Dramat samotnej matki - nie może zachorować
Pani Maria wzywała karetkę już trzy razy. Lekarze zawsze zalecali jej natychmiastową hospitalizację. Za każdym razem 68-letnia kobieta na własne ryzyko musiała zrezygnować z pobytu w szpitalu. Dlaczego?
25.02.2010 | aktual.: 25.02.2010 11:32
- Bo moja niepełnosprawna córka nie poradzi sobie beze mnie i opieki - tłumaczy pani Maria. 42-letnia Natalia ma zespół Downa, jest ubezwłasnowolniona, codziennie przyjmuje leki, ponadto ma ciężką wadę serca - tetralogię Fallota.
Samotni opiekunowie swoich ciężko chorych rodziców lub dzieci nie kryją żalu, że urzędnicy nie opracowali systemu procedur, które obowiązywałyby w takiej sytuacji. Brakuje m.in. całodobowej linii telefonicznej, na którą mogliby w przypadku nagłej choroby zgłosić przyjęcie niepełnosprawnej osoby do domu pomocy społecznej i poprosić o jej przewóz.
O los swojego dziecka martwi się nie tylko pani Maria. Borykają się z tym setki krakowian. W podobnej sytuacji jest pani Halina. Ma 74 lata i pod opieką 40-letniego syna z porażeniem mózgowym. Mężczyzna nie wstaje z łóżka, nie rusza żadną częścią ciała. Pani Halina nie wyobraża sobie sytuacji, gdy będzie musiała udać się do szpitala. Pani Wanda natomiast sama opiekuje się dwiema niepełnosprawnymi córkami. Z przerażeniem myśli, co się z nimi stanie, gdy zaczną się poważne kłopoty zdrowotne.
- Błąkającego się po mieście psa o każdej porze dnia i nocy można zawieźć do schroniska, bezdomnego do noclegowni, alkoholika do izby wytrzeźwień - wyliczają rodzice. - Zdrowe dzieci znajdą miejsce w domu dziecka czy zastępczej rodzinie. O chorych osobach, które nie radzą sobie same, nikt nie pomyślał - mówią z żalem.
Ryszard Jaworski, dyrektor DPS-u przy Łanowej, potwierdza, że może to być kłopotliwa sytuacja dla rodzin. - Nie mam prawa przyjąć osoby do placówki bez skierowania z MOPS-u. Wystarczy nawet ustna decyzja dyrekcji ośrodka, ale jest ona konieczna - wyjaśnia dyr. Jaworski. - Ale w środku nocy raczej opiekun nie da rady załatwić takiej formalności. I co wtedy? Potrzebne są regulacje prawne w takich kwestiach - dodaje dyrektor. Identyczną informację pani Maria uzyskała w DPS-ie przy Zielnej.
Mama Natalii postanowiła działać, a nie czekać na tragedię. Jej zdaniem, najlepiej , by posłowie podjęli konkretne kroki w ustawodawstwie. Udała się zatem do biura poselskiego PO. - Posłanka Katarzyna Matusik-Lipiec i jej asystenci uważnie mnie słuchali, skserowali moje dokumenty. Ale na odpowiedź czekam do dziś - mówi kobieta.
Zdesperowana matka opisała też swój kłopot w piśmie do MOPS-u. - Dostałam odpowiedź, z której wynika, że swój ewentualny zawał mogę zgłaszać tylko w określone godziny. Mogę do nich zatelefonować w poniedziałki od godz. 9 do 17, a od wtorku do piątku od 7.30 do 15.30. Oczywiście, że to zrobię. Ale jeśli gorzej poczuję się w innym terminie? - zastanawia się kobieta.