Dylemat rządu PiS - wydatki i deficyt
Program rządu Kazimierza Marcinkiewicza ma populistyczno-lewicowe zabarwienie, ale zawiera rozwiązania przyjazne dla rynku; najważniejsze pytanie, na które obecnie nie ma odpowiedzi sprowadza się do tego, jak PiS sfinansuje wydatki socjalne bez podnoszenia deficytu budżetowego - napisali w cotygodniowym komentarzu analitycy czołowego banku Credit Suisse First Boston (CSFB).
12.11.2005 | aktual.: 12.11.2005 20:53
"Marcinkiewicz potwierdził, że program PiS położy nacisk na zwiększenie zatrudnienia, co zasługuje na uznanie biorąc wysoką stopę bezrobocia, ale programy walki z bezrobociem są kosztowne i nie ma jasności jak je sfinansować" - zauważają.
Do pozytywnych dla rynku rozwiązań zaliczają: ustalenie progu deficytu na poziomie 30 mld zł, wprowadzenie trzyletniej perspektywy planowania budżetowego, zachęty dla średnich firm z UE do przeniesienia operacji do Polski, plan zniesienia podatku od zysków kapitałowych.
CSFB nie wyklucza trudności w rokowaniach, które rząd Marcinkiewicza chce wznowić z Eurostatem ws. metodologii kwalifikowania transferów do otwartych funduszy emerytalnych.
Analitycy zauważają też, iż zniesienie podatku od zysków kapitałowych w 2006 roku wymagać będzie sfinansowania w krótkim czasie, nie mają też jasności co do tego, kiedy reforma podatkowa polegająca na wprowadzeniu dwóch progów zamiast trzech, mogłaby wejść w życie. Nie sądzą jednak, by udało się ją wprowadzić przed 2007 rokiem.
Według CSFB trzecia największa partia w Sejmie - Samoobrona jest rozczarowana przyjaznymi wobec rynku elementami programu Marcinkiewicza, a jej oczekiwania, że rząd PiS poprze pomysł przedefiniowania mandatu NBP tak, by obok rządu był współodpowiedzialny za wzrost, a nie tylko za politykę antyinflacyjną - nie znalazło poparcia.
PiS poczynił ustępstwa wobec Samoobrony i PSL godząc się na zwrot rolnikom części akcyzy od paliw oraz wobec LPR zapowiadając zwiększenie wydatków prorodzinnych.
"Rząd uzyskał silne poparcie od partii populistycznych, agrarnych i nacjonalistycznych, ale dopiero czas pokaże, czy PiS będzie skłonny przyciągnąć PO" - napisali w raporcie analitycy.
"PiS-owi brak 77 mandatów do większości w Sejmie, o które musi zabiegać albo u partii populistycznych, albo reformistycznej PO. W praktyce oznacza to, że program gospodarczy PiS będzie oscylował w lewo lub w prawo, a rząd będzie musiał iść na trudne kompromisy. Może to stać się źródłem presji na rządzącą partię, a polskie precedensy w tej mierze nie są zachęcające" - oceniają.