Trwa ładowanie...
d3hqjpj
01-12-2011 06:40

Dramatyczne wyznanie: moja rodzina nigdy się nie dowie

Według szacunków wirusem HIV zakażonych jest około 30-35 tysięcy osób w Polsce, choć oficjalne statystyki są prawie trzykrotnie niższe. Podejrzewa się, że około 20 tysięcy Polaków nie wie, że są nosicielami wirusa. 1 grudnia, w Światowy Dzień AIDS, kilku z nich opowiedziało nam o życiu z tą chorobą.

d3hqjpj
d3hqjpj

W Polsce pierwsze przypadki zakażenia wirusem HIV wykryto w 1985 roku. Wśród nich byli chorzy na hemofilię, homoseksualiści i prostytutka. W zbiorowej świadomości słowa "HIV" i "AIDS" jednak nie istniały.

- W latach 80. brałam narkotyki - opowiada Joanna. - Wtedy dużo mówiło się o tym, że narkomani chorują na AIDS, więc postanowiłam się przebadać. Okazało się, że jestem seropozytywna, jednak brałam dalej. Myślałam, że to wirus jak każdy inny. Dopiero po jakimś czasie w naszym środowisku rozeszły się pogłoski, że "na to" się umiera, że w Stanach znajdują ludzi w stanach agonalnych, że w telewizji pokazywano rozkładające się szkielety osób chorych na AIDS - mówi kobieta.

Paweł, u którego wirusa HIV wykryto w 1986 roku, wspomina ten czas jako pełen chaosu: "Nie było leków, ludzie byli potwornie wystraszeni, każdy myślał, że umrzemy za pół roku albo jeszcze szybciej". - Jedynym dostępnym lekiem na AIDS było AZT - mówi Paweł. - Co cztery godziny musieliśmy przyjmować cztery tabletki, lekarze nastawiali nawet specjalne budziki, które powiadamiały nas, że nadeszła odpowiednia pora do przyjęcia leku. Ta terapia miała jednak bardzo dużo skutków ubocznych, bardzo osłabiała organizm człowieka, powodowała szybką utratę czerwonych krwinek - opowiada. Paweł zakaził się HIV drogą kontaktów seksualnych. - Mój dotychczasowy świat runął - wspomina.

HIV jak wyrok śmierci

Nasi rozmówcy przyznają, że wtedy diagnoza HIV była jak wyrok śmierci. Brakowało też elementarnej wiedzy na temat sposobów zakażenia. - Najpierw słyszałam, że to choroba gejów, potem, że narkomanów. Myśleliśmy, że ten wirus znajduje się w substancjach, które zażywaliśmy - mówi Joanna. Ona swój "wyrok" usłyszała w 1987 roku. W tym samym roku wirusa HIV po raz pierwszy wykryto u polskiego dziecka. - Kilka miesięcy po tym, jak dowiedziałam się, że mam HIV, wyjechałam z rodzinnego Śląska do Warszawy, gdzie powstał specjalny dom dla zakażonych. Myślałam, że to dobre miejsce, aby umrzeć - wspomina kobieta.

d3hqjpj

Po pięciu latach życia z HIV Joanna postanowiła, jak mówi, "coś ze sobą zrobić". Zaczęła pracować w organizacjach pozarządowych, aby pomagać ludziom z podobnymi problemami, jak ona. Dziś działa w "Sieci Plus" - Ogólnopolskiej Sieci Osób Żyjących z HIV/AIDS.

Działalność organizacji pozarządowych była często jedynym źródłem wsparcia dla osób zakażonych wirusem HIV. Jak mówi Joanna, w latach 80. i na początku lat 90. "Było 'przyklepane', że jeśli ktoś bierze narkotyki, jest gejem albo prostytutką, to na pewno ma HIV. A później okazało się, że na 'to' chorują także mężatki, czasem ich dzieci. - Do społeczeństwa zaczęło docierać, że AIDS to nie przypadłość pewnych grup, ale wynik ryzykownych, często nieodpowiedzialnych zachowań - opowiada.

Kobieta na własnej skórze doświadczyła skutków tej niewiedzy. Jak sama przyznaje, w rodzinnym mieście miała zaszarganą reputację. Wiadomo - narkomanka. - Kiedy wchodziłam do sklepu, wszyscy kupujący jak na komendę go opuszczali - mówi Joanna. - Niby fajnie, bo mogłam wszystko szybciej kupić... Jednak czułam na sobie wielką presję, czułam, że muszę stamtąd odjeść. Sąsiadki, kiedy przypadkowo spotykały mnie na klatce schodowej albo uciekały, albo ze strachu 'przyklejały' się do ściany. Jeśli siadałam na chwilę na ławce w parku, to pani, która chciała zająć moje miejsce, najpierw wycierała je szmatką. Ludzie myśleli, że AIDS to taka dżuma lub cholera XX wieku, którą można zarazić się przez dotyk - opowiada.

