Dwóch żołnierzy USA zginęło w walce z Irakijczykami
Bojownicy iraccy zaatakowali w sobotę
amerykański konwój w zachodnim Iraku, w pobliżu granicy z Syrią,
zabijając dwóch żołnierzy i raniąc jednego - podały władze wojskowe USA.
30.11.2003 | aktual.: 30.11.2003 10:06
Jak informuje wojskowy komunikat, grupa operacyjna z 3. pułku kawalerii pancernej (rozpoznawczego pułku pancernego) znalazła się pod ogniem broni strzeleckiej i rakietowych granatników przeciwpancernych na wschód od przygranicznego miasta Usajba, 300 kilometrów na północny zachód od Bagdadu.
Wcześniej agencja Reuters podawała, powołując się na władze wojskowe, że atak nastąpił znacznie bliżej Bagdadu - w mieście Ramadi na zachód od stolicy Iraku. Ramadi, przez które przechodzi szosa z Bagdadu do Usajby, leży w tak zwanym trójkącie sunnickim, gdzie ataki na siły amerykańskie są szczególnie częste.
Sobotnie starcie podwyższyło do 79 liczbę żołnierzy amerykańskich, którzy zginęli z rąk Irakijczyków w listopadzie. Miesiąc ten okazał się dla sił USA najkrwawszy od chwili rozpoczęcia zbrojnego konfliktu 20 marca. Od 1 maja, kiedy to prezydent George Bush ogłosił zakończenie głównych działań bojowych w Iraku, zabito tam 187 amerykańskich żołnierzy.
Również w sobotę w Mahmudii, około 30 kilometrów na południe od Bagdadu, Irakijczycy zaatakowali dwa cywilne samochody, wiozące ośmiu oficerów hiszpańskiego wywiadu. Siedmiu z nich zabito, jeden ocalał. Tego samego dnia koło wsi Mukajszifa na północ od Bagdadu nieznani sprawcy zastrzelili dwóch japońskich dyplomatów, którzy zatrzymali się tam, by kupić jedzenie i napoje w przydrożnym straganie. Japończycy ci jechali z Bagdadu do Tikritu, rodzinnej miejscowości Saddama Husajna, na konferencję w sprawie odbudowy Iraku.
Łącznie w listopadzie w Iraku zabito 25 żołnierzy z państw, współtworzących wraz z USA antysaddamowską koalicję.