DR: Polska przed "narodowym pożarem"
- Nowy rząd Polski podsyca nienawiść i konfliktuje ludzi - dziennikarka Beata Bielecka doświadczyła tego na własnej skórze. Chce wyrazić swój sprzeciw - tymi słowami rozpoczyna się relacja w niemieckiej rozgłośni Deutschlandradio Kultur.
Dziennikarka nigdy nie sądziła, że jej przyjaźń z Ewą może się rozpaść. Kobiety wspólnie świętowały urodziny swoich dzieci, całymi rodzinami jeździły na wakacje i powierzały sobie wzajemnie największe tajemnice. - Aż ubiegłej jesieni zauważyłam, że między mną i Ewą pojawiają się przejawy nieszczerości. Stanęła między nami zmiana nastrojów w Polsce, która najpierw zapewniła konserwatywnej opozycyjnej partii "Prawu i Sprawiedliwość" prezydenta, a potem cały rząd - tak sytuację w Polsce opisuje w swojej relacji dziennikarka i dodaje, że po to, by utrzymać przyjaźń, unikała rozmów o polityce. Doprowadza ją do szału, kiedy widzi jak parlamentarna większość demonstruje zmianę władzy w Polsce, zamyka usta politycznym przeciwnikom i nazywa ich ludźmi "drugiego sortu".
Zmiana władzy, która doprowadza do szału
Publiczne radio i telewizja stały się mediami wiernymi rządowi, wpływano też na niezależność wymiaru sprawiedliwości i na pozycję Trybunału Konstytucyjnego, wylicza Deutschlandradio Kultur. - Tragedia, która wydarzyła się w 2010 roku pod Smoleńskiem, nie była katastrofą lotniczą, a zamachem - tak dziennikarka opisuje narrację rządzącej partii, dodając, że Prawo i Sprawiedliwość, już krótko po katastrofie, powątpiewało w wyniki prac ekspertów lotniczych i zarzucało poprzedniemu, liberalnemu rządowi, że knuje spisek. - Kiedy Ewa zaczęła przejmować tę narrację, zrozumiałam, jak spory ładunek emocjonalny ma obecnie polska polityka i jak bardzo jest nieprzewidywalna - relacjonuje w Deutschlandradio Kultur Beata Bielecka.
Autorka zauważa, że w polskiej polityce ostatnio dominuje krzyk. - Kto ma odmienne zdanie, prędzej czy później doświadczy nienawiści. Nie ma już sporów na argumenty. Od czasu ostatnich wyborów, kraj jest głęboko podzielony - diagnozuje Bielecka, dodając, że sąsiedzi, przyjaciele, rodzeństwo przestali ze sobą rozmawiać.
Polska poetka, Ewa Lipska, w jednym z wywiadów przyznała, że boi się, że kiedyś ktoś "wrzuci zapaloną zapałkę w rozgrzane polskie społeczeństwo i wywoła w ten sposób pożar". Autorka relacji w Deutschlandradio Kultur przyznaje poetce rację.
Co z tolerancją?
- Na moich oczach tolerancyjna Polska, w której dobrze się żyło, przestała istnieć - diagnozuje Bielecka i przyznaje, że sama też reagowała emocjonalnie na wszystko, co jej przyjaciółka Ewa myślała i mówiła o polityce. - Trwało to do momentu śmierci bliskiego krewnego. Dopiero potem się opanowałam. Przypomniałam sobie nasze mądre rozmowy o życiu, radości bycia mamą i kiedyś babcią. Pamiętałam, jak bardzo się wspieraliśmy, kiedy odeszli nasi rodzice i obiecałam sobie, że okrutna polityka nie zniszczy moich cennych wspomnień, nie zniszczy mojej przyjaźni z Ewą. Zrozumiała, że nie jest tak bardzo istotne to, jakie mamy zdanie, ale jakie mamy charaktery - dodała.
Opr. Magdalena Gwóźdź, Deutsche Welle