Dyżurny ze Starzyn w złym stanie. "Zero kontaktu"
Jak podaje TVN24 , wciąż nie ma kontaktu z dyżurnym ruchu ze Starzyn, Andrzejem N. - Nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc, wyjaśnienia, czy opisy jak doszło do katastrofy kolejowej. Nie odpowiedział na żadne moje pytanie - powiedział w TVN24 mec. Witold Pospiech, pełnomocnik dyżurnego ruchu.
09.03.2012 | aktual.: 09.03.2012 14:42
Rodzina Andrzeja N. jest w stanie wyjątkowego wyczerpania nerwowego, tym bardziej, że jest potworna presja na niego wywierana. Rodzina przeżywa wszystko, śmierć ludzi i sytuację swojej najbliższej osoby. Wszyscy bardzo są zestresowani - dodał w TVN24 pełnomocnik Andrzeja N.
Pełnomocnik dyżurnego ruchu ze Starzyn twierdzi, że jest to bardzo trudna i pracochłonna sprawa i nie sądzi, by jeszcze w tym roku się zakończyła.
Jak podkreślają częstochowscy prokuratorzy, przesłuchanie dyżurnego ma dla śledztwa kluczowe znaczenie. Dlatego na bieżąco konsultują się z biegłymi, którzy zobowiązali się, że jeśli w stanie zdrowia mężczyzny nastąpi zmiana, poinformują o tym.
Dyżurny ruchu został zatrzymany w niedzielę nad ranem. Ze względu na stan zdrowia przewieziono go do jednego ze szpitali psychiatrycznych w regionie. Zespół biegłych psychiatrów uznał, że mężczyzna nie może uczestniczyć w przesłuchaniu.
W czwartek biegli sformułowali pełną opinię, z której wynika m.in., że na tamten dzień nie było możliwe określenie terminu, w którym będzie możliwe ogłoszenie zarzutu i przesłuchanie podejrzanego. Prokuratura nie podała szczegółów opinii. Zawiera ona bardzo szczegółowe ustalenia objęte tajemnicą lekarską. Lekarze wskazali jednak, że dla pełnej oceny stanu zdrowia psychicznego konieczne jest zarządzenie obserwacji sądowo-psychiatrycznej.
Tego samego dnia prokuratorzy wystąpili do sądu w Częstochowie z wnioskiem o miesięczną obserwację mężczyzny. Sąd rozpozna ten wniosek we wtorek 13 marca. Jeśli sąd go uwzględni, podejrzany trafi do specjalnego, zamkniętego oddziału. Obserwacja może potrwać cztery tygodnie; w szczególnych sytuacjach sąd może przedłużyć ten okres o kolejny miesiąc.
Obserwacja sądowo-psychiatryczna nie wykluczy możliwości przesłuchania dyżurnego ruchu w charakterze podejrzanego, uzależnione jest to jednak od opinii biegłych na temat jego stanu zdrowia. Prok. Ozimek powiedział w piątek, że - jeśli pojawi się zgoda lekarzy - będzie to możliwe także w weekend.
Wobec dyżurnego ze Starzyn prokuratura wydała już wcześniej postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Według śledczych mężczyzna, pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.
W piątek w wypowiedziach medialnych prok. Ozimka pojawiło się sformułowanie, że przyczyną katastrofy było "zaniechanie dyżurnego ruchu" polegające na tym, że nie zadbał, by zwrotnica została przestawiona. - To wyrażenie kodeksowe, czyn człowieka - zgodnie z kodeksem - jest działaniem lub zaniechaniem - wyjaśnił prok. Ozimek. Zaprzeczył, by sformułowanie to mogło np. oznaczać rozszerzenie treści zarzutu wobec dyżurnego.
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych. W piątek ok. południa w szpitalach przebywało 29 poszkodowanych.