Dramat załogi chłodni "Igloopol"
Umorzenie przez Sąd Gospodarczy w Krakowie na wniosek syndyka postępowania upadłościowego Chłodni "Igloopol" w Dębicy to kolejny dramat dla zwolnionej załogi spółki - pisze "Nasz Dziennik". Oznacza bowiem brak możliwości wypłaty zaległych pensji z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych i praktycznie utratę szans na odzyskanie miejsc pracy w zakładzie - podkreśla gazeta.
25.07.2005 | aktual.: 25.07.2005 06:54
Sąd stwierdził, że majątek upadłej firmy, wyceniony na mniej więcej 80 mln zł, nie wystarcza na zaspokojenie roszczeń wierzycieli i prowadzenie postępowania likwidacyjnego. Spółka Chłodnie "Igloopol" posiada przeszło 150-milionowe zadłużenie, m.in. wobec banków, Skarbu Państwa, ZUS, plantatorów owoców i warzyw oraz załogi, której zalega ok. 7 mln zł - informuje "Nasz Dziennik".
Zaległości wobec pracowników są zróżnicowane i wynoszą od kilkuset złotych do kilkunastu tysięcy w niektórych przypadkach. Większość 250-osobowej załogi została zwolniona z pracy w końcu marca br. bez odpraw i wypłaty zaległych poborów. Podczas spotkania z przedstawicielami załogi syndyk obiecał, że przez najbliższe miesiące, do czasu uprawomocnienia się wyroku sądu, zatrudnieni będą otrzymywać zaliczkowe wypłaty - czytamy w dzienniku.
To jednak nie może ich zadowolić, gdyż znaleźli się na bruku bez środków do życia. "Nie chcemy ochłapów i kolejnych obietnic, ale wypłaty należnych nam kwot. Teraz dostaniemy parę groszy, a co dalej?" - pyta Bogusław Kot z zakładowej "Solidarności" w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Jego zdaniem, z chwilą uprawomocnienia się wyroku sądu, aby myśleć o odzyskaniu należności, pracownicy będą musieli udać się do komornika, ale najprawdopodobniej i tak niczego nie wskórają, ponieważ kolejka jest długa, a pierwszeństwo w odzyskaniu należności przysługuje głównym wierzycielom. Załoga obawia się również, że decyzja sądu może w praktyce oznaczać powrót do zakładu jego byłego właściciela, który w opinii wielu jest głównym winowajcą upadku dobrze niegdyś prosperującej firmy - pisze gazeta.
Tymczasem, jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" Marek Górzan z zakładowej "Solidarności", były właściciel upadłych chłodni do chwili obecnej nie uregulował wobec Skarbu Państwa płatności za kupiony zakład, a co za tym idzie, w świetle prawa nie mógł sprzedawać udziałów w firmie.(PAP)