Dzieci nie chodzą do szkoły, nauczyciele przyszli do dzieci
Nauczyciele bojkotowanej szkoły w Szafarni
(woj. kujawsko-pomorskie) odwiedzili swych uczniów w
remizie strażackiej. Dzieci zamiast na lekcje chodzą tam na
zajęcia świetlicowe prowadzone przez studenta.
11.02.2004 | aktual.: 11.02.2004 14:01
Wraz z nauczycielami przyszła dyrektorka szkoły, ale rodzice nie wpuścili jej do remizy. "Chciałam przekonać rodziców i zachęcić dzieci, aby zaczęły przychodzić do szkoły. Nie chciano ze mną rozmawiać. Do budynku wpuszczono wszystkich pozostałych nauczycieli szkoły, ale ich argumentów rodzice też nie chcieli przyjąć" - powiedziała dyrektorka szkoły Bożena Cieplińska.
Rodzice ciągle powtarzają, że nie będą posyłać swoich dzieci do szkoły, dopóki wójt gminy nie odwoła powołanej przed kilkoma tygodniami dyrektorki placówki lub ona sama nie zrezygnuje. Chcą przywrócenia jej poprzedniczki. "Nawet 'nasi' nauczyciele nie są w stanie nakłonić nas do zmiany stanowiska" - podkreślił przewodniczący komitetu protestacyjnego rodziców Roman Sławkowski.
Uczniowie szkoły w Szafarni nie chodzą na lekcje od 2 lutego, tj. od zakończenia ferii zimowych. Wówczas policja siłą przerwała trwającą tydzień okupację rodziców, protestujących przeciw zmianie dyrektorki.
Od wtorku dzieci uczestniczą w zajęciach świetlicowych. W miejscowej remizie strażackiej prowadzi je jako wolontariusz student czwartego roku pedagogiki uniwersytetu w Toruniu. Na razie zajęcia zaplanowano do końca tygodnia.
Szkoła w Szafarni ma zostać zamknięta z końcem roku szkolnego. Rada gminy już trzy razy podejmowała uchwałę o likwidacji placówki (po raz pierwszy przed trzema laty) z przyczyn ekonomicznych.
Pierwsze dwie uchwały po długotrwałej procedurze zostały uchylone ze względów formalnych. Zanim zapadły sądowe rozstrzygnięcia, władze gminy traktowały szkołę tak, jakby była zlikwidowana, a rodzice okupowali placówkę i zorganizowali w niej naukę, prowadzoną za darmo przez dotychczasowych nauczycieli.
Od września zeszłego roku szkoła znów funkcjonowała legalnie, a kierowała nią dawna dyrektorka. Po dwóch miesiącach rada gminy po raz trzeci zdecydowała o zamknięciu placówki. W styczniu tego roku wójt - powołując się na przepisy oświatowe - zmienił dyrektorkę. Rodzice zareagowali wówczas kolejną okupacją szkoły, przerwaną przez policję 2 lutego.
Przed trzema laty, gdy zapadła pierwsza decyzja o likwidacji, do szkoły uczęszczało około 100 dzieci. Obecnie pozostało na liście 26 uczniów. Władze gminne chcą wszystkich przenieść do odległego o niespełna dwa kilometry Płonnego.