Dramatyczna relacja matki o porwaniu Madzi
- Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Potem jakaś kobieta rzuciła w powietrze: "Kto zabrał dziecko"? Pamiętam tylko widok pustego wózka - mówi Katarzyna Waśniewska, matka półrocznej Magdy, która zaginęła we wtorek wieczorem w Sosnowcu. W rozmowie z RMF FM tłumaczy, że zanim straciła przytomność szedł za nią nieznajomy mężczyzna. Dodaje jednak, że nie wie, kto może stać za porwaniem dziecka.
28.01.2012 | aktual.: 03.02.2012 19:01
Matka zaginionego dziecka powiedziała, że pamięta jedynie , że zrobiło jej się czarno przed oczami. - Pamiętam jeszcze widok pustego wózeczka Madziuni - dodaje.
Opowiada, że to zdarzyło się przed blokiem jej mamy, ktoś za nią szedł, ale widok domu ją uspokoił. - Pomyślałam: "Jestem na miejscu, jestem u siebie. Już wszystko będzie dobrze" - mówi pani Katarzyna.
- Zaniepokoiło mnie to, że jak się odwróciłam, to ten mężczyzna zwolnił. Później zniknął mi z pola widzenia, znowu się pojawił i znowu zniknął. Mój niepokój, uderzenie adrenaliny od razu. Przed domem mojej mamy już było spokojniej. Znam każdy krzaczek, każdą klatkę, tylu ludzi z okolicy - tłumaczyła.
Mówi, że nie pamięta uderzenia, a jak się ocknęła jakaś kobieta powiedziała, że w wózku nie ma dziecka. - Dla każdej matki to są słowa tak otrzeźwiające, że w momencie byłam na kolanach i już widziałam, że Madziuni nie ma w wózku. Został tylko jej ukochany lisek i ukochana pozytywka, z którą zawsze zasypiała - tłumaczy.
Matka małej Magdy nie przypuszcza, kto mógłby to zrobić. - Jesteśmy normalną, kochającą się rodziną. Bez niewyjaśnionych spraw, długów. Nie mamy w gronie znajomych takich osób, które mogłyby nas nienawidzić, mieć nam coś za złe. Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy funkcjonowali dobrze w społeczeństwie - mówi.
Sześciomiesięczna dziewczynka została porwana z wózka w Sosnowcu. Matka, która prowadziła wózek, została zaatakowana przez nieznanego napastnika.
Wzrost dziecka to ok. 60-70 cm, oczy koloru ciemnozielonego (oliwkowe), widoczna wyrzynająca się dolna jedynka. Włosy bardzo krótkie, niemowlęce, koloru ciemnobrązowego, wytarte z tyłu głowy.
Tuż przed zniknięciem dziecko było ubrane w różową czapkę z białym trójkątem z przodu, dwuczęściowy pluszowy komplet koloru beżowego zapinany na zamek, spodnie w tym samym kolorze, białe rękawiczki. Wraz z dzieckiem zniknął kocyk koloru różowego w różnokolorowe misie.
Pani Katarzyna deklaruje, że nie będzie ścigać porywacza, jeśli odda im dziecko. - Ja wycofam wszelakie oskarżenia czy prośby o ściganie na policji tylko niech ten ktoś odda Madziunię. Niech zrobi to choćby anonimowo, gdzieś ją zostawi, w jakimś ciepłym, bezpiecznym miejscu. Na pewno ktoś ją zaraz znajdzie - powiedziała w RMF FM.