Dwóch zabitych w nocnych walkach w Libanie
Co najmniej dwóch ludzi zginęło, a kilkunastu zostało rannych w czasie nocnych walk w Bejrucie i innych częściach Libanu - poinformowały służby bezpieczeństwa. W kraju nasilają się obawy przed rozlaniem się wojny w Syrii do sąsiedniego Libanu.
22.10.2012 | aktual.: 22.10.2012 11:23
W poniedziałek odnotowano wymianę ognia na granicach dzielnicy sunnickiej i szyickiej w Bejrucie. Wojsko zablokowało kilka ulic w tej okolicy.
W nocy z niedzieli na poniedziałek sunnici starli się z szyitami także poza stolicą Libanu, m.in. w położonym na północy mieście Trypolis, a także w miejscowościach między Bejrutem a położonym ok. 40 km na południe miastem Sajda.
W Trypolisie rozmieszczeni zostali żołnierze, którzy mają przywrócić spokój. Wojskowi ustawili także blokady na drogach, przeszukują samochody i legitymują ludzi.
Najnowsze akty przemocy są dowodem na pogłębianie się napięć między libańskimi społecznościami - popierającymi reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada lub sympatyzującymi z walczącymi z nim rebeliantami.
Większość libańskich sunnitów poparło antyreżimowych rebeliantów, podczas gdy szyici sprzyjają raczej Asadowi, który - podobnie jak wielu ludzi z jego otoczenia - wywodzi się z mniejszości alawickiej. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu, a wielu sunnitów uważa ich za niewiernych.
W piątek w Bejrucie doszło do wybuchu samochodu pułapki, w którym zginęło co najmniej osiem osób, w tym sunnicki generał Wissam al-Hassan, szef libańskiego wywiadu. Hassan stał na czele śledztwa, które wykazało, że za zabójstwem premiera Rafika Haririego w 2005 roku stał Damaszek wraz z Hezbollahem.
W niedzielę demonstranci szturmowali w Bejrucie siedzibę rządu. Opozycja zażądała dymisji premiera Nadżiba Mikatiego po piątkowym zamachu, jednak w weekend poinformowano, że szef rządu "przez jakiś czas" pozostanie na stanowisku na prośbę prezydenta Libanu Michela Suleimana.