Dwa pokolenia fanów
W niedzielę nad ranem zakończył się dwudniowy maraton rockowy „Jarocin PRL Festiwal”.
06.06.2005 | aktual.: 06.06.2005 09:01
Pierwszy dzień należał do zespołów amatorskich, z których jury z Walterem Chełsto- wskim, dawnym organizatorem tej imprezy, na czele, wybrało dwa zespoły: Uliczny Opryszek z Nowego Tomyśla oraz Sjel ze Skierniewic. Ulubieńcem publiki z kolei została kapela Random Justice. Wszystkie te zespoły zaprezentowały się podczas drugiego dnia imprezy.
Zanim jednak w drugim dniu – tym razem na Dużej Scenie na stadionie – ponownie zakrólowała muzyka – napływający powoli tłum powitał Sierżant Szmata. W milicyjny mundur wcisnął się Jarek Janiszewski, wokalista Bielizny i Czarno-Czarnych. Ostrymi, zabawnymi i często obscenicznymi tekstami rozbawiał publikę. Kiedy tylko zabrzmiały pierwsze gitarowe riffy Dezertera, tłum oszalał. Festiwalowcy drugiego dnia przyjechali przede wszystkim na gwiazdy: TSA, Kobranockę, Armię, Dżem, Bakshish, Variete i lokalne kapele, które reaktywowały się niedawno Syjon i Acapulco.
Sprytny wybieg
Przyjęta w 1994 r. uchwała Rady Miejskiej, po zamieszkach podczas ówczesnego festiwalu, nie dopuszczała do organizowania kilkudniowej imprezy (np. rockowej) w obrębie miasta. Rada zmieniła swoje postanowienie przy okazji organizacji Start Festival – Jarocin 2000, który trwał jeden dzień. Radni Jarocina wyrazili ostatecznie zgodę na organizację kilkudniowego Start Festival – Jarocin 2001 oraz festiwali w latach następnych na terenie stadionu MOSiR. Nadal w mocy utrzymano jednak zakaz finansowania tego typu imprezy z kasy gminy. Sprytnym obejściem przepisów było więc powierzenie funkcji organizatora jednej ze spółek gminy – Jarocin Sport SA, która zarządza całym obiektem sportowym.
Bez mszy
Planowana na drugi dzień tradycyjna msza za zmarłych muzyków w tym roku nie odbyła się. Jak tłumaczy wiceburmistrz, Robert Kaźmierczak, proboszcz parafii, na terenie której odbywał się festiwal, początkowo zgodził się na to. Jednak po interwencji Stowarzyszenia Dziennikarzy Katolickich u biskupa kaliskiego, którym przeszkadzał fakt, że w tym samym czasie co jarociński festiwal odbywa się spotkanie młodzieży na Lednicy – cofnął swoją decyzję. – Termin imprezy ustaliliśmy już w grudniu 2004 r., a o Lednicy dowiedziałem się z Gazety Wyborczej w kwietniu tego roku – mówi wiceburmistrz. – To jest chore, skoro za komuny w ten sposób – przez kościół, msze św. – trafiano do nas, młodzieży – denerwuje się pan Andrzej spod Konina, który był prawie na wszystkich festiwalach.
Żaden z burmistrzów nie umiał odpowiedzieć, co będzie za rok. Czy i w jakim formacie będzie organizowany festiwal. Podczas drugiego dnia festiwalu bawiło się prawie 10 tys. Młodzi przyjechali głównie posłuchać muzyki, a starsze pokolenie – zwłaszcza czterdziestolatków – powspominać i odszukać siebie na zdjęciach prezentowanych w muzeum podczas wystawy materiałów archiwalnych, odnalezionych przez łódzki IPN.
Walter Chełstowski dawny organizator FMR
- To, co się teraz dzieje, to radość i frajda. Sam byłem ciekaw jak to będzie. Jestem jednak zadowolony. Podchodzili do mnie ludzie sprzed dwudziestu lat, prosili o autografy, padło ileś pytań czy mam coś z archiwum. Tegoroczny festiwal wymyśliło miasto. Nie jest to sztuczny pomysł, wszystko działo się naturalnie. Poczułem się jak w wehikule czasu.
Głównie urazy
Specjalnie na festiwal uruchomiono dodatkowe karetki. W sumie na Izbę Przyjęć trafiło 16 osób, w tym jedną pozostawiono w szpitalu. W ciągu dwóch dni udzielono na miejscu pomocy 19 festiwalowcom, z czego 11 zostało hospitalizowanych. Ponadto karetki powiatowe wyjeżdżały trzy razy z pomocą, a z tych zdarzeń dwie osoby trafiły do szpitala. Główne przyczyny tych wypadków to urazy – otarcia, pobicia, załamania.
Katarzyna Chilińska