Dwa postępowania ws. strzelaniny w Dziekanowie Leśnym
Prokuratura będzie prowadzić dwa postępowania w sprawie postrzelenia przez policjanta dwóch młodych mężczyzn w Dziekanowie Leśnym pod Warszawą - poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Maciej Kujawski.
Mężczyźni zostali postrzeleni w piątek wieczorem. Z lekkim obrażeniami - jeden z raną stopy, drugi łydki - trafili do szpitala. Policja zatrzymała ich kolegów, jak się okazało wszyscy byli pijani. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni do domów.
Jak wyjaśnił Kujawski, w odrębnym postępowaniu wyjaśniane będą okoliczności użycia przez policjanta broni, a oddzielnie prokuratura będzie ustalać czy doszło do czynnej napaści na policjanta, za co grozi do 10 lat więzienia. Dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów.
Kujawski dodał, że zostali już przesłuchani w charakterze świadków wszyscy uczestnicy zdarzenia i ich relacje są sprzeczne.
31-letni policjant jechał z chorą córką do szpitala. Według relacji funkcjonariusza i jego żony, tuż przed Dziekanowem na drodze stała grupa ok. siedmiu mężczyzn. Kopali piłkę i utrudniali przejazd. Kiedy próbował obok nich przejechać, uderzyli piłką w samochód. Policjant wysiadł, by sprawdzić co się stało, wtedy został zaatakowany. Powiedział mężczyznom, że jest policjantem i że jedzie do szpitala; to jednak - jak wyjaśniał - ich rozsierdziło. Oddał więc ostrzegawcze strzały w powietrze, a gdy i to ich nie powstrzymało, strzelił w nogi najbardziej agresywnych.
Bliscy postrzelonych mężczyzn zaprzeczają tej wersji. Twierdzą, że piłka przypadkowo uderzyła w przejeżdżający samochód policjanta. Według ich relacji, rozzłoszczony funkcjonariusz podbiegł do młodych mężczyzn i zaczął awanturę. W jej wyniku - jak relacjonują - strzelił.
Część z zatrzymanych mężczyzn, którzy brali udział w piątkowym zdarzeniu, było już wcześniej notowanych przez policję za rozboje i pobicia. Funkcjonariusz, który strzelał, służy w policji od 11 lat.