Dziecko zatruło się "kretem", rodzice chcą odszkodowania
Zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł żądają od producenta środka chemicznego "Kret" rodzice poparzonego Adriana. Chłopiec miał 2,5 roku, gdy zjadł trochę środka do odkażania rur. W czwartek odbyła się pierwsza rozprawa przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Sprawa toczy się przed wydziałem cywilnym sądu.
Podczas rozprawy zeznania składali m.in. lekarze, którzy zajmowali się poparzonym chłopcem. Jedna z lekarek mówiła, że po wypadku chłopiec nie mógł ruszać językiem, nie mówił i nie jadł samodzielnie. Gdy widziała go na początku br. jego stan był lepszy, sam przyjmował posiłki i mówił pojedyncze słowa.
W kwietniu 2010 r., gdy rodzice chłopca robili zakupy w jednym ze stargardzkich sklepów, dziecko ściągnęło z dolnej półki opakowanie preparatu do udrażniania rur, odkręciło je i połknęło znajdujące się w środku granulki. Środek wywołał silne poparzenia w przewodzie pokarmowych i jamie ustnej. W ciężkim stanie dziecko trafiło do szpitala, było operowane.
Adwokat rodziców chłopca Szymon Matusiak, powiedział że "rozmiar obrażeń Adriana nie zmniejsza się. Leczenie trwa, natomiast cierpienie dziecka cały czas się powiększa".
Według Matusiaka opakowanie środka było wadliwe. Pracownicy sklepu następnego dnia sprawdzili partię towaru, z którego pochodził "Kret". Twierdzili oni, że jedna trzecia opakowań była uszkodzona.
Dwa tygodnie po wypadku jakość opakowań badali pracownicy Państwowej Inspekcji Handlowej, okazało się że połowa z nich jest wadliwa. Środek, którym zatruł się chłopiec nie pochodził z badanej przez inspekcję partii towaru.
Prokuratura w umorzonym postępowaniu twierdziła, że w tej sprawie nie można wskazać z imienia i nazwiska osoby, która byłaby odpowiedzialna za zaniedbanie i w efekcie poparzenie dziecka. Nie wyklucza to odpowiedzialności podmiotu jako całości. - Sam producent środka jest znany, i jako podmiot cywilnie odpowiada - dodał Matusiak.
Obecny na rozprawie pełnomocnik firmy produkującej "Kreta" Sławomir Miętka wnioskował o ograniczenie jawności rozprawy, według niego obecność mediów "nie służy obiektywnemu rozpatrzeniu sprawy". Sędzia odrzuciła wniosek.
W październiku 2010 r. prokuratura umorzyła postępowanie przygotowawcze, nie dopatrując się w zajściu znamion przestępstwa. Prokuratura nie stwierdziła, by zawinili producent czy personel sklepu. Gdy doszło do wypadku, prawo nie precyzowało, w jaki sposób podobne substancje powinny być zabezpieczone. Prokuratura uznała też, że nie doszło do zaniedbań ze strony rodziców chłopca. W styczniu br. Sąd Rejonowy w Stargardzie Szczecińskim utrzymał w mocy październikowe postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa.