Dudek: katalogi to lektura trudna i mało atrakcyjna

Według Dudka, przy publikacji katalogów nie unikniemy pewnego języka służb, jeśli mamy odtwarzać jakie zapisy zachowały się w kartotekach. Zaznaczył, że gdyby w katalogach używano innego języka, IPN mógłby się spotkać z zarzutami, że manipuluje i używa innych określeń.

Przy tego typu publikacji jesteśmy skazani na posługiwanie się językiem służb specjalnych PRL - mówił. Zaznaczył, że według niego trudno wyobrazić sobie inną formę opublikowania materiałów w katalogach.

Dudek zaznaczył, że publikacja katalogów w takiej formie to realizacja ustawy. Tak wyglądają po prostu wypisy z materiałów ewidencyjnych służby bezpieczeństwa. Ustawa nakłada obowiązek, żeby te wypisy odnośnie określonych grup osób przedstawić, i tyle - mówił.

Pytany o znaczenie informacji zawartych w katalogach i sens ich publikacji Dudek odpowiedział, że poza wymogiem ustawowym, np. jeśli chodzi o listę funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, to jest to "lista hańby", natomiast lista osób inwigilowanych, to tak naprawdę lista ofiar.

Zdaniem Dudka, każda lista jest tylko pewną niezwykle skrótową informacją, natomiast nie prowadzi ona do celu, jakim jest poznanie szerszego kontekstu. Poznaniu takiego kontekstu, jak powiedział, służą publikacje naukowe.

We wtorek IPN rozpoczął publikację katalogów. Zgodnie z nową ustawą lustracyjną, która 15 marca weszła w życie, Instytut miał w pół roku zacząć publikować katalogi: osób, które miały współpracować z tajnymi służbami PRL (ten katalog zakwestionował w maju Trybunał Konstytucyjny); oficerów służb PRL, osób przez nie rozpracowywanych oraz przywódców PRL. IPN miał też podać informacje o zapisach co do osób pełniących ważne funkcje publiczne.