Dramatyczna sytuacja polskich pacjentów
Jeden dzień. Wiele przychodni. Cała Polska. I ten sam dramatyczny obrazek. Kolejki do lekarzy ustawiają się już bladym świtem. Schorowani, często starsi ludzie stoją godzinami przez zamkniętymi drzwiami poradni. Zajęcie miejsca na schodach o piątej rano to dla wielu pacjentów jedyny sposób, by dostać się do specjalisty.
W Poznaniu przed poradnią lekarzy rodzinnych Judym codziennie ludzie stoją w kolejce od godz. 5 lub 6, aby zarejestrować się do lekarza rodzinnego. Rejestracja w okienku zaczyna się o 7.30 i trzeba przyjść osobiście, bo dzwoniąc o godz. 9 – kiedy zaczyna się rejestracja telefoniczna – o numerku do lekarza można tylko pomarzyć. Ludzie nie wierzą, że przez telefon uda im się zapisać do lekarza, więc decydują się na męczarnię w kolejce.
– To karygodne, że człowiek nie może przyjść normalnie i zapisać się do lekarza, gdy jest taka potrzeba, tylko musi czekać w długiej kolejce – żali się Augustyn Słupiński (77 l.), pacjent z Poznania. Sprawdziliśmy, najgorsza sytuacja jest w przychodniach przyszpitalnych. W Łodzi do dziecięcego alergologa czeka się na pierwszą wizytę nawet pół roku, podobnie jest z kardiologiem i okulistą. Jeśli jednak dowiemy się, że czeka nas operacja zaćmy, termin dostaniemy nawet za dwa lata.
W poradniach we Wrocławiu sytuacja wygląda podobnie. Terminy wizyt do endokrynologa w niektórych przychodniach brzmią jak tytuł filmu science fiction – 2020 rok. – To skandal, co się dzieje w tym kraju. Za komuny nie dość, że nie było kolejek, to jeszcze lekarstwa dla emerytów były za darmo – wspomina Tadeusz Sierpniak (67 l.), emeryt z Wrocławia.
Równie dramatyczna sytuacja jest w Gdańsku. Tam NFZ rozwiązał kontrakt z siedmioma poradniami w przychodni przy szpitalu specjalistycznym im. św. Wojciecha. Pacjenci są załamani – to, co już odstali w kolejce, poszło na marne. Co na to minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (42 l.)? Czy wreszcie zajmie się tym horrorem?
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Groza w Sopocie! Ten potwór sparaliżował miasto!