"Dr Mirosław G. zaryzykował, a nie zabił"
Dr Mirosław G. zaryzykował, a nie zabił. Taka
jest konkluzja uzupełniającej opinii prof. Rolanda Hetzera z Centrum
Serca w Berlinie zamówionej przez warszawską prokuraturę - czytamy
w "Gazecie Wyborczej".
01.04.2008 | aktual.: 01.04.2008 07:32
Prokuratura dostała przetłumaczoną na polski opinię wybitnego niemieckiego kardiochirurga w głośnej sprawie dr. G. Kardiochirurg ze szpitala MSWiA w Warszawie został zatrzymany w lutym 2007 r. pod zarzutem korupcji i zabójstwa pacjenta Jerzego G., który zmarł wkrótce po transplantacji serca w grudniu 2006 r.
Za ministra Zbigniewa Ziobry kwestia zarzutu zabójstwa była dla prokuratury kluczowa, bo Ziobro ogłosił: Przez tego pana już nikt nigdy życia pozbawiony nie będzie. I nigdy z tych słów się nie wycofał.
Zdaniem prof. Hetzera, zakwalifikowanie pacjenta do transplantacji "należy ocenić bardzo krytycznie" (z uwagi na przeciwwskazania, tzw. wysokie opory płucne i wcześniej przebyte zapalenie płuc)
, ale z drugiej strony pacjent w chwili transplantacji znajdował się w takim stanie, że bez operacji żyłby bardzo krótko. Biegły podkreśla: "Nie istnieje związek przyczynowo- skutkowy pomiędzy wątpliwym zapaleniem płuc a zgonem pacjenta".
Jerzy G. do kliniki MSWiA w Warszawie przewieziony został z Sieradza, gdzie był leczony. W Warszawie czekało na niego serce. Przed operacją był siny, prawie czarny, wydawało nam się, że nie żyje - wspomina pani Cecylia, pacjentka, która była wówczas w szpitalu MSWiA.
Śledczy zadali dodatkowe pytania także o przypadek Floriana M., w którego ciele został po operacji gazik (pacjent zmarł 70 dni po zabiegu). W tym przypadku stawiali Mirosławowi G. zarzut świadomego narażenia pacjenta na śmierć. Zwłaszcza, że po zabiegu zlekceważył - według prokuratury - sygnał instrumentariuszki o zostawionej w jamie serca tzw. rolgazie. Prof. Hetzer pisze: "Przede wszystkim uważamy za bardzo wątpliwe insynuowanie podejrzanemu 'bezczynności' zawarte w samym pytaniu". Zdaniem Hetzera, decyzja, żeby nie robić reoperacji tylko na podstawie podejrzenia instrumentariuszki, była właściwa - informuje "Gazeta Wyborcza". (PAP)