Dwaj ratownicy górniczy poparzeni w kopalni "Staszic"
Z poparzeniami, głównie twarzy i rąk, oraz
podejrzeniem oparzenia dróg oddechowych trafili do
Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich dwaj ratownicy
górniczy z kopalni "Staszic" w Katowicach, którzy pracowali przy
tamie odgradzającej wyrobisko 720 metrów pod ziemią.
Prawdopodobnie ratowników poparzył palący się metan.
Do wypadku doszło podczas wykonywania konstrukcji tamy dla tzw. korka podsadzkowego. Prawdopodobnie miało tam miejsce zapalenie metanu - powiedział dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach.
Korek podsadzkowy oznacza zamknięcie podziemnego korytarza tzw. podsadzką - często jest to np. piasek z wodą lub inny materiał, który szczelnie wypełnia przestrzeń między dwiema tamami, dzięki czemu odcinany jest dopływ powietrza do zamkniętego rejonu kopalni.
Poszkodowani mają 39 i 42 lata. Są doświadczonymi pracownikami. Przy podziemnej tamie pracowali w pięcioosobowym zastępie ratowników górniczych. Pozostałym pracownikom nic się nie stało. W kopalni, według informacji WUG, nie ma pożaru ani zagrożenia wybuchem metanu.
Ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej opieki medycznej siemianowickiej "oparzeniówki", dr Piotr Wróblewski, powiedział, że pacjenci mają poparzone twarze i ręce, oraz fragmenty pleców i klatki piersiowej. Są przytomni, a ich stan lekarze określają jako stabilny.
Jeszcze we wtorek okaże się, czy rzeczywiście poszkodowani ratownicy mają poparzone drogi oddechowe. Jeżeli tak, lekarze zapowiadają wdrożenie dodatkowych procedur. Poparzenie dróg oddechowych może wpłynąć na tempo i skuteczność leczenia pacjentów. Okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach.