PolskaDrób ciągle na wolności

Drób ciągle na wolności

Wczoraj miało już nie być kur, kaczek i gęsi spacerujących po wiejskich zagrodach. Ale wielu hodowców uważa, że to nie ma sensu. Część z nich woli zabić ptaki i pozbyć się kłopotu.

18.10.2005 | aktual.: 18.10.2005 08:15

W poniedziałek weszło w życie rozporządzenie ministra rolnictwa nakazujące trzymanie drobiu w zamknięciu. Wszystko, po to, żeby kaczkom, kurom i gęsiom ograniczyć kontakt z dzikim ptactwem i ustrzec przed ewentualnym zarażeniem wirusem ptasiej grypy - H5N1. Andrzej Pyziak, wójt Rudnik, zna mieszkańców wsi i twierdzi, że takie nakazy pozostaną wyłącznie na papierze. - Chyba że posypią się kary – dodaje Pyziak. – Tylko przemawianie przez kieszeń może zmobilizować do przestrzegania prawa.

W związku z zagrożeniem ptasią grypą poniedziałek był dniem spotkań i konferencji dla weterynarzy z terenu. Kazimierz Dubiński, wojewódzki inspektor weterynarii, zapowiedział wyrywkowe kontrole na wsiach od połowy tygodnia.

- To inspektorzy będą zawiadamiali policję o nieprzestrzeganiu prawa, za łamanie nakazu będą nakładane kary – zapowiada Dubiński. Podstawą prawną do ukarania jest rozporządzenie ministra rolnictwa. - Ale prokuraturę, policję o nieprzestrzeganiu prawa może zawiadomić każdy obywatel – podkreśla doktor Dubiński. – Oprócz inspekcji weterynaryjnej za przestrzeganie prawa odpowiedzialni są też burmistrzowie, wójtowie. Oni są przecież gospodarzami gminnych targowisk i mają pilnować, by nikt na nich nie handlował żywym drobiem.

Targowisko w Dobrodzieniu należy do nielicznych na Opolszczyźnie, gdzie ciągle można kupić żywego „kuraka”. – O zakazach na razie wiem tyle, co dziennikarze w mediach przekazują – nie ukrywa Lidia Kontny, burmistrz Dobrodzienia. – Muszę z radcą prawnym przedyskutować, jak wprowadzić u nas zakaz handlu żywym drobiem…

Burmistrzowie i wójtowie są też odpowiedzialni za wyznaczenie tzw. grzebowisk, miejsc, gdzie ewentualnie zostanie zakopane ptactwo (po wykryciu wirusa zostanie zagazowane). Ale jeszcze nikt nie potrafił takich miejsc wskazać.

Mieszkańców miast niepokoją gołębie. Grażyna Kafel prowadzi sklep w budynku przy Dzierżonia 12 w Brzegu. – Na tym budynku aż się klei od gołębich odchodów – opowiada. – Na wsi każą zamykać kury, a kto jest w takiej sytuacji najbardziej narażony? My czy oni?

Wojewódzki inspektor weterynarii uspokaja. – Przede wszystkim nie mamy, na szczęście, w kraju ptasiej grypy – podkreśla Kazimierz Dubiński. – Ale prawdą jest, że tam, gdzie większe skupiska ptaków, jesteśmy narażeni bardziej. Trzeba wiedzieć, że wirus może być obecny w kale zarażonego ptaka, może w nim przetrwać, przy temperaturze „zero” nawet do 25 dni. Dlatego nie wietrzmy na balkonie czy parapetach okien pierzyn. Nie zbierajmy też ptasich piór. Najzwyklejsze detergenty - proszek do prania czy płyn do mycia naczyń – mogą zniszczyć wirusa ptasiej grypy. Ptasią grypą nie można się zarazić przez zjedzenie ugotowanego jajka bądź mięsa - podczas obróbki termicznej, w temp. 70 stopni, ginie.

