Na kolei doszło najprawdopodobniej do kilku aktów dywersji. W pobliżu stacji w miejscowości Mika w sobotę wieczorem miała miejsce eksplozja. Reporter WP Jakub Bujnik rozmawiał z okolicznymi mieszkańcami.
W niedzielę maszynista zauważył i zgłosił uszkodzenie torów w rejonie miejscowości Życzyn, niedaleko stacji PKP Mika. Na pokładzie pociągu było dwóch pasażerów i kilku członków obsługi. Nikt nie ucierpiał. Mazowiecka policja podała, że wstępne oględziny torowiska wykazały uszkodzenie jego fragmentu, które spowodowało zatrzymanie pociągu.
- To było bezpośrednio po przejechaniu pociągu. Przejechał pociąg, sekunda, dwie, i nagle wybuch. Wydaje mi się, że to był jakiś pośpieszny pociąg, bo on szybko przemknął. Pozatykało nam uszy, nie da się tego opisać. My naprawdę myśleliśmy, że to spadł dron - opowiada w rozmowie z WP Monika.
- W momencie wybuchu psy zaczęły szczekać, a dzieci w płacz. Ja sama też wpadłam w płacz, bo myślałam, że naszemu życiu zagraża jakieś niebezpieczeństwo - dodaje.
Tomasz wspomina, że "wybuch był bardzo potężny". - W domu zadrżały wszystkie szyby. Wstrząsnęło całym budynkiem - podkreśla. Mężczyzna zaczął się następnie rozglądać po okolicy, by sprawdzić, czy gdzieś nie wybuchł pożar. Ognia jednak nigdzie nie było widać.
O incydencie służby zawiadomił wójt gminy Trojanów Michał Jasek. - W sobotę po godz. 21 dostałem telefony od mieszkańców, że był słyszalny bardzo głośny huk. Zgłosiłem tę sprawę na komendę powiatową policji. Dostałem zapewnienie, że w rejon zostały skierowane patrole celem wyjaśnienia tej całej sytuacji - mówi samorządowiec. Dodał, że i on na własną rękę próbował zlokalizować źródło wybuchu.