Dyktatura marki
Reklamami jesteśmy bombardowani codziennie
i nawet gdy zachowujemy do sprawy dystans, mimowolnie temu
naciskowi ulegamy, przynajmniej od czasu do czasu, pisze
"Trybuna".
25.10.2004 07:00
Atak idzie nie tylko z telewizyjnych ekranów i gazet. Specjaliści od marketingu przygotowują też wystudiowane opakowania, które mają przyciągnąć nasz wzrok, gdy idziemy wzdłuż sklepowych półek. Liczą się kolor, kształt, a nawet krój czcionki. Za wszystkim kryje się natomiast marka. Chodzi o to, żebyśmy na nią reagowali jak pies Pawłowa na dźwięk dzwonka, który zapowiadał mu, że dostanie coś dobrego.
Gdy producenta roleksów zapytano o ocenę sytuacji w branży zegarmistrzowskiej, odpowiedział, że on pracuje w innej branży, która się nazywa luksus. To samo mogliby powiedzieć wielcy kreatorzy mody, producenci ekskluzywnych kosmetyków czy wyszukanych modeli aut. Zamieniają oni bowiem na pieniądze nie tylko towar, ale także snobistyczne upodobania klientów.
Marka jest w biznesie słowem magicznym, pisze gazeta. Teoretycy marketingu poświęcili jej tysiące tomów opracowań, w których jak refren powtarza się, że nie ma lepszego sposobu dotarcia do klienta jak z łatwo rozpoznawalną, dobrze kojarzącą się marką.
Według cytowanego przez "Trybunę" sondażu, przeprowadzonego na wortalu sowa, 62,5% dorosłych klientów wybiera w czasie zakupów produkty markowe. Podobnie zachowują się dzieci. Firma ARC Rynek i Opinia przeprowadziła badania wśród konsumentów w wieku 10-14 lat. Ich wyniki dowodzą, że młodociani klienci z łatwością zauważają różnice między wyrobami znanych i mało znanych producentów. Większość (59%) badanych mówi o lepszej jakości markowych produktów, ich atrakcyjniejszym wyglądzie, ale zauważa też wyższe ceny. Dla 26% nabycie takich wyrobów wynika z chęci zaimponowania rówieśnikom. (PAP)
Więcej: * Trubuna - Dyktatura marki*