PolitykaDramatyczna sytuacja Druzów w Syrii. Między Asadem a dżihadem

Dramatyczna sytuacja Druzów w Syrii. Między Asadem a dżihadem

Złapani w chaosie krwawej wojny między reżimem Baszara al-Asada a dżihadystami Druzowie mogą być kolejną grupą religijną, którą spotka tragedia taka, jak w przypadku chrześcijan i jazydów. Aby przetrwać, muszą mądrze wybrać, z kim się sprzymierzyć.

Dramatyczna sytuacja Druzów w Syrii. Między Asadem a dżihadem
Źródło zdjęć: © AFP | JALAA MAREY
Oskar Górzyński

21.07.2015 | aktual.: 21.07.2015 17:28

Przez dekady ponad milionowa, hermetyczna społeczność Druzów - wyznawców synkretycznego wyznania łączącego islam, chrześcijaństwo i judaizm - żyła we względnym spokoju na pograniczu Syrii, Izraela i Libanu, wszędzie odznaczając się lojalnością wobec państw, w których mieszkali. Wszystko zmieniła syryjska wojna domowa, która nagle postawiła Druzów w Syrii w dramatycznej sytuacji. Już na początku konfliktu grupa ogłosiła swoją neutralność. Jednak, jak to bywa w bratobójczych walkach, gdzie w grę dodatkowo wchodzą względy religijne, postawy Druzów nie respektowała żadna ze stron. Najpierw przez działania reżimu Baszara al Asada, który masowo - i często siłą - wcielał Druzów do wojska i wysyłał do najcięższych walk z opozycją i dżihadystami. Potem, kiedy pozycja Asada osłabła, a na południu kraju zaczęła triumfować opozycja z syryjską al-Kaidą na czele, zagrożony został sam byt grupy wyznaniowej, która przez większość muzułmanów uznawana jest za heretycką. Od tego, po której stronie opowiedzą się Druzowie może
zależeć dalszy los Syrii.

Liderzy społeczności są podzieleni, bo obydwie alternatywy przedstawiają się fatalnie. Naturalne sympatie Druzów leżą po stronie Asada, który jako reprezentant innej "heretyckiej" grupy - Alawitów - zapewniał Druzom wolność wyznania i pewien stopień autonomii. Jednak agresywna polityka dyktatora i wcielenia do wojska sprowokowały wśród Druzów gwałtowne reakcje: dochodziło nawet do napadów na wojskowe koszary i posterunki po to, by uwolnić porwanych do wojska członków grupy. Na dodatek wraz z upływem czasu pozycja sił reżimu słabnie, a bojówki opozycji, w tym powiązanego z Al-Kaidą Frontu Al-Nusra, docierają coraz bliżej Suwajdy, zdominowanej przez Druzów prowincji na południu Syrii. W tej sytuacji część Druzów chce, by ich społeczność odwróciła się od rządu w Damaszku i dołączyła do opozycji, by uniknąć odwetów ze strony islamistów i nie podzielić losu innych mniejszości wyznaniowych, jak jazydzi i chrześcijanie, których w Iraku i Syrii spotkały masowe mordy i prześladowania.

Z takim ruchem wiązałoby się jednak wielkie ryzyko. Lider Frontu al-Nusra, Abu Mohammed al-Dżulani, przekonywał co prawda w wywiadzie dla Al-Jazeery, że Druzom pod rządami opozycji nie stanie się krzywda, lecz rzeczywistość szybko okazała się inna. Kiedy bojownicy al-Nusry przejęli z rąk rządowych druzyjską wioskę w prowincji Idlib na północy kraju, dokonali na jej mieszkańcach krwawej rzezi. Zabili wówczas 20 osób, zaś pozostałych zmusili do przyjęcia "prawidłowej" wersji islamu. Podobny los spotkał Druzów, którzy w pierwszej fazie wojny wstąpili do sił opozycyjnych.

Mimo to, niektórzy liderzy, jak przywódca druzyjskiej partii w Libanie Walid Dżumblatt, wciąż widzą w sprzymierzeniu się z opozycją mniejsze zło. Jego zdaniem zbrodnia w Idlib była "odizolowanym incydentem", za którą zresztą al-Nusra oficjalnie przeprosiła Druzów.

Postawa ta nie przekonuje jednak większości mieszkańców Suwajdy. O tym, jak wielka jest tam niechęć do islamistów, pokazuje incydent z jednej z druzyjskich wiosek we Wzgórzach Golan, kiedy mieszkańcy zaatakowali izraelski ambulans przewożący rannych syryjskich opozycjonistów podejrzewanych o związki z Nusrą.

W grę o los Druzów włącza się też zresztą trzeci gracz - Izrael, czyli ojczyzna kilkudziesięciu tysięcy Druzów, którzy od dawna lobbują za tym, by Tel Awiw pomógł ich rodakom za syryjską granicą. Wysiłki te - mowa była nawet o utworzeniu druzyjskiego państwa pod protektoratem Izraela - jak dotąd spełzły na niczym. Tym bardziej, że syryjscy Druzowie są sceptycznie nastawieni do izraelskich planów. Wskazują na wysyłaną przez Izrael pomoc wojskową dla sił syryjskiej opozycji, która trafia także do rąk ekstremistów z al-Nusry.

Choć Druzowie chcieliby zachować swoją neutralność, to wkrótce może się to stać niemożliwe. Tymczasem czasu na dokonanie wyboru jest coraz mniej. Od kilku tygodni siły opozycji oblegają zamieszkałą przez Druzów miejscowość Hadar w sąsiadującej z Suwajdą prowincji Kunajtira. Jeśli i tam opór wojsk rządowych się załamie, Druzowie mogą zostać pozostawieni sami sobie.

**Zobacz również: Kurdowie odparli atak ISIS

**

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (23)