziku. - Miłość to potęga, która góry przenosi – mówi z przekonaniem pan Zbyszek. - A jak do tego dojdzie silna wiara w Boga i nadzieja, to musi się udać.

Mieszkają przy ul. Niedurnego w Opolu, dzięki uprzejmości spółdzielni na parterze, tuż przy klatce schodowej. Mieszkanie jest przystosowane do potrzeb Józia - na ścianach poręcze, w salonie sprzęt rehabilitacyjny i huśtawka. Nawet żywopłot za oknem pan Zbyszek sam przycina, bo ogrodnik nie zawsze zdąża.

- Dobry widok z okna to podstawa, bo obserwowanie ruchliwego placu Piłsudskiego to jedno z ulubionych zajęć Józia, obok robienia kolorowych witrażyków i układania puzzli, nawet tych bardzo skomplikowanych – podkreśla z dumą tata. I całuje laurkę, którą właśnie dostał na dzień ojca. „Drogi Tatusiu, najlepszy na świecie, który mnie kochasz w zimie i w lecie, za Twoją dobroć dziękuję, zdrowia, łask Bożych, szczęścia winszuję. Twój kochający Józio”. W przygotowaniu niespodzianki pomogła chłopcu pani Agnieszka, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 13 (Józio jest w piątej klasie).

Laurki od syna zdobią witryny szafek kuchennych. Na dzień matki („Dla mojego kochanego Tato-Mamy Zbyszka najlepsze życzenia śle Józio”) i na dzień ojca („Dziękuję Ci za całe dobro, które od Ciebie dostaję. Proszę, nie zapomnij o swoim zdrowiu”).

- Tej prośby jakoś nie potrafię spełnić – ubolewa tata, rencista. - Odkąd Józio się urodził, przerwałem rehabilitację, bo to on jest najważniejszy. Potrafi się już sam ubrać, zadbać o higienę, włączyć grę na komputerze, a nawet zrobić surówkę. Chciałbym, żeby, gdy mnie zabraknie, potrafił z drobną pomocą jakiegoś dobrego człowieka, wolontariusza, żyć samodzielnie i na swoim. W tym naszym domowym instytucie rehabilitacji.

Ewa Kosowska-Korniak
ekosowska@nto.pl

Tata to partner

Z Andrzejem Rygorowiczem, psychologiem z Kędzierzyna-Koźla, rozmawia Ewa Kosowska-Korniak

Łatwo być tatą w dzisiejszych czasach?

Myślę, że łatwiej było dwadzieścia parę lat temu, gdy rodziły się moje własne dzieci. Wprawdzie kupienie mleka w proszku czy cielęciny graniczyło wtedy z cudem, ale łatwiej było zbudować prawidłowe relacje z dzieckiem. Dziś realia się zmieniły, jest inna rzeczywistość społeczna i ekonomiczna, inny model rodziny i inne wartości. Upadł autorytet szkoły. Jeśli jeszcze zabraknie męskiego autorytetu w rodzinie, pojawiają się problemy wychowawcze, narkotyki, pseudoprostytucja.

Jak stać się autorytetem dla swojego dziecka?

Nie ma prostej recepty. Ja jestem zwolennikiem tradycyjnego modelu rodziny. Od początku dużo rozmawiałem z dziećmi, interesowałem się ich problemami. Dziś, gdy są już dorosłe, jesteśmy dla siebie naprawdę równorzędnymi partnerami. Błąd robią rodzice, którzy tak mocno koncentrują się na ekonomicznej stronie życia, na kupieniu dziecku nowych dżinsów i komórki, że czują się zwolnieni z innych obowiązków.

Potrzeby materialne to nie wszystko, dziecku trzeba zapewnić potrzebę bezpieczeństwa i partnerstwa. Dziecko powinno także od początku uczestniczyć w życiu rodziny i żyć jej problemami, brać udział w ich rozwiązywaniu. Wtedy poczuje się partnerem.

Komu łatwiej zbudować prawidłowe relacje z dzieckiem: mamie czy tacie?

Tradycja mówi, że to mama, z jej silnym instynktem macierzyńskim, jest od wychowywania dziecka. A tata od zarabiania pieniędzy. Na szczęście to się w ostatnich latach mocno zmieniło. Coraz częściej widzimy tatusiów spacerujących z wózeczkami, to bardzo dobrze. Jest inny podział ról. Każde z rodziców ma szanse zbudować dobre relacje, pod warunkiem, że nie będzie puszczać dziecka samopas, żeby się za wszelką cenę uczyło samodzielności, a jest taki trend.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)