Dwie Polki zginęły w pożarze w Norwegii
Norweska policja ujawniła nazwiska dwóch kobiet, które zginęły w pożarze w Haldenjordet w okolicach miasta Hoenefoss. Mężczyzna, który również znajdował się w budynku, znajduje się w szpitalu. Wszyscy poszkodowani to Polacy.
25.01.2013 | aktual.: 25.01.2013 14:28
Okoliczności pożaru wciąż nie są znane. Policjanci wkrótce planują ponownie przesłuchanie 51-letniego mężczyzny, by wyjaśnić, czemu kobietom nie udało się uciec z płonącego budynku. Tylko on oraz przypadkowy świadek, który wyciągnął go z płomieni, wiedzą, co stało się feralnego wieczora.
Trudne pytania
18 stycznia w piątek tuż po godzinie 22 straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze budynku w Haldenjordet. Płonął wielorodzinny dom, w którym znajdowała się również klinika dla zwierząt. Z płomieni udało się wyciągnąć mężczyznę, który z ciężkimi poparzeniami został przewieziony do szpitala. Życie rannego uratował nie strażak, a przypadkowy przechodzień. Jego dramatyczną relację opublikował portal ringblad.no.
Kjetil Tryterud jechał do sklepu, kiedy w jednym z budynków zobaczył ogień. W pierwszej chwili pomyślał, że to ćwiczenia przeciwpożarowe. Wysiadł z samochodu i pobiegł w kierunku domu. Na balkonie na piętrze stał lekko ubrany mężczyzna. Krzyczał i śniegiem próbował gasić zbliżające się ku niemu płomienie. Tryterud podstawił drabinę i wdrapał się po nieszczęśnika, który zdawał się nie słyszeć lub nie rozumieć jego nawoływań.
Norweg sprowadził rannego na dół i wtedy tamten wskazując okna na drugim piętrze krzyknął: "Żona! Dziecko!". Tryterud zrozumiał, że w budynku są uwięzieni ludzie. Wspiął się ponownie na balkon i otworzył jedyne okno, z którego nie wydobywały się płomienie. Z wnętrza buchnął czarny, gryzący dym. Tryterud nawoływał, jednak nikt mu nie odpowiadał. Gorąco i całkowicie ograniczający widoczność dym zatrzymały go na balkonie.
- Czy mogłem je uratować? - pytał retorycznie mężczyzna rozmawiając z dziennikarzem "Ringblad". - Policja powiedziała później, że kobiety udusiły się dymem zanim w ogóle tam dotarłem, ale mnie i tak to pytanie nie daje spokoju - dodał.
Intensywne śledztwo
Nocą strażacy przeszukali spalone mieszkanie i znaleźli ciała dwóch kobiet: 51-letniej Anity S. i jej dwudziestoczteroletniej córki Magdaleny. Magdalena miała swój profil na Facebooku. Na zdjęciach w obiektyw patrzy piękna dziewczyna z burzą ciemnych włosów. Widać, że kochała naturę i zwierzęta, była osobą towarzyską - na wielu fotografiach pozuje uśmiechnięta wraz z przyjaciółmi.
- Mamy tak dużą pewność w sprawie identyfikacji, jak tylko można być pewnym bez badań DNA - powiedział "Ringblad" komisarz Arne Erik Hakonsen.
Policjanci z Hoenefoss otrzymali w tej sprawie wsparcie Kripos, czyli specjalnej agencji policyjnej zajmującej się walką z przestępczością zorganizowaną oraz pomocą kryminalistyczną i technologiczną mniejszym jednostkom na terenie całego kraju. Kripos zwykle wkracza do śledztwa, gdy w pożarze giną ludzie.
Uwaga ogień!
To nie pierwsza taka tragedia z udziałem polskich obywateli w Norwegii. W 2008 roku w pożarze w Drammen zginęło 7 Polaków, rok później w Bergen dwóch kolejnych. W przypadku pożaru w Drammen sąd pierwszej instancji skazał na 2 lata i sześć miesięcy więzienia 56-letniego Płocczanina, który manipulując przy bezpiecznikach w budynku miał się przyczynić do pożaru. W 2010 roku sąd drugiej instancji oczyścił go jednak z wszelkich zarzutów uznając, iż nie ma wystarczających dowodów na poparcie tezy, iż mężczyzna nieumyślnie przyczynił się do jednego z najtragiczniejszych pożarów w historii miasta.
Ogień to jedno z największych niebezpieczeństw dla norweskich miast, w których zdecydowana większość domów jest zbudowana z drewna. Najczęstsze przyczyny pożarów to zwarcia instalacji elektrycznej oraz lekceważenie przepisów BHP. WHO szacuje, że Norwegia znajduje się w czołówce państw europejskich, w których dochodzi do groźnych pożarów. W przeliczeniu na mieszkańca najwięcej ofiar ognia jest w Rumunii, następnie Finlandii, Polsce i Norwegii. Nad fiordami rocznie w płomieniach ginie od 60 do 80 osób.
- Większość przyczyn pożarów wynika z głupoty - powiedział ostro dowódca straży pożarnej Willy Wikberg agencji abcnyheter.no w 2011 roku. - Powody są idiotyczne i błahe. Ludzie giną z powodu niedopałka papierosa, ozdobnej świeczki, niewielkiego polana, które wytoczyło się z kominka - dodał. Co stało się w polskim domu w Haldenjordet, to wyjaśni dopiero policyjne śledztwo.
Z Trondheim dla WP.PL Sylwia Skorstad