Durczok: nie wk…aj mnie!
Kamil Durczok, jeden z najpopularniejszych prezenterów telewizyjnych, został przyłapany na tym, jak wulgarnie zwraca się do swoich pracowników.
16.02.2009 | aktual.: 16.02.2009 16:34
Do internetu wyciekło nagranie, na którym tuż przed emisją głównego wydania „Faktów”, domaga się od jednego ze swoich podwładnych wyczyszczenia stołu, który - jak mówi - jest "up...ny farbą". Pada przy tym kilka słów na "k” wobec człowieka, do którego prezenter zwraca się przez mikrofon per "Rurku".
Dziennikarz tak tłumaczył się ze swojego zachowania dla serwisu tvnfakty.pl: - Każdy, kto wie, jak wygląda telewizyjna kuchnia, wie też z jakim to się wiąże ciśnieniem. Na 20 minut przed "Faktami" nie ma czasu na piękną polszczyznę, tylko są krótkie żołnierskie słowa. Za to mi płacą, żeby 4 mln ludzi, które każdego dnia ogląda "Fakty" otrzymało dopracowany i najlepszy z możliwych produktów. To mój obowiązek, aby wszystkiego dopilnować.
W obronie Durczoka głos zabrała m.in. Dorota Gawryluk, prowadząca „Wydarzenia” w Polsacie: - Czas skończyć z hipokryzją. Dziennikarz nie musi być gładki i poprawny, jak na wizji. Czy rzeczywiście takie zachowanie prezentera można usprawiedliwiać? Wirtualna Polska pyta Michała Lewandowskiego, psychologa ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
WP:
Jak używanie tego typu słownictwa wpływa na pracowników?
Michał Lewandowski: Na pewno takie zachowanie bardzo negatywnie wpływa na pracowników i ich morale, zwłaszcza, kiedy weźmie się pod uwagę dysproporcję, jaka panuje między nimi, a samym Durczokiem. To, w jaki sposób gwiazdor TVN odezwał się do podwładnego, można uznać za oznakę złego wychowania.
WP: Dziennikarz tłumaczy, że „to jest wojna, a na wojnie nie ma czasu na dyplomatyczne słownictwo”. Czy można jego zachowanie usprawiedliwić?
- Takie zachowanie Kamila Durczoka można zrozumieć w związku ze stresem, jaki towarzyszy wejściu na antenę. To w pewnym sensie warunki ekstremalne, w których zachowujemy się inaczej niż zwykle, bardziej brutalnie, przynajmniej w warstwie werbalnej. Oczywiście dobrze by było, żeby do takich sytuacji nie dochodziło, ale one się zdarzają i będą się zdarzać. Wszyscy jesteśmy ludźmi i czasami nerwy nam puszczają.
WP: Z wypowiedzi innych dziennikarzy wynika, że używanie wulgaryzmów to norma w ich pracy. Jak mówi Dorota Gawryluk, wszyscy dziennikarze klną jak szewcy.
- Niestety taka jest prawda, choć jako psycholodzy bardzo byśmy chcieli, żeby ludzie odnosili się do siebie serdecznie, w sposób kulturalny i z szacunkiem. Nie jest to jednak wyłącznie przypadłość środowiska dziennikarskiego, ale specyfika pracy na wysokich stanowiskach w dużych korporacjach, które wiążą się z dużą odpowiedzialnością, napięciem. Wówczas język staje się bardziej soczysty.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska