Dutroux skazany na dożywocie
Belgijski pedofil-morderca Marc Dutroux
został skazany przez sąd w Arlon na karę dożywotniego
więzienia za trzy morderstwa, dziewięć porwań, za tortury, które
spowodowały śmierć czterech dziewczynek, i za wielokrotne gwałty.
22.06.2004 | aktual.: 22.06.2004 21:40
Zdaniem belgijskich specjalistów, 47-letni Dutroux nie ma szans na opuszczenie więzienia przed śmiercią, chyba że będzie w ostatnim stadium śmiertelnej choroby.
Jego wspólnicy dostali wyroki od 5 do 30 lat więzienia. Na 30 lat skazano jego byłą żonę, z zawodu nauczycielkę, 44-letnią Michelle Martin, a na 25 lat pomagającego mu bezrobotnego narkomana, 32- letniego Michela Lelievre'a.
Natomiast 62-letni Michel Nihoul, któremu nie udowodniono udziału w porwaniach i morderstwach, dostał tylko 5 lat za kierowanie bandą handlarzy żywym towarem i narkotyków.
Rodzice ofiar wyrazili rozczarowanie tym, że Martin i Lelievre mogą za kilkanaście lat wyjść na wolność, zwłaszcza jeśli zaliczy się im prawie 8-letni okres aresztu. Prawo belgijskie przewiduje, że dobrze sprawujący się recydywista może się ubiegać o wypuszczenie po odbyciu dwóch trzecich kary.
O winie oskarżonych zdecydował wcześniej sąd przysięgłych. Odczytanie wyroku przez przewodniczącego składu sędziów zawodowych Stephane'a Goux było transmitowane na żywo przez publiczne radio i telewizję francuskojęzycznej Belgii - rzecz bez precedensu w historii tutejszego sądownictwa.
Ogromne wrażenie zrobiły na słuchaczach i widzach słowa skierowane na koniec przez przewodniczącego Goux do każdego ze skazanych. "Marku Dutroux, wychodzi pan z tego jednak lepiej niż pańskie ofiary, których nie ma już na tym świecie" - powiedział.
Michelle Martin, jeśli jest pani kobietą uległą, radzę ograniczyć kontakty do ludzi mających dobry wpływ na otoczenie - zwrócił się do byłej żony Dutroux, która tłumaczyła swój udział w zbrodniach a to strachem przed mężem, a to jego zgubnym wpływem.
Michelu Lelievre, spotkałem pana w sądzie w Namur, gdzie był pan świadkiem w sprawie swojego brata, ściganego za czyny związane z narkotykami. Jeśli rzuci pan narkotyki, być może ma pan jeszcze przed sobą normalne życie po wyjściu na wolność - pouczył sędzia drugiego wspólnika.
Michelu Nihoul, pański wiek i pański stan zdrowia sprawiły, że pan zmądrzał. Był na to najwyższy czas - powiedział do czwartego ze skazanych.
Belgijski "proces stulecia" trwał prawie cztery miesiące i odbył się prawie w osiem lat po aresztowaniu Dutroux i jego wspólników w sierpniu 1996 roku. Ujawnienie ogromu ich zbrodni wywołało szok, a podejrzana nieudolność organów ścigania w tej sprawie - niemal rewolucyjne nastroje w Belgii.
Zamordowane dziewczynki - Julie i Melissa, An i Eefje - zyskały status niemal narodowych symboli, a ich rodzice - trybunów ludowych. Powszechne współczucie i sympatia otacza też dwie dziewczynki, dziś dorosłe kobiety, które przeżyły gehennę - Sabine i Letitię.
Nastroje społeczne, dodatkowo wzburzone nieudaną ucieczką Dutroux w 1999 roku, uspokoiły się nieco dopiero po dymisjach ministrów, po ogłoszeniu reformy wymiaru sprawiedliwości i policji i po przegranej rządu Jean-Luca Dehaenego w wyborach parlamentarnych w 1999 roku.
Proces nie przyniósł odpowiedzi na nurtujące wielu Belgów pytanie, czy Dutroux i jego wspólnicy mieli powiązania z szerszą siatką pedofilską, chronioną przez prominentów.
Takie podejrzenia od ośmiu lat pojawiają się wciąż w codziennych rozmowach Belgów i od czasu do czasu powracają na łamy gazet. Społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy - tych, którzy nie wierzą w "teorię spiskową", i tych, którzy są jej zaprzysięgłymi zwolennikami.
Mimo że śledztwo dotyczące bezpośrednio Dutroux i najbliższych mu osób trwało 7 i pół roku, nie objęło wszystkich wątków mogących świadczyć o powiązaniach z szerszym światem przestępczym czy z establishmentem. Są one badane w ramach oddzielnego śledztwa, którego jeszcze nie zamknięto.