PolskaDuch zmarłego wskazał, gdzie spoczywa ciało?

Duch zmarłego wskazał, gdzie spoczywa ciało?

Ratownicy i strażacy przez miesiąc bezskutecznie szukali ciała Józefa L. Podobno dusza tragicznie zmarłego sama wskazała miejsce swojego spoczynku. Jasnowidz Krzysztof Jackowski mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że kilkukrotnie doświadczył zadziwiającego kontaktu z duchami.

Duch zmarłego wskazał, gdzie spoczywa ciało?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

23.10.2009 08:18

Dwa lata temu, 21 sierpnia, gwałtowna burza przeszła nad mazurskimi jeziorami, przewracając ok. 40 jachtów i łodzi. W kolejnych dniach ratownicy odnaleźli ciała 11 osób. Przez miesiąc nikomu nie udało się znaleźć zwłok ostatniej ofiary białego szkwału – Józefa L.

W sobotę, późnym popołudniem, miesiąc po zaginięciu, zrozpaczona rodzina przyjeżdża do domu Krzysztofa Jackowskiego. Ku zaskoczeniu jasnowidza, przywożą ze sobą dwa pakowne worki ubrań zaginionego i kilka fotografii. – To o wiele za dużo, bo zwykle do wizji wystarczy, na przykład, skrawek ubrania lub zdjęcie – mówi Jackowski. Zostawiają oba worki w przedpokoju i wychodzą. Kilkanaście minut później jasnowidz chwyta za worki, chcąc przenieść je do gabinetu. Ma wtedy wizję. Widzi wodę, brzeg, wyraźnie postrzega miejsce, w którym leży ciało Józefa L. Zaprzecza, żeby kiedykolwiek wcześniej tam był. Szkic przekazuje rodzinie. Ta oddaje go policji, która rozpoznaje obszar oddalony o cztery kilometry od miejsca zatopienia jachtu.
30 sierpnia media obiega informacja: „Strażacy odnaleźli ciało ostatniej ofiary białego szkwału, który ponad miesiąc temu przeszedł nad Mazurami. Ciało leżało w miejscu niewidocznym z brzegu ani wody – rodzinie wskazał je jasnowidz”.

– Śmiem twierdzić, że Józef L. przyjechał do mnie razem ze swoją rodziną. Może śmiesznie to zabrzmi, ale ten człowiek chciał zostać odnaleziony i przekazał mi impuls, gdzie są jego zwłoki – mówi Jackowski. Na ogół żeby odnaleźć ciało, trzeba przeprowadzić wizję, a w tym przypadku było zupełnie inaczej. Wystarczyło, że wziął worki w ręce, a wizja przyszła sama. Gdyby ludzka pamięć trwała tylko do śmierci, rozważa Jackowski, to nigdy nie udałoby mi się wskazać miejsca oddalonego o cztery kilometry od miejsca utonięcia Józefa L., gdyż ciało ofiary dopłynęło tam już po jej śmierci, kiedy fizyczna pamięć zmarłego już nie działała.

Życie po śmierci

Jasnowidz mówi, że zmarli nie dbają o to, co się stanie z ich ciałem. To po co go szukają? Bo dusze po śmierci nadal myślą i mają ścisły kontakt z rodziną. A ponieważ rodzina utożsamia zmarłego z ciałem, więc on pomaga w tym, żeby je odnaleźć. Jasnowidz wspomina sprawę zaginęcia 3,5-letniej Magdy M. z Gdańska. Dziewczynka przebywała u swojej babci w Krakowie. Podczas wspólnego spaceru Magda M. nagle zniknęła. Po kilku dniach bezskutecznych poszukiwań rodzina poprosiła o pomoc Jackowskiego. – Powiedziałem, że utopiła się w Wiśle i wskazałem dokładne miejsce, w którym następnego dnia została odnaleziona – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Skąd wiedział? Twierdzi, że to dziecko i jego pamięć wskazały mu miejsce, w którym leżały zwłoki. Dzięki nim odkrywa miejsca, w których nigdy nie był i których nie widział. Mówi, że wszystko, co robimy, jest możliwe do odczytania przez kogoś innego. Nawet to, co zrobimy z ciałem zmarłego, może być odtworzone, właśnie przez niego samego.

Podobne historie pokazują, że nie trzeba odnosić się do religii, żeby mówić o życiu po śmierci. Kontakt ze zmarłymi, poza jasnowidzami, mają też zwykli ludzie. Paulina P. opowiada, że śmierć jej dziadka, Mariana Z., zaskoczyła wszystkich domowników. Rzadko chorował, więc nikt nie przypuszczał, że w ciągu zaledwie kilku dni sepsa odbierze mu życie. Był inżynierem, więc sam wybudował dom na działce. Planował zamieszkać w nim na starość. Po śmierci właściciela w domku tym zaczęło dochodzić do dziwnych zdarzeń. Rodzina podejrzewa, że to dusza Mariana Z. nie potrafiła oderwać się od ziemi.

