Drzewiecki: jestem zawsze do dyspozycji premiera
Mirosław Drzewiecki, jeden z bohaterów "afery hazardowej" zwołał konferencję prasową, podczas której wyjaśnia swój udział w pracach nad zmianami w ustawie o grach losowych. Z zapisów rozmów sporządzonych przez CBA wynika, że politycy PO (m.in. Chlebowski i Drzewiecki) lobbowali za korzystnymi dla tych biznesmenów zapisami w ustawie o grach losowych.
03.10.2009 | aktual.: 03.10.2009 13:37
Na pytanie czy nie ma powodów do dymisji Drzewiecki odparł: jestem zawsze do dyspozycji premiera, jeżeli premier tak będzie uznawał, to oczywiście.
"Chlebowski nigdy ze mną nie rozmawiał nt. ustawy"
- Szef sejmowej komisji finansów Zbigniew Chlebowski nigdy ze mną nie rozmawiał nt. ustawy o grach losowych - podkreślił Drzewiecki. "Na pewno ze mną na ten temat (Chlebowski) nie rozmawiał" - oświadczył.
Dodał też, że Ryszard Sobiesiak nigdy nie prosił go o to, aby resort sportu zrezygnował z dopłat zawartych w projekcie nowelizacji ustawy o grach losowych. Zaznaczył też, że nigdy nie rozmawiał z Sobiesiakiem telefonicznie nt. ustawy.
"O operacji CBA dowiedziałem się z gazet"
Minister Mirosław Drzewiecki poinformował, że o operacji CBA w sprawie nieprawidłowości w pracach nad projektem ustawy o grach losowych dowiedział się z gazet. Dodał, że o tym, iż Ryszard Sobiesiak jest skazany wyrokiem sądu za korupcję dowiedział się także z prasy. - Pana Ryszarda Sobiesiaka znam od ponad 10 lat. Wydawał mi się zawsze sympatycznym człowiekiem, z którym można pograć w golfa - powiedział. Dodał, że znajomość ta miała "charakter sportowy".
Zaznaczył też, że Sobiesiak zwrócił się do niego z prośbą o znalezienie pracy dla jego córki. - Prawdą jest, że na jednym ze spotkań pan Sobiesiak rozmawiał ze mną na ten temat, że ma bardzo dobrze wykształconą córkę, (...) że dobrze się zna na branży hotelarskiej i w związku z tym czy w naszym zasięgu jest jakaś dobra praca, która dawałaby szansę wykorzystania jej możliwości. (...) Ta sprawę poleciłem swojemu asystentowi - zaznaczył.
Ministerstwo SiT było zainteresowane dopłatami
Mirosław Drzewiecki powiedział, że Ministerstwo Sportu i Turystyki zainteresowane było możliwością dopłat z tytułu ustawy o grach wzajemnych. Podkreślił, że jego resort otrzymywałby 8% z wpływów do budżetu, wynikających z tej ustawy. Pieniądze te miały być przeznaczone na dofinansowanie inwestycji sportowych w Narodowym Centrum Sportu.
Minister wyjaśnił, że Narodowe Centrum Sportu pierwotnie miało składać się ze stadionu narodowego, hali widowiskowej, pływalni i budynku administracyjnego. Według Drzewieckiego rzeczą najważniejszą było zapewnie skutecznego finansowania dla stadionu narodowego i innych stadionów.
- Uznałem, że najważniejszą rzeczą jest takie finansowanie, które nie będzie budziło wątpliwośći UEFA i będzie finansowaniem pewnym. Jedynym takim finansowaniem jest oczywiście finansowanie z budżetu państwa - mówił.
W lutym - jak powiedział - rząd zdecydował, że Stadion Narodowy będzie finansowany właśnie z budżetu.
Według Drzewieckiego, w kwietniu 2008 roku wiceminister finansów Jacek Kapica zwrócił się do niego z pismem czy ministerstwo sportu jest zainteresowane finasowaniem Euro2012 z dopłat do gier losowych. - Wtedy w sposób bardzo odpowiedzialny odpowiedzieliśmy, że chcemy finasować Stadion Narodowy z budżetu państwa, dlatego, że pieniądze z dopłat niewiadomo kiedy będą, po drugie nie wiadomo w jakiej wysokości można się ich spodziewać - mówił.
Na początku 2009 roku - jak podkreślił - "sytuacja gospodarcza zmieniła się w stosunku do 2008 roku". - Patrząc na możliwości finansowe państwa zmieniliśmy koncepcję. Uznaliśmy, że wszystko wokół stadionu będzie zabudową komercyjną i o tym będzie decydowało miasto Warszawa - podkreślił.
Według ministra dopłaty dla ministerstwa sportu z tzw. ustawy hazardowej "nie zabezpieczałyby w ogóle budowy stadionu". - W związku z tym moja determinacja żeby budować stadion z środków budżetowych - tłumaczył. W prokuraturze Klub Parlamentarny PiS złożył wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego ws. "uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa przez wysokich urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Sportu i Turystyki w tym Prezesa Rady Ministrów pana Donalda Tuska i Ministra Sportu i Turystyki pana Mirosława Drzewieckiego".
W uzasadnieniu tego wniosku posłowie PiS sugerują, że premier Tusk mógł poinformować Mirosława Drzewieckiego, o prowadzonej przez CBA akcji "Black Jack". Z kolei a ten ostatni mógł przekazać informacje na ten temat biznesmenowi Ryszardowi Sobiesiakowi.
Czwartkowa "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według "Rz" - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.
Według "Rz" dwaj zamieszani w sprawę politycy PO to: dotychczasowy szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski (jednocześnie szef Komisji Finansów Publicznych, gdzie miał trafić projekt) oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki (pieniądze z dopłat miały być przeznaczone na przygotowanie Euro2012). "Rz" podała, że obaj mieli lobbować w interesie firm hazardowych.
Zgodnie z zapowiedzią premiera Donalda Tuska Kancelaria Prezesa Rady Ministrów opublikowała na swoich stronach