PolskaDwóch w jednym

Dwóch w jednym

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w latach 1998-2000 pożyczył ponad 12 mln zł Energetyce Cieplnej Opolszczyzny i umorzył 2,7 miliona. Szef funduszu był wówczas doradcą ECO.

W latach 1998-2000 prezes ECO Wiesław Chmielowicz zatrudnił jako doradcę Zbigniewa Figasa, prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, szefa PSL na Opolszczyźnie.

Mówi, że nie pamięta

Prezes Figas nie był w stanie podać nam dokładnych zasad swojego zatrudnienia w ECO. - Na pewno nie pracowałem na cały etat - zaznaczył. - Byłem przekonany, że spółka potrzebuje doradztwa oraz skorzystania z mojej wiedzy i doświadczenia, jakie mam w zakresie ochrony środowiska. Przyjąłem, że pomagam gminom, które są akcjonariuszami ECO - dodał. Figas pytany, ile zarabiał, odpowiada enigmatycznie: - Porównywalnie w stosunku do pracowników spółek Skarbu Państwa.

Wiesław Chmielowicz, prezes ECO, w ogóle nie chciał z nami rozmawiać, dlaczego zatrudnił Figasa. Za pośrednictwem sekretarki odesłał nas do rzecznika prasowego firmy. Rzeczniczka Iwona Szczepanik odmówiła odpowiedzi, co Figas robił w ramach obowiązków doradcy i za jakie pieniądze. Jej zdaniem przebieg pracy Figasa w ECO jest tajemnicą chronioną prawem:

- Dane te są informacjami prawnie chronionymi z mocy ustawy o ochronie danych osobowych. Informacje mogą być udostępnione jedynie za zgodą osoby, której dotyczą. Nie zaprzeczamy, że Zbigniew Figas pracował w ECO - twierdzi Iwona Szczepanik.

Pani rzecznik nie chciała powiedzieć, co prezes funduszu robił w jej firmie, natomiast bardzo chętnie opowiedziała o tym, czego nie robił: - Zbigniew Figas w żaden sposób nie zajmował się współpracą pomiędzy naszą spółką a WFOŚ i w imieniu naszej firmy nie podejmował jakichkolwiek czynności związanych z korzystaniem przez nas z pożyczek funduszu.

Ty mi płacisz, ja ci pożyczam

W latach 1998-2000, gdy Figas doradzał ECO, kierowany przez niego WFOŚ przyznał spółce 29 kredytów, na kwotę ponad 12,4 mln zł. ECO było najczęstszym klientem funduszu. Żadna inna firma czy gmina nie pojawia się tak często w wykazie udzielonych pożyczek i nie otrzymywała kilku pożyczek rocznie.

Za pożyczone pieniądze w 1998 r. ECO zmodernizowała systemy ciepłownicze w Grodkowie i Głogówku oraz kotłownie w Wołczynie i Głuchołazach. Rok później Energetyka za pożyczki z Funduszu zmodernizowała m.in. ciepłownię przy ul. Harcerskiej w Opolu oraz kilka innych ciepłowni. W 2000 r. 17 otrzymanych pożyczek przeznaczono m.in. na budowę kilkunastu kotłowni gazowych, modernizację systemu ciepłowniczego w Brzegu i szpitalu w Kluczborku, a także przyłączenie do miejskiej sieci ciepłowniczej jednostki wojskowej w Opolu.

Jako doradca zapominał, że jest prezesem

- Oprocentowanie pożyczek jest korzystniejsze niż w bankach. Tak przynajmniej wynika z opinii naszych klientów - tłumaczy Małgorzata Małek, koordynator zespołu ds. realizacji zadań ekologicznych WFOŚ. Zbigniew Figas pytany, czy nie widzi konfliktu w piastowaniu tych dwóch stanowisk, odpowiada: - Skojarzenia są nieuniknione, ale trudno tu mówić o konflikcie. Należę do grupy ludzi, którzy potrafią dzielić swoje umiejętności i swoją pracę. Praca w jednym miejscu nie miała wpływu na pracę w drugim - tłumaczy.

Prezes Funduszu zaznacza, że nie łamał żadnych przepisów. - Ustawa o ochronie środowiska dokładnie określa, na co mogą być udzielone pożyczki. Tam nie ma uznaniowości. Albo zadanie odpowiada warunkom, albo nie. Ja swoim sumieniem odpowiadam za to, że nie doszło do przekroczenia prawa.

