Dzieci w zamkniętych szkołach, rodzice w obozach reedukacyjnych. Tak Chiny traktują muzułmanów
Kilkaset ujgurskich dzieci jest przetrzymywanych w jednej "zamkniętej szkole" w Kaszgar w prowincji Sinciang. W ten sposób chińskie władze traktują małoletnich, których rodzice są masowo wysyłani do obozów "reedukacyjnych".
O sprawie donosi "Radio Wolna Azja" (RFA), powołując się na relację Jesura, ujgurskiego uchodźcy przebywającego w Turcji. Jesur miał otrzymać od swoich braci wiadomość wideo, w którym informują go, że przebywają w zamkniętej szkole wraz z około 500 innymi dziećmi. Są odcięci od świata, a wizyty dozwolone są tylko na podstawie specjalnego pozwolenia.
Dzieci trafiły tam po tym, jak chińskie władze wysłały niemal wszystkich członków rodziny do obozów reedukacyjnych za posiadanie niepoprawnych poglądów i "silnych przekonań religijnych".
Istnienie zamkniętej szkoły potwierdził anonimowo chiński oficjel, według którego w budynku przebywa "ponad 300 dzieci". Przyznał też, że są to dzieci rodziców zesłanych do obozów.
- Zebraliśmy wszystkie te dzieci w szkole, żeby im pomóc. To są uczniowie szkół podstawowych od pierwszej do szóstej klasy - wyjaśnił rozmówca RFA, dodając, że dzieciom potrzebne są rzeczy takie jak ciepłe ubrania czy przybory szkolne. Lokalny departament propagandy zbiera pieniądze na ten cel.
Jak stwierdził pracownik oświaty, takich zamkniętych szkół jest więcej. Są one efektem zakrojonej na szeroką skalę polityki chińskich władz przeciwko muzułmańskiej mniejszości Ujgurów w Sinciangu. W regionie wybuchały w przeszłości krwawe zamieszki między ujgurskimi separatystami i policją; władze twierdzą, że w prowincji aktywne są też islamistyczne grupy terrorystyczne. Odpowiedzią Pekinu na te problemy była szeroka kampania inwigilacji i represji wobec Ujgurów. Muzułmanom konfiskuje się paszporty i artykuły religijne, monitoruje rozmowy telefoniczne i posiadane na telefonach pliki. Wprowadzono nawet obowiązek rejestracji noży.
Głównym narzędziem represji pozostaje jednak system obozów reedukacyjnych. Przez długi czas Pekin zaprzeczał im istnieniu, ale w ubiegłym tygodniu przedstawiciel władz centralnych w Sinciangu potwierdził, że rzeczywiście istnieją i stanowią "skuteczne narzędzie ochrony kraju przed terroryzmem", a do tego oferują kształcenie dla Ujgurów. Oficjalny anglojęzyczny dziennik władz Global Times promował zaś obozy jako "centrum szkoleń zawodowych".
Dokładna skala tych działań jest nieznana; szacuje się, że w obozach zamkniętych może być od jednego do dwóch milionów Ujgurów. Według cytowanych przez nią statystyk opublikwanych przez grupę Chińskich Obrońców Praw Człowieka (CHRD), aż 21 procent wszystkich zatrzymań w całych Chinach odbywa się w Regionie Autonomicznym Sinciang-Ujgur, jednej z najmniej ludnych prowincji Chin. Jak pisał "Financial Times", w niektórych miejskich ośrodkach na południu prowincji zniknęło nawet 80 procent dorosłych ujgurskich mężczyzn. Według szacunków Adriana Zenza, wykładowcy Europejskiej Szkoły Kultury i Teologii w Niemczech, liczba osadzonych w obozach może wynieść nawet ponad milion, czyli ok. 10 procent całej populacji Ujgurów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl