Duży może więcej
Teresa Gorczyca, pełnomocnik finansowy PiS odmówiła wczoraj podania "Gazecie Krakowskiej", ile wynosi limit wyborczych wydatków partii. Stwierdziła, że nie może podać tej liczby, bo nie zostały jeszcze obliczone cząstkowe limity w gminach.
23.11.2006 | aktual.: 23.11.2006 08:44
Gdy poprosiliśmy o przybliżoną wartość, odparła, że jest teraz na spotkaniu i nie ma czasu. Po pytaniu, kiedy nie będzie zajęta, rzuciła słuchawką. PiS, zwłaszcza w drugiej turze wyborów prezydenckich, prowadzi w Krakowie bardzo intensywną i kosztowną kampanię wyborczą. Jako komitet ogólnopolski, jest w bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż komitety lokalne - na przykład konkurencyjny komitet Jacka Majchrowskiego. Może bowiem elastycznie przerzucać wyborcze wydatki zaoszczędzone np. w jednym mieście do drugiego, pod warunkiem, że zmieści się w limicie ogólnokrajowym. - Gdyby taki komitet uznał, że zależy mu tylko na wyborach w jednej gminie, mógłby wydać tam na kampanię cały limit krajowy. Przepisy na to pozwalają - mówi Adam Sawicki z Fundacji im. S. Batorego, koordynator projektu monitoringu finansowania samorządowej kampanii wyborczej.
Bez tajemnic w Platformie
Właśnie wysokość limitu krajowego PiS chcieliśmy poznać. - To niemożliwe, by nie znali limitu. Wszystkie partie obliczają go już na początku kampanii. Bez znajomości limitu nie da się monitorować wydatków - mówi Andrzej Wyrobiec, pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej. W PO bez problemu podano nam ich limit z dokładnością do złotówki. Wynosi on 30 mln 246 tys. 132 zł na kampanię w całym kraju. Limit PiS, przez sztabowców Platformy szacowany jest na około 40 mln zł. Różnica wynika z tego, że PiS zarejestrował swoich kandydatów w większej liczbie okręgów wyborczych. A przy obliczaniu limitu brana jest pod uwagę liczba mieszkańców i mandatów w danym okręgu.
Reklama z urzędu
Tajemnicy z wysokości limitu nie robi też sztab Jacka Majchrowskiego. Na kampanię kandydata na prezydenta i radnych może on wydać w sumie 430 tys. 595 zł 25 gr. - Z wpłat sympatyków zebraliśmy więcej pieniędzy, ale nie możemy wydać ich na kampanię. Zgodnie z przepisami zostaną one przeznaczone na cel charytatywny - powiedział Zbigniew Bury, pełnomocnik komitetu wyborczego Jacka Majchrowskiego. Sam prezydent dwa dni temu przyznał, że jego limit na kampanię jest na wyczerpaniu i sugerował, że kontrkandydat wydał już na kampanię przynajmniej trzy razy więcej. Tymczasem wczoraj w lokalnej prasie pojawiły się dwie reklamy sfinansowane przez urząd miasta, w których Jacek Majchrowski zaprasza krakowian na otwarcie fontanny na Plantach i informuje, że w przyszłym roku krakowianie będą mogli korzystać z krytej pływalni na Kurdwanowie. - W pierwszej reklamie, choć mocno naciąganej, można uznać, że urzędujący prezydent ma prawo zaprosić mieszkańców na taką uroczystość. Ale druga to już wyraźny przykład finansowania
kampanii wyborczej z pieniędzy publicznych - komentuje Grażyna Kopińska, dyrektor Programu Przeciw Korupcji realizowanego przez Fundację im. S. Batorego. Rzecznik prezydenta Marcin Helbin nie widzi w tym nic nagannego. - Nie jest to żaden wybieg. Wielokrotnie zamieszczaliśmy w lokalnej prasie podobne ogłoszenia - dodaje Helbin.
Wyrównanie szans
Przedstawiciele Fundacji Batorego również zwrócili uwagę na nierówne szanse w finansowaniu kampanii przez komitety ogólnopolskie i lokalne. Grażyna Kopińska zapowiedziała, że fundacja będzie postulować zmianę przepisów, by wszystkie komitety rozliczały się z kampanii na poziomie powiatu. Ma to ułatwić także monitorowanie wyborczych wydatków.
MAŁGORZATA NITEK