Trwa ładowanie...
d3h5kvq
13-12-2005 05:50

Duch przeciw literze

Prawo jest ślepe. Nie ma względu na osoby, ale też nie bierze pod uwagę sytuacji nadzwyczajnych, nieprzewidywalnych, wyjątkowych, kiedy po wydaniu wyroku nie potrafimy powiedzieć: "sprawiedliwości stało się zadość". Mimo że sędziowie wydali werdykt zgodnie z prawem, budzi się w nas przekonanie, iż prawo stosowane stereotypowo i ściśle proceduralnie kogoś skrzywdziło - pisze Anna Mateja w "Tygodniku Powszechnym".

d3h5kvq
d3h5kvq

Po raz pierwszy na szeroką skalę prawo łaski zaczęto krytykować w XVIII i XIX w. O ile jednak niedawne postulaty zniesienia prezydenckiego prawa łaski zostały wywołane przede wszystkim podejrzeniami o wykorzystywanie go do załatwiania interesów politycznych, zarzuty sprzed ponad 200 lat były bardziej rozbudowane. Uważano więc, że prawo łaski narusza równość obywateli wobec prawa, bo o wymierzeniu przestępcy kary powinna decydować ustawa, a nie wola jednostki, choćby i króla. Dopatrywano się w tym wręcz aktu samowoli królewskiej i źródła nieuzasadnionych przywilejów. Prawo łaski miało też podważać trójpodział władzy w państwie: władza wykonawcza ingerowała wszak w decyzje władzy sądowniczej.

Mimo jednak zniesienia podczas następnych dwustu lat procesu inkwizycyjnego, tortur, nieporównywalnego z tamtymi czasami ograniczenia stosowania kary śmierci i złagodzenia prawa karnego w ogóle - prawo łaski pozostało. Zniesiono je tylko w jednym państwie - Francji za czasów rewolucji w 1791 r. (przywrócono je dziesięć lat później, po przesileniu rewolucyjnym, za czasów pierwszego konsulatu).

Stanisław Leśniak, dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Rzeszowie, znalazł w kartotekach jednego z podległych zakładów dwie osoby, którym w ostatnich dziesięciu latach pozwolono skorzystać z prawa łaski. Pierwszą był młodociany, skazany na rok pozbawienia wolności za kradzieże radioodbiorników samochodowych; drugą osoba dorosła, którą osadzono za drobne włamania. Dyrektor Leśniak nie dziwi się ani nie komentuje. Zdaje sobie sprawę, że w ustawodawstwie wielu krajów zachodnioeuropejskich czyny obu osób zakwalifikowano by jako wykroczenia, a ich sprawcy nigdy nawet by się nie otarli o zakład karny. Ale...

- Sądy wydały wyrok zgodnie z obowiązującym kodeksem karnym, który takie czyny kwalifikuje jako przestępstwo - podkreśla Leśniak. - Zgodnie z prawem, a właściwie wolą jego twórcy - ustawodawcy, skazani musieli się znaleźć w zakładzie karnym. Trudno jednak opędzić się od wątpliwości, czy aby surowość wyroku w tych przypadkach była właściwym sposobem “odpokutowania win”. A jeśli, szczególnie młodym osobom, pobyt w zakładzie nie tyle uświadomi zło, jakie popełnili, ile przyuczy do czynienia zła jeszcze większego? Zdemoralizuje ich, napiętnuje w społeczności, bo “są tymi, co siedzieli”?

d3h5kvq

Sytuacja w więziennictwie i stopień represyjności prawa karnego nie jest bez znaczenia dla kwestii, wobec kogo najczęściej stosuje się pozostające w gestii prezydenta (na podstawie art. 139 Konstytucji) prawo łaski. Większość przypadków dotyczy osób, które w bardziej liberalnym systemie prawnym być może w ogóle nie stanęłyby przed koniecznością pobytu w zakładzie karnym. Wnioski z reguły kierowano z uwagi na okoliczności, jakie wystąpiły po wydaniu wyroku. Co też znamienne, prezydent Kwaśniewski nie podpisywał aktów ułaskawienia zbyt szczodrze, jakby obawiając się stępienia ostrza w sumie dość represyjnego systemu prawa karnego w Polsce.

Prawo łaski, jak pisze m.in. Tomasz Grzegorczyk w “Komentarzu do kodeksu postępowania karnego”, jest “wentylem bezpieczeństwa”. I, jak z kolei chce orzecznictwo, jest stosowane wówczas, gdy “wymagają tego względy humanizmu i sprawiedliwości, a nie można uczynić im zadość w drodze postępowania sądowego”. Nie naprawia jednak błędów, jakie mógłby popełnić sąd - wtedy wyrok można byłoby zaskarżyć i sprawa wróciłaby na drogę normalnego postępowania procesowego. Prawo łaski wreszcie nie podważa kompetencji sądów, ani nie obala ich wyroku.

Niewykluczone zresztą, że w najbliższych tygodniach publiczne poczucie sprawiedliwości zostanie wystawione na próbę porównywalną z rozpoczęciem procedury ułaskawienia Zbigniewa Sobotki i Andrzeja Jagiełły, zamieszanych w aferę starachowicką. To prawdopodobne oskarżenie Otylii Jędrzejczak o nieumyślne spowodowanie śmierci brata w wypadku samochodowym. Jeśli sąd wycofa się ze sformułowania adekwatnego do przewinienia werdyktu tylko dlatego, że Jędrzejczak jest świetną pływaczką, a przez to, że nieumyślnie zabiła osobę bardzo sobie bliską, już otrzymała niezwykle gorzką pokutę, wiele osób może dojść do przekonania, że państwo prawa nie działa w Polsce tak sprawnie, jak powinno. Z drugiej strony, jeśli otrzyma ona mniej lub bardziej surowy wyrok i będzie zmuszona nałożoną karę odbyć, niejeden będzie przekonany, że taki ciąg dalszy jest dla Jędrzejczak krzywdzący.

- Co jest lepsze? - pyta prof. Hołówka. - Pozwolić, by stu przestępców odeszło wolno, czy też by skazano jednego niewinnego? Co najmniej od czasów Johna Locke’a, czyli liberalizacji prawa, to problem ciągle dyskutowany i raczej nierozwiązywalny. Jednak sugestie co do decyzji zawsze są podobne: większym skandalem moralnym jest skazanie w oficjalnym procesie niewinnego niż niewydolność sądu lub policji, która kończy się pobłażliwością dla przestępców.

Anna Mateja

d3h5kvq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3h5kvq
Więcej tematów