PolskaDrób pod kluczem

Drób pod kluczem

Ani jedna kura czy kaczka nie może pokazać się na wiejskim podwórku ani poza budynkami. Gdy tak się stanie - właściciel zostanie ukarany. Wypuszczania drobiu zakazał w sobotę Jerzy Pilarczyk - minister rolnictwa i rozwoju wsi, podpisując rozporządzenie, które ma zmniejszyć zagrożenie ptasią grypą.

Drób pod kluczem

Rozporządzenie zabrania też organizowania targów, wystaw itp. z udziałem ptaków, a nawet przechowywania i prezentacji w celu sprzedaży. Kto nie dostosuje się do rozporządzenia ministra, zostanie ukarany. Kontrole będą przeprowadzać m.in. lekarze weterynarii, policja, straże miejska i gminna. Hodowcy powinni we własnym interesie chronić drób przed kontaktami z dziko żyjącymi stworzeniami - mówi dr Witold Rudziński, zastępca pomorskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii w Gdańsku.

W "obronę" przed niebezpiecznym dla ludzi wirusem ptasiej zarazy zostały zaangażowane wszystkie służby mogące ograniczyć niebezpieczeństwo przedostania się ptasiej grypy na teren naszego województwa. Dzisiaj po raz kolejny powiatowi lekarze weterynarii omówią ten problem z przedstawicielami hodowców, samorządów, policją gminną i miejską, podczas spotkania w centrach zarządzania kryzysowego - mówi dr Witold Rudziński.
,br> W Pomorskiem istnieje około ćwierć tysiąca przemysłowych hodowli drobiu. Średnio, w jednej takiej fermie przebywa kilkanaście tysięcy ptaków. Ponadto niemal przy każdej posesji na wsi i na obrzeżach nawet dużych miast trzymane są kury, indyki, a także gatunki wodne - kaczki i gęsi. Razem około pół miliona ptaków musi przebywać w zamknięciu.

Co na to hodowcy? Tylko wtedy możemy się ustrzec przed epidemią, jeśli wszyscy hodowcy drobiu zastosują się do zaleceń służb weterynaryjnych - stwierdza Zygmunt Wacławek ze Sławęcina w gminie Chojnice. Moje stado liczy 200 sztuk i jest podstawą działalności mego gospodarstwa. Dlatego też jestem świadom zagrożenia - moje zwierzęta są zamknięte, nie wychodzą na podwórko.

Zygmunt Wacławek obawia się jednak, że inaczej będą postępować ci, którzy mają zaledwie kilkanaście kur czy gęsi - jako dodatkowy żywy inwentarz. Oni nie traktują ostrzeżeń poważnie, a właśnie od takich małych stad może się zacząć ekspansja epidemii - dodaje Wacławek. Miejmy nadzieję, że to zagrożenie nas ominie. A jeśli nie, to liczmy na surową zimę, która może wymrozić bakterie. W gminie Stężyca jest tylko jeden duży hodowca drobiu, ale jego ptactwo przebywa w zamknięciu od początku cyklu hodowlanego. Kura czy inny drób, chowany na wsi sposobem gospodarskim to nie brojlery. Zupełnie inaczej przebiega ich chów i żywienie - mówi Halina Kulwikowska, sołtys w Stężycy.

Kazimierz Netka (AT)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)