PolskaDramatyczna sytuacja na Pomorzu, przybywa głodnych dzieci

Dramatyczna sytuacja na Pomorzu, przybywa głodnych dzieci

W szkołach na Pomorzy przybywa głodnych uczniów. Miasta wydają coraz więcej pieniędzy na ich dożywienie, ale potrzeby są ogromne.

Dramatyczna sytuacja na Pomorzu, przybywa głodnych dzieci
Źródło zdjęć: © WP.PL

23.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 10:29

Jedyny ciepły posiłek mają szansę zjeść w szkole i coraz częściej z tego korzystają. Na Pomorzu przybywa dzieci, których rodzice proszą o wydanie darmowego obiadu. Do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdańsku już zgłosiło się po nie 1814 osób, z których blisko 1600 to dzieci i młodzież.

- Liczba osób, które korzystają z posiłków, wzrosła. W analogicznym okresie roku ubiegłego mieliśmy o sto mniej chętnych niż teraz - mówi Arkadiusz Kulewicz z gdańskiego MOPS. Dlatego w tym roku na dożywienie najmłodszych miasto przeznacza ponad 718 tys. zł - to o blisko 125 tys. zł więcej niż w 2009 roku. Więcej i posiłków, i pieniędzy na nie wyda też w tym roku Pruszcz Gdański. W Słupsku z kolei cały czas zgłaszają się nowi potrzebujący.

- Na liście już mamy ponad 900 dzieci. Ich liczba na pewno wzrośnie, bo jest początek roku szkolnego i część rodziców jeszcze się waha. Głodnych dzieci w szkołach przybywa i wcale nie dlatego, że dorosłym nie chce się gotować - zaznacza Teresa Glaza, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku.

Problem jest dobrze znany dyrektorom pomorskich szkół. - Rok temu o tej porze na darmowe obiady zapisanych mieliśmy 25 uczniów, teraz już 38. Jeśli będzie to rosło w takim tempie, sama pomoc MOPS nie wystarczy, trzeba będzie sięgnąć po wsparcie na przykład fundacji - mówi Jarosław Jakusz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Bytowie.

Gdańska Szkoła Podstawowa nr 55 stara się, jak może, by na lekcje nikt nie przychodził z burczącym brzuchem. - Sami szukamy osób i firm, które obiady potrzebującym dzieciom sponsorują. Wykorzystujemy wszelkie kontakty - wskazuje Bożena Tempska, dyrektor placówki. - Potrzeby są ogromne, a liczba uczniów, którzy się załapali na pomoc z MOPS, znikoma - podkreśla Tempska. W jej szkole w akcję dożywiania dzieci zaangażowani są zarówno rodzice, nauczyciele, jak i pracownicy administracji. W ubiegłym roku dzięki temu udało się znaleźć 10 osób, które przez cały rok opłacały obiady dla dodatkowej grupy maluchów.

- Nie zawsze rodzic przychodzi i prosi o pomoc w dożywieniu dziecka. Często mają opory, nie pozwala im na to ambicja. Zdarza się, że przez zaniechanie nie zdąży załatwić formalności - mówi Tempska.- Dlatego gdy widzimy, że w domu dobrze się nie powodzi, że dziecko przychodzi pod stołówkę, czeka i nie rozumie, dlaczego nie może zjeść czegoś ciepłego, mamy sygnał, by zareagować - tłumaczy. Miejskie ośrodki pomocy społecznej zapewniają, że żadnego głodnego dziecka nie zostawią samego sobie. Wystarczy, by jego rodzic zgłosił się do dyrektora szkoły lub do pracownika socjalnego.

Przeczytaj więcej w serwisie NaszeMiasto.pl.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)