Działacze PO licytowali miejsca na listach?
Lider wielkopolskiej PO Rafał Grupiński i szef powiatowych struktur partii Jan Grabkowski chcą wyjaśnić, czy w Swarzędzu koło Poznania doszło do nieprawidłowości przy ustalaniu jednej z list kandydatów Platformy do rady miejskiej. Jak powiedział były lider Platformy Obywatelskiej w Swarzędzu Marcin Lis, politycy mieli napisać na kartkach, ile dają za pierwsze miejsce na liście wyborczej.
14.02.2011 | aktual.: 14.02.2011 16:38
Według Marcina Lisa, byłego lidera Platformy Obywatelskiej w Swarzędzu i kandydata na burmistrza miasta, w jesiennych wyborach samorządowych, tuż przed wyborami, przy układaniu jednej z list kandydatów PO do rady miejskiej w Swarzędzu zorganizowano rodzaj licytacji, która zdecydowała, kto będzie liderem listy.
- W jednym z okręgów był problem, kto ma być pierwszy, a kto drugi na liście. Została więc zorganizowana licytacja. Kandydaci mieli na kartkach napisać kwotę, jaką dają za pierwsze miejsce - na bok odsunięto zaangażowanie i pracowitość działaczy - powiedział Lis, obecnie działacz PJN.
Jak dodał, o procederze poinformowane zostały regionalne władze partii. Jego zdaniem, jedyną reakcją była decyzja zarządu regionu PO o rozwiązaniu koła w Swarzędzu w związku z nieprawidłowościami, które miały miejsce podczas kampanii.
Wiceprzewodniczący zarządu regionu Leszek Wojtasiak poinformował, że zostało zaplanowane spotkanie z działaczami swarzędzkiej PO. Udział w nim wezmą m.in. Rafał Grupiński i Jan Grabkowski.
- Obecnie moja wiedza w tej sprawie nie jest pełna. Mam nadzieję, że więcej dowiem się na dzisiejszym spotkaniu. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, to będą bardzo surowe konsekwencje dla osób, które proponowały tego typu rozwiązani - powiedział Wojtasiak.
Marcin Lis startował jako kandydat niezależny w wyborach na burmistrza Swarzędza, za co został wykluczony z partii. Obecnie włączył się w budowanie struktur PJN w powiecie poznańskim.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że po ubiegłorocznych wyborach samorządowych zmniejszyła się liczba działaczy PO w Wielkopolsce. Część z nich - pisze "GW" - odeszła sama, część została usunięta z Platformy decyzją władz partii. Do tych ostatnich miały dotrzeć listy w tej sprawie podpisane przez premiera Donalda Tuska.
Czytaj także: Poseł PiS zdradza, jaką walentynkę dałby Tuskowi!
NaSygnale.pl: One są śmiertelnie niebezpieczne