Druga rocznica katastrofy smoleńskiej - uroczystości w Warszawie
Urzędnicy ze stołecznego ratusza rzucają kłody pod nogi organizatorom obchodów drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Poseł PiS Stanisław Pięta nie kryje, że działanie władz jest "skandaliczne i haniebne". W ratuszu domagają się coraz to nowych dokumentów i zaświadczeń - piszą Magdalena Michalska i Wojciech Kamiński w "Gazecie Polskiej Codziennie".
- Teraz zażądano od nas uzgodnień z komendy mazowieckiej policji, Zarządu Dróg Miejskich i zgody inżyniera ruchu - denerwuje się radny Warszawy Maciej Wąsik z PiS. Jest on jednym z organizatorów rocznicowych obchodów. Na wszystko ma bardzo mało czasu. Nie ukrywa, że może nie zdążyć z załatwieniem wszystkich formalności. Ponadto obawia się utrudnień ze strony urzędników.
Organizatorom grożą kary
Na razie nie ma zgody na ustawienie naprzeciwko pałacu prezydenckiego niewielkiego podium, z którego mógłby przemawiać prezes PiS Jarosław Kaczyński i członkowie rodzin innych ofiar tragedii. Z koncertami mają wystąpić Jan Pietrzak i Paweł Piekarczyk. Organizatorom zależy na dobrym nagłośnieniu i dwóch telebimach. Uczestnicy rocznicowego spotkania mogliby na nich obejrzeć film "Córka" w reżyserii Marii Dłużewskiej. Obraz jest wyjątkowym wspomnieniem Marty Kaczyńskiej o rodzicach.
Jeżeli organizatorzy nie uzyskają stosownych zezwoleń, to grożą im wysokie kary pieniężne sięgające kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych. A uczestnicy spotkania na Krakowskim Przedmieściu mogą być karani mandatami.
- Wygląda to tak, jakby władze specjalnie stwarzały atmosferę napięcia. Podobnie było w ubiegłym roku, kiedy przed ludźmi stanęły kordony policji, gdy nie dopuszczono do złożenia wieńców przez posłów i senatorów - ocenia Wąsik.
Władze idą na konflikt
Władza idzie na otwarty konflikt. I to od dawna. Dokładnie tak samo wyglądały dni po katastrofie. Sprzątano znicze, zabierano kwiaty. Te mechanizmy utrwaliły się wśród naszych władz i stale się pogłębiają - mówi Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął pod Smoleńskiem. Zwraca uwagę, że rządzący, powodowani butą i pychą, ale także strachem przed tym, co ich czeka, wykonują wciąż bardziej nerwowe ruchy. - Ale to działa na naszą korzyść. Mam nadzieję, że będzie tak, jak z tablicą wyjaśniającą powód wizyty śp. prezydenta w Smoleńsku, zlikwidowaną przez Rosjan. Rosjanie zdjęli jedną, w Polsce powstały tysiące - wyjaśnia Andrzej Melak.
Poseł PiS Stanisław Pięta nie kryje, że działanie władz w stosunku do organizatorów rocznicowych uroczystości jest "skandaliczne i haniebne". chociaż wcale go nie zaskakuje. - Ta obstrukcyjna polityka to szarganie pamięci o ofiarach tragedii smoleńskiej. Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna się wstydzić. Chociaż wątpię, aby znane jej było takie uczucie. Skoro przeszkadzały jej tulipany układane przed Pałacem Prezydenckim, to chyba nie ma już żadnych granic. Blokowanie uroczystości w Warszawie jest tym bardziej przykre, że śp. Lech Kaczyński był kiedyś prezydentem stolicy - mówi. A przecież ludzie mają prawo uczcić pamięć wybitnych obywateli, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
Porno lepsze niż pamięć
Marek Jurek nie ma wątpliwości, że władze Warszawy, utrudniając organizację obchodów, kierują się logiką akceptacji anarchii moralnej. - Mimo licznych protestów miasto zaśmiecane jest pornograficznymi reklamami, natomiast blokuje się takie wydarzenia, które łączą ludzi. Wydaje mi się, że powinni tym się zająć opozycyjni politycy samorządowi - sugeruje Jurek.
Szef warszawskiej młodzieżówki PiS Michał Prószyński uważa, że władze stolicy najchętniej udawałyby, że tej katastrofy nie było. - W Warszawie nie ma praktycznie żadnego miejsca upamiętniającego ofiary tragedii. Poza tym warto zaznaczyć, że organizatorzy Manify i podobnych uroczystości nie napotykali takich problemów - mówi.
Nawet lewica negatywnie ocenia działania władz. - Skoro jest ustawa, która zezwala na organizowanie takich uroczystości, to nie powinno się robić problemów - ocenia poseł SLD Dariusz Joński. Zastrzega, że nie widział wniosku, więc nie może się wypowiadać szczegółowo. - Uważam, że decyzje tego typu nie powinny być podejmowane na podstawie przesłanek politycznych, na zasadzie, że jednym dajemy, a drugim nie - dodaje Joński.
Jan Pietrzak, którzy da koncert przed Pałacem Prezydenckim, nie boi się pogróżek. - Nie boję się władzy. Już w trudniejszych sytuacjach śpiewałem - mówi. I dodaje: - To niech władze się mnie boją, bo jak skończę śpiewać, to pójdę i dam im po ryjach. Jakieś buraki przyjechały do Warszawy i chcą rządzić naszą stolicą. Będą nam, warszawiakom, zabraniały chodzić ulicami, jakimi chcemy? O nie. Nic z tego.