Dyrektor szkoły dla młodzieży z problemami: "Zero tolerancji" jest niebezpieczne
Niektóre rozwiązania programu "Zero
tolerancji" są niebezpieczne - ocenił dyrektor LXXXV LO dla
młodzieży z problemami szkolnymi "Kąt" w Warszawie. Jego zdaniem,
program jest skierowany przeciwko dzieciom i tworzy opozycję
między nimi a dorosłymi.
03.11.2006 17:40
"Już sama nazwa Zero tolerancji
bardzo mi się nie podoba. To hasło zostało zaczerpnięte jednoznacznie z programu burmistrza Nowego Jorku, Rudolfa Giulianiego. Był to program skierowany przeciwko nowojorskim przestępcom. Czy my to hasło mamy zastosować przeciwko dzieciakom?" - argumentował Ługowski.
Jego zdaniem, takie podejście może skutkować jeszcze silniejszym, niż istnieje obecnie, konfliktem pokoleniowym i stworzyć atmosferę wrogości w kontaktach dorośli-dzieci. Podkreślił, że rozwiązania takie jak zawarte w programie wydają się proste i skuteczne, ale problemy z którymi boryka się szkoła są bardziej złożone i w wychowaniu młodzieży potrzebne są subtelniejsze metody działania.
Obawiam się, że to jest prymitywny program populistyczny: zwalczajmy tych co sprawiają kłopoty na zasadzie dziateczki rózeczką Duch Święty bić karze
. To przypomina dziewiętnastowieczne rozwiązania - tłumaczył Ługowski.
Niebezpieczne, według niego, jest m.in. karanie pracą. Nie uczmy młodych ludzi, że praca jest czym złym, strasznym i jest za karę. To spowoduje, że będą się starali jej unikać. Te jest niepedagogiczne - powiedział.
Dyrektor "Kąta" zaznaczył, że także przewidziane w programie nagrody dla uczniów nie spowodują zmniejszenia konfliktu między światem dorosłych a światem dzieci. Jego zdaniem, osoby, które otrzymają nagrodę za sprzeciwienie się rówieśnikom, mogą zostać uznane przez grupę za kolaborantów czy zdrajców. Mogą nawet sami stać się ofiarami prześladować, zwłaszcza jeśli nagrodą będzie korzyść materialna.