Pożyczki mogą być udzielone po spełnieniu szeregu warunków. Figas zapewnia, że to, iż tyle kredytów przyznawano ECO, nie oznacza, że cierpiały na tym inne podmioty. Spółka nie była preferowana. - Fundusz dysponuje dużymi pieniędzmi. Przez 10 lat nikomu nie odmówiliśmy kredytu z powodu braku środków - twierdzi prezes. Zaznacza, że kierowany przez niego WFOŚ w ogólnopolskich rankingach plasuje się na czołowych pozycjach.

Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola, dwa tygodnie temu w rozmowie z reporterem „NTO” powiedział: - ECO jest klientem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, zabiega o pożyczki i umorzenia. Nie wydaje mi się właściwym, aby prezes zarządu funduszu pracował u swojego klienta.

- To jedna z wielu ocen, jak sądzę - odpiera zarzuty Figas. - Zembaczyński powinien doskonale znać tę sytuację, gdyż w tamtych latach był przewodniczącym rady nadzorczej WFOŚ.

To już drugi taki doradca

Dwa tygodnie temu „NTO” opisała sprawę Stanisława Dolaty, który będąc przewodniczącym rady miasta i kierując Katedrą Finansów i Rachunkowości na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Opolskiego, jednocześnie pracował na trzy czwarte etatu w Energetyce Cieplnej Opolszczyzny. Większościowym udziałowcem (ponad 53 proc.) ECO jest gmina Opole. Z pensją 3,4 tys. zł, Dolata pracował w spółce jako „główny specjalista doradca”.

Maciej T. Nowak

Opinia

Tomasz Garbowski, zastępca przewodniczącego rady nadzorczej WFOŚ i radny sejmiku, SLD:
- Cenię kompetencje pana Figasa, ale wydaje mi się, że doradzając ECO, popełnił błąd. To nie podlega dyskusji. Uważam, że nie było możliwe, by doradztwo w ECO miało wpływ na decyzje podejmowane w funduszu. Decyzja pana Figasa o doradzaniu spółce była nie do końca przemyślana, ale to nie miało wpływu na całokształt jego pracy. To wybitny fachowiec i menedżer.

Nic o tym nie wiedziałem

Rozmowa z Ryszardem Zembaczyńskim, byłym przewodniczącym rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska

- Czy wiedział pan o dodatkowym zatrudnieniu prezesa Figasa? - Nie. - Prezes nie miał obowiązku poinformować o tym? - Jak pamiętam, w ogóle nie było takiej rozmowy. Patrzyliśmy na prezesa jak na człowieka zapracowanego, na bardzo trudnym stanowisku. Nie podejrzewałem, że pracuje jeszcze gdzieś indziej. Rozmowy o dodatkowym zatrudnieniu, ani przedkładanych dokumentów, nie pamiętam. - Gdyby rada wówczas wiedziała o pracy prezesa w ECO, jak by zareagowała? - Pierwsze pytanie dotyczyłoby powodów. Na pewno mielibyśmy dużo pytań i byłaby dyskusja. - Czy radzie nadzorczej nie brakowało nadzoru nad prezesem? - Po pierwsze WFOŚ był oceniony najwyżej w Polsce. Ta ocena przekładała się również na ocenę prezesa. Rada nadzorcza miała wgląd we wszystkie sprawy leżące w jej kompetencjach, natomiast nie jest ona komisją rewizyjną w tym znaczeniu, że chodzi po biurkach i przegląda leżące tam dokumenty, tym bardziej jeśli one dotyczą relacji między osobą fizyczną, jaką jest prezes funduszu, a jakimś zewnętrznym pracodawcą. To
w ogóle nie przepływa przez radę. Nie jestem w stanie w tej chwili odpowiedzieć na pytanie, czy narusza to regulaminy. Jest regulamin pracy zarządu, ale podejrzewam, że w nim nie ma słowa na temat dodatkowego zatrudnienia, bo dlaczego miałoby być. Generalnie wydaje mi się, że to trudne, odpowiedzialne stanowisko, dlatego może budzić zdziwienie dodatkowa praca.

Rozmawiał Maciej T. Nowak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)