Po śmierci mężczyzny jego żona, Halina, nazywana przez zmarłego Halszką, miała sen. Śnił jej się mąż, który w charakterystyczny dla siebie w sposób, świadczący o stanie napięcia i podenerwowania, tupał nogą. Krzyczał do niej: „Halszka, zabierz stąd te psy, bo one mogą tu zginąć!”. Gdy Halina obudziła się, sen ten wydał jej się bardzo realny. Zdziwiła się, bo przecież psów w domu nie mieli. Jak co dzień wyszła do ogródka. Nie kryła zdziwienia, widząc psy stojące przy bramie – suczkę ze szczeniakami. Marian Z., jako inżynier, miał swoją ulubioną skrzynkę z narzędziami. Trzymał ją na podorędziu, tak, żeby zawsze móc sięgnąć po potrzebne narzędzia. Po jego śmierci, wspomina Paulina P., nikt tej skrzynki nie mógł znaleźć. Dopiero dwa lata później, przypadkiem, skrzynka znalazła się w miejscu w ogóle nieodwiedzanym przez rodzinę i zmarłego. – Znajdowała się pod jakimś regałem, na którym leżało mnóstwo nieużywanych rzeczy. Dziadek nigdy by jej tam nie wsadził, gdyż zawsze lubił mieć ją pod ręką – mówi Paulina P.
Więc skąd się skrzynka tam wzięła? Rodzina interpretowała to tak, że dziadek schował ją już po swojej śmierci, chcąc w ten sposób dać znak rodzinie, że wciąż żyje.

Dziwne rzeczy działy się także na strychu. Od czasu do czasu, szczególnie w nocy, mieszkańcy słyszeli kroki. Któregoś dnia Paulina P. wypoczywała w domku w obecności babci i cioci w sile wieku. Było już późno, kiedy Paulina P. usłyszała na górze kroki. – Jakby ktoś głośno chodził – mówi. Powiedziała o wszystkim babci, która skwitowała sytuację krótkim: „To pewnie ciocia”. Dopiero po latach Paulina P. dowiedziała się, że ciocia zaprzeczyła, żeby to ona w nocy chodziła. Wszystkie świadectwa wskazywały na dziadka.

Błędna wizja?

Najdziwniejsze spotkanie Jackowskiego ze zmarłym? Jasnowidz wspomina program „Eksperyment jasnowidz”. Policjanci dostarczali zdjęcia, a on, przed kamerą, starał się opowiedzieć o zdarzeniu. Pewnego dnia dostał fotografię mieszkanki Częstochowy. Zrobił wizję. Powiedział o brutalnym morderstwie i opisał szczegółowo miejsce, w którym zostało ukryte ciało. Policja uznała wizję Jackowskiego za mało prawdopodobną. Spekulowali, że kobieta wyjechała raczej z jakimś Niemcem za granicę.
- Załamałem się tym, że powychodziły mi bzdury – mówi jasnowidz. Na drugi dzień jeszcze raz usiadł do sprawy. Również tym razem w obecności telewizyjnych kamer i również posługując się jedynie zdjęciem. Powiedział dwa zdania: „Wychowała mnie babcia Fredzia. Przeżyłam śmierć Bogdana”. Matka zaginionej poprosiła ekipę, żeby pokazali jej nagrania z wizji Jackowskiego. Powiedziała, że jej córkę faktycznie wychowywała babka Fredzia, a jej ojciec miał na imię Bogdan. Te dwa zdania idealnie pasowały do jej życia zaginionej: – Jak to wytłumaczyć? Wnioskuję, że wizję opowiedziała mi sama zaginiona, więc w sposób doczesny musiała żyć jeszcze jako dusza.

Zdarza się, że jeszcze za życia ludzie przeczuwają szczegóły swojej śmierci. 29 września 1944 r. Jerzy K. zostaje ciężko ranny w Powstaniu. Trafia do szpitala polowego, gdzie lekarze spisują go na straty. Tego dnia obchodzi imieniny już dawno nie żyjący, zmarły podczas wojny ojciec rannego – Michał. Jerzy K. przez całe życie wspominał, że tego dnia ojciec przyszedł do niego, ratując mu życie, tak jakby mimo swojej śmierci przez cały czas nad nim czuwał. Mówił, że jego rodzony ojciec darował mu życie i powtórnie przyjdzie i zabierze go z tego świata. I faktycznie, dokładnie 65 lat po tym wydarzeniu, w dniu imienin swojego ojca, 29 Jerzy K. umiera.

Czy podobne historie świadczą o istnieniu życia po śmierci? Jackowski zapewnia, że tak. Wątpliwości pozostawia fakt, że spotkania żywych ze zmarłymi wciąż pozostają raczej w sferze opowieści.

Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Krzysztof Jackowski jest najpopularniejszym polskim jasnowidzem. Zasłynął ze współpracy z polską policją i udziału w programie "Eksperyment jasnowidz", w którym poszukiwał zaginionych osób. Jego postać wzbudza wiele kontrowersji. W jednym z wywiadów jasnowidz przyznał, że zdarza mu się mylić, ale trafionych wizji ma znacznie więcej niż błędnych.

A Ty? Uważasz, że zmarli mogą kontaktować się z żywymi? Wypowiedz się!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)