Dwoje lekarzy oskarżonych o narażenie życia pacjentki
Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście skierowała
do sądu akt oskarżenia przeciwko dwojgu lekarzom dyżurującym w
izbie przyjęć jednego z łódzkich szpitali: Ewie P. i Januszowi Z.
Zarzucono im, że narazili 80-letnią pacjentkę na niebezpieczeństwo
utraty życia - poinformował rzecznik łódzkiej
prokuratury Krzysztof Kopania.
08.03.2006 | aktual.: 08.03.2006 10:42
Kobieta zmarła. Lekarze nie przyznają się do winy, grozi im kara do 5 lat pozbawienia wolności. Jak powiedział Kopania, zarzuty związane są z zachowaniem lekarzy podczas pełnienia przez nich dyżuru w izbie przyjęć szpitala. Chodzi o zdarzenie z początku marca ubiegłego roku. Do szpitala zgłosiła się 80-letnia pacjentka Marianna M. Skierował ją tam jej lekarz rodzinny, po wykonaniu badania EKG. W szpitalu M. była ok. godz. 17.00. Po niemal godzinnym oczekiwaniu pacjentce - na polecenie Ewy P. - wykonano kolejne badanie EKG.
Po wykonaniu jego okazało się, że kobieta ma zawał. Pielęgniarka poinformowała o tym Ewę P. Ta przez telefon zleciła podanie pacjentce nitrogliceryny pod język. Po kilku minutach pojawiła się w izbie przyjęć i przeprowadziła z pacjentką rozmowę. Następnie zabrała dokumentację i udała się do pierwszego lekarza dyżurnego, którym w tym dniu był Janusz Z. - mówił Kopania.
Po kilku minutach zlecono przeprowadzenie Mariannie M. kolejnych badań. Przez ten cały czas pacjentka siedziała na ławce w poczekalni. Lekarka poszła na obchód. Wynik kolejnego badania był po dwóch godzinach od pojawienia się Marianny M. w szpitalu. Wynikało z niego, że ma ona zawał.
Dopiero wówczas unieruchomiono pacjentkę, dając kolejne leki. Ostry dyżur zawałowy pełnił tego dnia inny szpital, postanowiono przewieźć do niego Mariannę M. - powiedział Kopania. Wezwano karetkę reanimacyjną, która przyjechała po kilkudziesięciu minutach i zabrała pacjentkę.
W dyżurującym szpitalu pacjentka nadal skarżyła się na bóle; około północy jej stan zdrowia zaczął się pogarszać, około pierwszej w nocy stwierdzono zgon. Według opinii biegłych, błąd popełniono w pierwszym szpitalu. Ich zdaniem, długotrwałe przebywanie w poczekalni izby przyjęć miało niekorzystny wpływ na stan zdrowia kobiety. Upływ czasu działał na jej niekorzyść.
Zdaniem biegłych, biorąc pod uwagę wiek pacjentki i jej stan zdrowia "należało zachować większą ostrożność i szybko unieruchomić pacjentkę". Brak unieruchomienia wpływa bowiem niekorzystnie na stan zdrowia pacjenta. Biegli twierdzą, że postępowanie lekarzy w izbie przyjęć w stosunku do Marianny M. nosiło cechy niedbalstwa.