Drugi dzień procesu Dutroux: akt oskarżenia i mowy obrończe
Drugi dzień procesu belgijskiego pedofila-mordercy Marca Dutroux i jego wspólników ma upłynąć na odczytywaniu aktu oskarżenia przez prokuratora i na składaniu pierwszych oświadczeń przez obrońców.
Być może rozpocznie się też przesłuchiwanie oskarżonych. Dutroux, jego żona Michelle Martin, wspólnicy Michel Nihoul i Michel Lelievre odpowiadają przede wszystkim za porwania, uwięzienie sześciu dziewczynek w wieku od 8 do 19 lat, wielokrotne gwałty i zamordowanie czterech z nich.
Oskarżeni nawzajem obarczają się odpowiedzialnością. Dutroux, Martin i Lelievre tylko częściowo przyznają się do popełnienia zarzucanych im czynów, przy czym wszyscy troje wskazują na Nihoula jako "zamawiającego" porwania. Nihoul zaprzecza udziałowi w zbrodniach. Martin i Lelievre twierdzą, że Dutroux manipulował nimi i zastraszał.
Pierwszy dzień procesu w południowobelgijskim miasteczku Arlon był w poniedziałek niemal w całości poświęcony wyłonieniu członków ławy przysięgłych. Zasiadło na niej sześć kobiet i sześciu mężczyzn wylosowanych spośród 180 zwykłych obywateli. Prócz tego wylosowano ich 12 zastępców na wypadek, gdyby któryś z przysięgłych musiał zrezygnować z zadania w trakcie procesu.
Media odnotowały kilka, ich zdaniem, oburzających incydentów, poczynając od - prawdziwego czy też udawanego - zdrzemnięcia się Dutroux na ławie oskarżonych. Widząc, że siedzi on nieruchomo z głową opartą na skrzyżowanych ramionach, przewodniczący składu sędziowskiego Stephane Goux upomniał go za pośrednictwem jednego z obrońców: "Mecenasie Magnee, wygląda na to, że pański klient się zdrzemnął!"
Zauważono też otwarcie się podczas jazdy drzwi furgonetki przewożącej oskarżonych. Policja zapewniała potem, że za drzwiami była jeszcze kuloodporna przegroda, a w środku także eskorta. Niektórzy oburzali się tym, że Dutroux skorzystał z prawa do odmowy pokazywania twarzy, kiedy ekipom telewizyjnym pozwolono przez chwilę filmować salę sądową (proces nie jest transmitowany na zewnątrz).
Dutroux i jego obrońcy już w przeddzień procesu nie kryli, jaka będzie ich taktyka. "Ludzie chcą wierzyć, że byłem w centrum tego wszystkiego. Mylą się. Robiłem rzeczy, których nie byłem mózgiem. Zostałem wykorzystany jako narzędzie przez innych, którzy z kolei byli narzędziem jeszcze innych" - oświadczył główny oskarżony.
"Czy Nihoul był zamieszany w porwania? Oczywiście. To on jest łącznikiem. Martin, Lelievre, Nihoul są oskarżeni o znacznie mniej poważne rzeczy od tych, które w rzeczywistości popełnili" - starał się obciążać wspólników Dutroux w niedzielnym oświadczeniu dla mediów.
Wtórował mu obrońca Xavier Magnee: "Czy dacie sobie wmówić, że nie było siatki pedofilskiej? Bylibyśmy jedynym krajem świata, w którym pedofile byliby izolowanymi zboczeńcami?" - pytał retorycznie mecenas.
Skrytykował rozdzielenie śledztwa na dwie części, z których jedną zamknięto w ubiegłym roku, a druga - dotycząca ewentualnych powiązań bandy Dutroux z siatką pedofilską - nadal trwa, mimo upłynięcia siedmiu i pół roku od czasu odkrycia zbrodni Dutroux i aresztowania go w sierpniu 1996 roku.
Media belgijskie wyrażają zdziwienie, że pierwszy dzień procesu upłynął spokojnie, bez spodziewanych manifestacji i bez tłoku przy elektronicznych bramkach, w których kontroluje się wchodzących do gmachu sądów w Arlon. Wbrew oczekiwaniem, niewielu obywateli miało ochotę obserwować początek procesu z bliska. Być może chętnych odstraszyła niewielka liczba miejsc w sali nieprzystosowanej do tak wielkiego procesu. Obecni byli rodzice tylko dwóch ofiar, 17- letniej An Marchal i 19-letniej Eefje Lambrechts.
Rodzice najmłodszych ofiar, ośmioletnich dziewczynek Julie Lejeune i Melissy Russo, które Dutroux porwał w czerwcu 1995 roku, są rozgoryczeni śledztwem. Odmawiając przyjazdu do Arlon, zaprotestowali w ten sposób przeciwko podejrzanej nieudolności belgijskich organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Mimo obietnic najwyższych czynników nie zbadano bowiem wszystkich śladów i nie uwzględniono zeznań wszystkich świadków, odrzucając wiele z nich jako "niewiarygodne".
Nie zbadano też, jakie były cele wizyt niektórych "znajomych" Dutroux w Polsce. Spośród oskarżonych tylko Lelievre był w Polsce raz. Dwaj inni bywali w Szczecinie i Szczyrku zapewne w związku z eksportem, jak się okazało kradzionych, samochodów przez firmę ASCO, której udziałowcem był Nihoul.
Przed sądem ma zeznawać prawie 500 świadków, proces potrwa co najmniej 10 tygodni. Najdramatyczniejszym momentem będzie zapewne konfrontacja oskarżonych z dwiema ofiarami, które przeżyły. Jedna z nich, 20-letnia dziś Sabine Dardenne, już dawno postanowiła stawić czoło zbrodniarzowi i zeznawać. Druga, 22-letnia Laetitia Delhez, jeszcze nie podjęła ostatecznej decyzji.