Gdy poprosiliśmy o przybliżoną wartość, odparła, że jest teraz na spotkaniu i nie ma czasu. Po pytaniu, kiedy nie będzie zajęta, rzuciła słuchawką. PiS, zwłaszcza w drugiej turze wyborów prezydenckich, prowadzi w Krakowie bardzo intensywną i kosztowną kampanię wyborczą. Jako komitet ogólnopolski, jest w bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż komitety lokalne - na przykład konkurencyjny komitet Jacka Majchrowskiego. Może bowiem elastycznie przerzucać wyborcze wydatki zaoszczędzone np. w jednym mieście do drugiego, pod warunkiem, że zmieści się w limicie ogólnokrajowym. - Gdyby taki komitet uznał, że zależy mu tylko na wyborach w jednej gminie, mógłby wydać tam na kampanię cały limit krajowy. Przepisy na to pozwalają - mówi Adam Sawicki z Fundacji im. S. Batorego, koordynator projektu monitoringu finansowania samorządowej kampanii wyborczej.
Bez tajemnic w Platformie
Właśnie wysokość limitu krajowego PiS chcieliśmy poznać. - To niemożliwe, by nie znali limitu. Wszystkie partie obliczają go już na początku kampanii. Bez znajomości limitu nie da się monitorować wydatków - mówi Andrzej Wyrobiec, pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej. W PO bez problemu podano nam ich limit z dokładnością do złotówki. Wynosi on 30 mln 246 tys. 132 zł na kampanię w całym kraju. Limit PiS, przez sztabowców Platformy szacowany jest na około 40 mln zł. Różnica wynika z tego, że PiS zarejestrował swoich kandydatów w większej liczbie okręgów wyborczych. A przy obliczaniu limitu brana jest pod uwagę liczba mieszkańców i mandatów w danym okręgu.
Reklama z urzędu
Tajemnicy z wysokości limitu nie robi też sztab Jacka Majchrowskiego. Na kampanię kandydata na prezydenta i radnych może on wydać w sumie 430 tys. 595 zł 25 gr. - Z wpłat sympatyków zebraliśmy więcej pieniędzy, ale nie możemy wydać ich na kampanię. Zgodnie z przepisami zostaną one przeznaczone na cel charytatywny - powiedział Zbigniew Bury, pełnomocnik komitetu wyborczego Jacka Majchrowskiego. Sam prezydent dwa dni temu przyznał, że jego limit na kampanię jest na wyczerpaniu i sugerował, że kontrkandydat wydał już na kampanię przynajmniej trzy razy więcej. Tymczasem wczoraj w lokalnej prasie pojawiły się dwie reklamy sfinansowane przez urząd miasta, w których Jacek Majchrowski zaprasza krakowian na otwarcie fontanny na Plantach i informuje, że w przyszłym roku krakowianie będą mogli korzystać z krytej pływalni na Kurdwanowie. - W pierwszej reklamie, choć mocno naciąganej, można uznać, że urzędujący prezydent ma prawo zaprosić mieszkańców na taką uroczystość. Ale druga to już wyraźny przykład finansowania
kampanii wyborczej z pieniędzy publicznych - komentuje Grażyna Kopińska, dyrektor Programu Przeciw Korupcji realizowanego przez Fundację im. S. Batorego. Rzecznik prezydenta Marcin Helbin nie widzi w tym nic nagannego. - Nie jest to żaden wybieg. Wielokrotnie zamieszczaliśmy w lokalnej prasie podobne ogłoszenia - dodaje Helbin.
Wyrównanie szans
Przedstawiciele Fundacji Batorego również zwrócili uwagę na nierówne szanse w finansowaniu kampanii przez komitety ogólnopolskie i lokalne. Grażyna Kopińska zapowiedziała, że fundacja będzie postulować zmianę przepisów, by wszystkie komitety rozliczały się z kampanii na poziomie powiatu. Ma to ułatwić także monitorowanie wyborczych wydatków.
MAŁGORZATA NITEK