Dwie historie Giertycha
Roman Giertych chce wprowadzić dwa odrębne
przedmioty - historię Polski (połączoną z nauką patriotyzmu) i
historię powszechną. Pomysł niemądry i szkodliwy - uważa komentator
"Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz.
Jego zdaniem, pomysł rozdziału historii w szkołach, utrudni uczniom rozumienie dziejów. Polska historia należy do Europy. Miasta zakładano na prawie niemieckim, folwark szlachecki nie był niczym wyjątkowym. Nawet sarmatyzm lepiej zobaczyć na europejskim tle, by zrozumieć, dlaczego straciliśmy niepodległość (właśnie, a co z historią pod zaborami?). I dlaczego tak trudno było ją odzyskać mimo wojen napoleońskich (a tego gdzie uczyć?). W XX w. byliśmy pionkiem w grze dwóch totalitaryzmów, aż wywołaliśmy "wiosnę ludów" 1989 roku - pisze Pacewicz.
Pomysł Giertycha wzmocni to, co mieliśmy przełamać - peryferyjność Polski. Krzewienie patriotyzmu na lekcjach historii łatwo się przerodzi w rytualny zachwyt nad dumnym i cierpiącym narodem - zaznacza komentator.
Przy okazji Giertych chce zlikwidować wiedzę o społeczeństwie. Jednak to właśnie edukacja obywatelska, jako odrębny przedmiot, jest szczególnie potrzebna w krajach pokomunistycznych, gdzie demokracja jest słabo ugruntowana.
Giertych wysyła sygnał: duch narodu zamiast społeczeństwa obywatelskiego. Odrzuca syntezę patriotyzmu otwartego na inne narody z europejskimi aspiracjami Polaków. Jak to w niezapomnianym skrócie ujął kiedyś Jan Paweł II: "Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej" - przypomina publicysta.
Giertych próbuje narzucić sposób myślenia, który najlepiej wyrażają wszechpolacy - pisze autor komentarza w "GW" i dodaje, że nie rozumie, dlaczego popiera go w tym prezydent. (PAP)