Drżenie niewidzialnych rąk
Nawet najbardziej zatwardziali neoliberałowie błagają dziś rządy o interwencję i żebrzą o wsparcie podatników – pisze niemiecki socjolog Ulrich Beck.
16.06.2008 | aktual.: 16.06.2008 10:38
Sztuki akt pierwszy: Czarnobyl. Akt drugi: groźba katastrofalnych zmian klimatycznych. Akt trzeci: zamachy terrorystyczne z 11 września. Akt czwarty: kurtyna idzie w górę, na scenie pojawia się groźba globalnego kryzysu finansowego. Główne postacie dramatu to zatwardziali neoliberałowie, którzy w obliczu tych zagrożeń nawrócili się i nie wierzą już w wolny rynek, lecz w państwowy interwencjonizm. Modlą się i błagają o litość w oczekiwaniu na interwencję państwa i pokaźną jałmużnę wypłacaną z pieniędzy podatników, tę samą, którą – dopóki biznes się kręcił – uważali za wymysł diabła.
Bicie na alarm
Na naszych oczach na światowej scenie rozgrywa się komedia neofitów. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten gorzki posmak rzeczywistości. Bo to nie robotnicy, socjaldemokraci, komuniści, biedni czy ludzie na zasiłku proszą dziś państwo, by ratowało gospodarkę, lecz szefowie banków i wysocy rangą menedżerowie międzynarodowych koncernów.
John Lipsky, jeden z dyrektorów Międzynarodowego Funduszu Walutowego i znany fundamentalista wolnorynkowy, bije na alarm i wzywa szefów rządów państw członkowskich, by zrobili dokładnie to, co im jeszcze do niedawna odradzał z głębi serca – żeby zasilili rynki finansowe potężnym zastrzykiem gotówki, zapobiegając tym samym światowemu krachowi gospodarczemu. Gdy sam Lipsky apeluje do polityków, by pomyśleli o tym, co wcześniej nie przeszłoby im przez myśl, staje się jasne, że sytuacja jest poważna. Widmo „rzeczy niewyobrażalnych”, krążące obecnie po świecie, ma za zadanie przywoływać wspomnienia kryzysów z poprzedniego stulecia i uratować banki przed katastrofą.
Joseph Ackermann z Deutsche Banku przyznaje, że nie wierzy już w uzdrawiającą moc rynku. Nie mija jednak chwila, a wycofuje się rakiem, twierdząc, że nie wątpi w stabilność systemu finansowego. Pokrzepiające, nieprawdaż? Gdyby ten szanowany bankier zdobył się na szczerość, musiałby przyznać, że dzieje obecnego kryzysu to historia niedomagań samego rynku i że zakłopotanie albo zgoła zwykła ignorancja króluje zarówno wśród zwolenników państwowego interwencjonizmu, jak i bezkrytycznych zwolenników wolnorynkowej niewidzialnej ręki.
Ulrich Beck
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".