PolskaDziałacz mniejszości białoruskiej w Polsce przyznał się do współpracy z SB

Działacz mniejszości białoruskiej w Polsce przyznał się do współpracy z SB

Lider środowiska mniejszości białoruskiej w Polsce, znany literat Sokrat Janowicz przyznał się do świadomej współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL i zrezygnował ze startu w majowych wyborach do sejmiku województwa podlaskiego.

Janowicz przyznał się do współpracy w oświadczeniach lustracyjnych, które złożył, m.in. jako redaktor naczelny rocznika literackiego "Annus Albaruthenicus" oraz współpracownik pism mniejszości białoruskiej w Polsce.

Jak poinformowała przewodnicząca Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Białymstoku Małgorzata Dziemianowicz, Janowicz został zarejestrowany jako kandydat na radnego z listy Białoruskiego Komitetu Wyborczego, ale - już po opublikowaniu obwieszczeń wyborczych - przysłał komisji odręczne oświadczenie o rezygnacji z udziału w wyborach bez podania przyczyn.

W obwieszczeniach wyborczych przy jego nazwisku nie ma jednak informacji o tym, że w oświadczeniu lustracyjnym przyznał się do współpracy z SB. Takie adnotacje są przy nazwiskach trzech innych kandydatów do sejmiku.

Małgorzata Dziemianowicz wyjaśniła, że nazwisko Janowicza zostało usunięte z kart do głosowania, a w lokalach wyborczych znajdzie się informacja o tym w formie dodatkowych obwieszczeń.

W wywiadach, jakie ukazały się w piątek w białostockiej prasie ("Kurier Poranny" i "Gazeta Wyborcza"), Sokrat Janowicz przyznał, że w latach 1958-70 był tajnym i świadomym współpracownikiem SB o pseudonimie "Kastuś". Zaznaczył, że potem przez całe życie robił wszystko, żeby SB się od niego "odczepiła". Mówił też, że nie przywiązywał do tej współpracy wagi i nazwał to "epizodem z młodości".

Janowicz tłumaczy w wywiadach, że swoją współpracą miał "pomóc władzy w ochronie białoruskiego ruchu oświatowego, żeby go nie rozwaliły wrogie siły" i że angażował się jako obrońca spraw białoruskich, stąd pseudonim "Kastuś" od imienia białoruskiego bohatera narodowego Kastusia Kalinouskiego. Naiwnie wierzyłem, że walczę o białoruską sprawę. Zanim się zorientowałem, o co naprawdę chodzi był rok 1965 - mówi Janowicz w rozmowie z "Kurierem Porannym".

Janowicz obserwował środowisko ludzi gromadzących się wokół białoruskojęzycznego tygodnika "Niwa" oraz Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Polsce, które zostały powołane za czasów komunistycznych. Bezpieka sugerowała mu, że tym instytucjom grozi "infiltracja szpiegów amerykańskich i wrogów ludu". Zgodziłem się, bo władza wszystko nam dała, podczas gdy przedwojenna dawała Białorusinom w kość - tłumaczy z kolei w "Gazecie Wyborczej".

Literat mówi, że nie brał za to pieniędzy, "może czasem kilka złotych na wódkę". Pytany, czy ma poczucie winy, odpowiada: "zależy jak to rozumieć". Nikogo nie skrzywdziłem, ale że się dałem wrobić, to niedobrze - dodaje. Podkreśla, że po zakończeniu współpracy był wyrzucany z każdej pracy, a bezpieka zmarnowała mu życie.

Urodzony w 1936 roku Sokrat Janowicz - prozaik, eseista - jest jednym z autorytetów środowiska mniejszości białoruskiej w Polsce. Wydał ponad dwadzieścia książek. W swych publicznych wystąpieniach Janowicz często mówi o porozumieniu między Polakami i Białorusinami.

Za swoją działalność był wielokrotnie nagradzany. Jest m.in. laureatem Nagrody im. Andrzeja Drawicza, przyznawanej osobom wnoszącym istotny wkład w zwiększanie roli i znaczenia polskiego dziedzictwa kulturowego na świecie, a szczególnie za kształtowanie naszych partnerskich kontaktów z innymi narodami w duchu tolerancji, poszanowania odmienności i wzajemnego zrozumienia.

Sokrat Janowicz mieszka w Krynkach w województwie podlaskim.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)