Paweł wspomina protesty, jakie wybuchły na warszawskim Muranowie, gdy pojawiły się informacje, że powstanie tam przychodnia dla osób chorych na AIDS. - W końcu powstała tam placówka dla pań świadczących usługi seksualne - uśmiecha się.

d3hqjpj

Kiedy kilka lat temu Joanna odwiedziła rodzinne strony, te same sąsiadki same zaczynały z nią rozmawiać, pytały o zdrowie... "Inna wiedza, inne czasy" - stwierdza kobieta. Jednak mimo olbrzymiej zmiany w mentalności Polaków, chorzy na AIDS nadal niechętnie dzielą się informacjami o chorobie.

"Nie mówię, że jestem chora"

- Nie mówię, że jestem chora, ale przyznaję się, z kim pracuję - mówi Joanna. Większość osób wyraża duże zaciekawienie, pytają, kim są ci ludzie, co to za praca - opowiada. - Nie uważam, że należy mówić wszystkim dookoła, że ma się HIV - stwierdza Paweł. To nie jest wiadomość publiczna. Chorzy na żółtaczkę typu C lub gruźlicę nie informują o tym każdego, z kim się spotykają - zaznacza.

O tym, że Kacper ma HIV, wie - oprócz jego partnera - tylko jego najbliższy przyjaciel, z którym znają się od lat, i któremu zwierzył się ze swoich wszystkich, nawet najmroczniejszych, sekretów. O chorobie mężczyzna poinformował też wszystkich swoich poprzednich partnerów. Jednak żaden z nich nie przyznał później, że jest seropozytywny. Choć Kacper podejrzewa, że wie, komu "zawdzięcza" chorobę. - Nigdy nie prowadziłem burzliwego życia seksualnego, dlatego wydaje mi się, że potrafię określić moment, w którym doszło do zakażenia - mówi mężczyzna. - Było to stosunkowo łatwe, ze względu na charakterystyczne objawy "wstępne", takie jak wydłużająca się w czasie infekcja i wysoka gorączka, które nie reagowały nawet na bardzo silne antybiotyki.

d3hqjpj

Czy powiedział o tym, że ma AIDS, w pracy? - Nigdy w życiu - stwierdza. - Moja rodzina także o niczym nie wie. I nigdy się nie dowie - mówi Kacper. Czterdziestolatek o tym, że ma HIV, dowiedział się w 2008 roku. Na badanie krwi wysłał go onkolog, który podejrzewał u niego ziarnicę złośliwą. Na wyniki badań, które miały dać gwarancję rzetelnego wyniku, czekał prawie miesiąc. - Na początku nie mogłem sobie tego wszystkiego "poukładać", jednak okrzepłem bardzo szybko. Bardzo pomógł mi kontakt z innymi zakażonymi, którzy pokazali mi, że z HIV można normalnie żyć - mówi Kacper.

Da się. Jak mówi Paweł, "co prawda jest podatny nawet na najdrobniejsze wirusiki, wystarczy, że raz przejedzie się metrem, i już zaczyna chorować. - Powinienem chyba chodzić w specjalnej masce, jak Japończyk w czasie ptasiej grypy - śmieje się. I już poważniejąc, dodaje: "Bardzo się cieszę, że mam zdrowe dzieci i żonę, że nie przekazałem nikomu wirusa. To jest nasz największy problem: żeby tak żyć i tak korzystać z życia, aby nie zakazić nikogo HIV".

W Polsce w 2010 roku Państwowy Zakład Higieny odnotował 1207 zakażeń wirusem HIV. Od wdrożenia badań w 1985 roku do 30 września 2011 roku, stwierdzono zakażenie HIV u 14.910 obywateli Polski i 2662 zachorowań na AIDS, 1117 chorych zmarło. Według szacunków Krajowego Centrum ds. AIDS, zakażonych HIV jest około 30-35 tysięcy Polaków. Najczęstszą drogą zakażenia są kontakty seksualne.

Anna Korzec, Wirtualna Polska

d3hqjpj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3hqjpj
Więcej tematów