Działacze "Partnerstwa" skazani na kary do 2 lat więzienia
Na kary od pół roku do dwóch lat więzienia zostało skazanych w Mińsku czworo działaczy organizacji "Partnerstwo", którzy mieli koordynować sieć niezależnych obserwatorów w czasie marcowych wyborów prezydenckich na Białorusi.
Cała czwórka była oskarżona z artykułu o "utworzenie organizacji społecznej czy religijnej, która godzi w jednostkę, prawa i obowiązki obywateli, lub kierowanie taką organizacją".
Najwyższy wyrok, dwa lata pozbawienia wolności, sędzia wymierzył szefowi "Partnerstwa" Mikałajowi Astrejce; Cimofiej Dranczuk został skazany na rok kolonii karnej, a Enira Branicka i Alaksandr Szałajka - na pół roku.
Skazanym zaliczono na poczet kary dotychczasowy pobyt w areszcie, co oznacza, że Branicka i Szałajka wyjdą na wolność 21 sierpnia.
Aktywistów "Partnerstwa" zatrzymano 21 lutego w czasie fali aresztowań działaczy opozycyjnych przed marcowymi wyborami. Według KGB Białorusi, raport "Partnerstwa" miał się stać dla opozycji podstawą do uznania wyborów za sfałszowane i zainicjowania krwawych zamieszek.
W ocenie jednego z liderów białoruskiej opozycji Anatolija Lebiedźki wyrok na młodych działaczy to "polityczna decyzja i prawna samowola". Jak nie ma systemu sądowego, to nie ma też wyroku zgodnego z prawem. Ten wyrok oznacza, że dopiero dzisiaj zakończyła się kampania wyborcza- powiedział Lebiedźka, który pod budynkiem sądu czekał na wynik procesu.
Lider białoruskich sił demokratycznych Alaksandr Milinkiewicz ocenił wyrok jako "polityczną rozprawę z tymi, którzy chcieli jawnie i zgodnie z prawem obserwować wybory". Proces był pomyślany w celu zastraszenia tych, którzy bronili prawa do patrzenia władzom na ręce - podkreślił Milinkiewicz w wydanym oświadczeniu. Według niego proces "Partnerstwa" świadczy o "samowoli administracyjno-nakazowego prawa oraz niekontrolowanej władzy" na Białorusi.
Przybyły na ogłoszenie wyroku charge d'affaires ambasady USA Jonathan Moore podkreślił stanowisko Waszyngtonu, że wszyscy więźniowie polityczni na Białorusi, w tym osądzona czwórka i skazany na 5,5 roku więzienia były kandydat na prezydenta Alaksandr Kazulin, powinni być uwolnieni. Choć sąd nie wyznaczył maksymalnych kar, nie uważamy, by prawne procedury (podczas procesu) były prawomocne - powiedział Moore dziennikarzom.
Ambasador Niemiec Martin Hecker zapowiedział, że rządy państw Unii Europejskiej, w tym jego kraju, wyciągną odpowiednie wnioski z tej sytuacji, którą określił jako "nienormalną".
Przedstawiciele placówek dyplomatycznych krajów UE oraz USA w Mińsku, tak jak rodziny podsądnych i dziennikarze, w piątek po raz pierwszy zostali dopuszczeni na proces, który toczył się przy drzwiach zamkniętych.
Krewni i znajomi czwórki działaczy codziennie zbierali się przed budynkiem sądu, gdzie w piątek na ogłoszenie wyroku czekało też w strugach deszczu kilkudziesięciu zwolenników opozycji.
Prokuratura zarzucała skazanym działanie w imieniu niezarejestrowanej oficjalnie organizacji. Twierdziła, że "Partnerstwo" planowało opublikować sfałszowane dane dotyczące wyniku wyborów, co "godziło w interesy obywateli".
Po aresztowaniu Astrejki i jego współpracowników władze ogłosiły, że podczas rewizji w siedzibie "Partnerstwa" znaleziono sfałszowane wyniki sondaży powyborczych, wskazujące na zwycięstwo Milinkiewicza. Szef KGB Ściapan Sucharenka oznajmił, organizacja była finansowana przez USA.
Astrejka, który koordynował akcję obserwacyjną w czasie wyborów parlamentarnych i referendum w 2004 roku, zapowiadał zorganizowanie sieci 3,5 tys. niezależnych obserwatorów na wybory prezydenckie.
Bożena Kuzawińska