Dr Marek Budziarek: konklawe trwają krótko
Historia pokazuje, że konklawe są okresem wyboru papieża dość krótkim. To jest kwestia, była kwestia trzech, czterech dni, niekiedy półtora dnia. To wszystko zależy od tego, jak kardynałowie postrzegają wizję Kościoła, jaką drogą chcą iść i kto na tej drodze w odpowiedni sposób spośród ich grona poprowadzi Kościół - powiedział dr Marek Budziarek, historyk Kościoła, gość "Sygnałów Dnia".
18.04.2005 | aktual.: 18.04.2005 11:07
Sygnały Dnia: Dziś o godzinie 10. po raz ostatni przed konklawe kardynałowie-elektorzy wezmą udział w otwartej dla wszystkich ceremonii — mszy w Bazylice św. Piotra w intencji wyboru papieża. Ale jak się podkreśla, zostaną odseparowani od nie uczestniczących w głosowaniu kardynałów, którzy ukończyli osiemdziesiąt lat. O szesnastej trzydzieści wszyscy elektorzy zgromadzą się w Sali Błogosławieństw Pałacu Apostolskiego, skąd w procesji transmitowanej przez Telewizję Watykańską przejdą do Kaplicy Sykstyńskiej. Śpiewając hymn Veni, Creator, wzywać będą pomocy Ducha Świętego podczas konklawe. Następnie złożą uroczystą przysięgę. Gdy mistrz papieskich ceremonii liturgicznych wyda polecenie: „Extra omnes”, wszyscy nie biorący udziału w konklawe będą musieli opuścić Kaplicę Sykstyńską. I tak to się rozpocznie. I będzie trwało... kto wie, ile.
Marek Budziarek: No, tego nikt nie wie, być może, tylko Duch Święty. Historia pokazuje, zwłaszcza ostatnich dwóch wieków, że konklawe są okresem wyboru papieża dość krótkim. To jest kwestia, była kwestia trzech, czterech dni, niekiedy półtora dnia. To wszystko zależy od tego, jak kardynałowie postrzegają wizję Kościoła, jaką drogą chcą iść i kto na tej drodze w odpowiedni sposób spośród ich grona poprowadzi Kościół.
Sygnały Dnia: Pan doktor wspomniał o Duchu Świętym. Kardynał Joseph Ratzinger powiada, że: „Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży”. Pewnie miał rację.
Marek Budziarek: No, na pewno. Historia Kościoła pokazuje w ciągu tych ostatnich dwóch tysięcy lat, że różnie było z tymi kandydatami, którzy osiedli na Tronie Piotrowym. Ale, drodzy państwo, przypomnijcie sobie moment pogrzebu, transmisję pogrzebu, uroczystość pogrzebu na Placu św. Piotra, ten sławny wiatr, który rozwiał ornaty kardynałom, a później zamknął Ewangeliarz na trumnie papieża Jana Pawła II. To jest taki właśnie Duch Święty.
Sygnały Dnia: Konserwatyści, postępowcy, opcja społeczna — czy to ma znaczenie?
Marek Budziarek: To znaczy generalnie trzeba powiedzieć, że tak. Każde gremium, w tym wypadku również Kolegium Kardynalskie, nie jest jednolite. Nie ma takiej idealnej, bym powiedział, społeczności mniejszej lub większej, która byłaby w jednakowy sposób oceniała to wszystko, co się wydarzyło przed i co się ma wydarzyć w przyszłości. Mówiło się, że papież Paweł VI pozostawił po sobie dwa takie gremia — właśnie konserwatystów i tych, którzy chętnie by zreformowali Kościół.
Obecnie watykaniści mówią, że jest trzecie takie może nie tyle ugrupowanie, ale opcja, która skłania się do takiego, bym powiedział, podejścia do historii Kościoła i jego funkcjonowania we współczesności, a mianowicie umiarkowanych, czyli centrowców. Jak rzeczywiście jest, trudno powiedzieć, chociaż patrząc obecnie na rankingi poszczególnych papabili, można wnioskować, że rzeczywiście dwa skrzydła faktycznie już przed rozpoczęciem konklawe pewne zabiegi czyniły, a w rzeczywistości nie będą mieli mocy przeforsować swoich kandydatów, bo jak do tej pory żeby zdobyć większość dwóch trzecich, czyli 77 głosów, najsławniejszy i, bym powiedział, najbardziej predystynowany na Tron św. Piotra kardynał Ratzinger zdobył tylko 40 głosów. Wobec tego, jak to zwykle bywa w takim tasowaniu, najczęściej pojawia się trzeci kandydat, o którym dzisiaj się mało co mówi, ale on tam jest...
Sygnały Dnia: Czyli to nie byłby ktoś z pierwszego szeregu tak zwany?
Marek Budziarek: No, można to tak powiedzieć, że, oczywiście, jak to zwykle bywa z indywidualnościami, je widać. Czyli tych kardynałów znaczących, odgrywających ważne role albo w kurii rzymskiej, albo w ogóle w świecie, w Kościele Powszechnym, to widać ich, natomiast są również kardynałowie, którzy robią dużo, działają na rzecz Kościoła na takich czy innych płaszczyznach, ale nie są w pierwszym szeregu. I oni wypływają, oni często wypływają zupełnie w niewiadomy sposób.
Tak było zresztą z Karolem Wojtyłą, który co prawda podczas pierwszego konklawe w 1978 roku po śmierci papieża Pawła VI się pojawił w pierwszych głosowaniach, ale on później odpadł. Natomiast w październikowym konklawe po śmierci papieża Jana Pawła I on już był znany, chociaż nie z pierwszej linii. I on się znalazł najprawdopodobniej, bo znowu nie mamy dokładnych materiałów z konklawe, bo te są lakowane i zamykane w archiwach watykańskich, on już łatwo w październikowym konklawe wypłynął do pierwszych szeregów i w krótkim czasie, bo zaledwie dwóch dni i w ósmym głosowaniu został wybrany następcą św. Piotra.