Po gospodarstwie pani Anny Gasek ze Starego Koźla biegały wczoraj kury i kaczki. Jak tłumaczy gospodyni, nie ma możliwości trzymania cały czas drobiu w zamknięciu. - Mam za małe klatki – wyjaśnia. – One by się tam strasznie męczyły. Rano bardzo chcą wyjść. Pani Gasek nie zastosowała się do rozporządzenia ministra rolnictwa, choć wiedziała o zakazie. Nie wszyscy jednak byli zorientowani, że weszło ono w życie już wczoraj. Irena Piechula z Bierawy, jak codziennie, wypuściła swoje kury na podwórko. - Przyszła do mnie pani sołtys i powiedziała, że jest zakaz – mówi Irena Piechula. – To razem z nią wzięliśmy te kury i zagoniliśmy do kurnika. Cóż, chyba część z nich pójdzie dziś pod nóż, a brojlery to już na pewno.

Krystyna Falińska z Kluczborka zaczęła robić porządek z domowym ptactwem od wybijania kaczek. – Dzisiaj cztery poszły, jutro cztery – pokazuje na oskubane sztuki. – Nie wiadomo, jak długo ten nakaz będzie obowiązywał. A ja nie mam gdzie tego trzymać – tłumaczy. – Zostawię tylko kury i pochowam.

Straż miejska rozpoczęła wczoraj akcję informacyjną. - Jest wiele osób, które nic sobie nie robią z zakazu – mówi Leszek Michalski, komendant strażników w Kluczborku. - W samym mieście przy ul. Opolskiej jest kilku posiadaczy kur i kaczek na domowy użytek. Stadka chodziły sobie wolno po podwórzu. Na widok strażnika ludzie zaczynali je chować. Mamy już pierwsze skargi na hodowców gołębi. Dzwonią sąsiedzi, żeby zapytać, czy można je wypuszczać.

Ale są i dobre przykłady. Antoni Piwowar, właściciel małej kurzej fermy w Smardach, wczoraj zakładał wolierę ze szczelnej siatki. – Żeby ptaki można było wypuścić, nie narażając na kontakt z innymi.

W podbrzeskich wsiach trudno wypatrzyć kurę czy kaczkę z okien samochodu. Wystarczy jednak wyjść z auta i zapuścić się między posesje, żeby zobaczyć biegający po dworze drób. - Zaraz je zamknę – zapewniał wczoraj starszy gospodarz w centrum Żłobizny. – Znam się na produkcji zwierzęcej i wiem o zarządzeniu, ale muszę wywieźć gnój. Potem znowu zagonię ptactwo do środka.

Na większości podwórek drobiu nie ma. – Bo na wsi po prostu coraz rzadziej trzyma się kury – tłumaczy Marian Figas z Małujowic. – Ja sam mam kilkanaście kur i już zamknąłem je w kurniku. To żaden problem, chociaż pewnie ptaki lepiej czułyby się na dworze. Zdarzają się też i tacy gospodarze, który o zakazie nie słyszeli. – Naprawdę będzie trzeba trzymać je w zamknięciu? – dziwiła się kobieta w Zielęcicach. W głębi, za furtką widać było kilkadziesiąt kur i kaczek. – Pewnie przesadzają, ale jak tak trzeba, to je zamknę – mówiła bez przekonania.

Jolanta Jasińska-Mrukot Tom, Monk, Jar

Jak to będzie

Jak zareaguje policja w przypadku zgłoszenia: „u mojego sąsiada chodzą po podwórku kury i z dzikim ptactwem jedzą z jednego koryta”?

- Każdy taki sygnał potraktujemy indywidualnie – mówi kom. Maciej Milewski, rzecznik prasowy z KWP w Opolu. - Komendant wojewódzki policji już wystąpił do komend powiatowych, to one będą współdziałać z powiatowymi inspektoratami weterynarii. Sankcje zostaną określone zgodnie z rozporządzeniem - kara grzywny, ograniczenie wolności, pozbawienie wolności.

Gdyby nadszedł wirus

- Policja zablokuje drogi, będzie monitorowała obrót towarów, przepływ ludzi.
- Straż pożarna - w terenie, gdzie wykryto by zarażone wirusem ptactwo, jej oddziały chemiczne je zagazują.
- Państwowa Inspekcja Sanitarna – monitorować będzie wszystkich, którzy znajdą się w miejscu, gdzie pojawi się wirus ptasiej grypy (zakładany rozwój wirusa - 21 dni). Służby sanitarne zlikwidują stado. Zostanie wyznaczony w promieniu 3 km tzw. okręg zapowietrzony. W promieniu 5 km zostałby ustanowiony okręg zagrożony. W tych okręgach mogą być wprowadzone restrykcje dotyczące przemieszczania zwierząt i ludzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)