Dr Małysz przestaje leczyć Polaków

Obawiam się, że na to, by Małyszowi pomogli specjaliści – nie tylko psychologowie – jest już trochę za późno

Dariusz Nowicki, psycholog sportu

10.01.2006 | aktual.: 10.01.2006 16:26

Rozmawia Waldemar Piasecki

* - Czy to już koniec kariery Adama Małysza?*

– Na to pytanie nie można odpowiedzieć. Kariery zawodników mogą się skończyć gwałtownie – zmęczenie fizyczne i psychiczne „materiału”, wypalenie psychiczne lub po prostu pojawiają się młodsi i lepsi. Ale przy odpowiednio dobrze prowadzonym treningu sportowym oraz odnowie biologicznej ta kariera może jeszcze potrwać co najmniej sezon lub dwa. Jednak warunkiem takiej kariery jest ścisła współpraca z fachowcami z zakresu medycyny, żywienia, odnowy biologicznej, fizjologii i psychologii.

- Kiedy – na tych łamach – rozmawialiśmy po wyrzuceniu z teamu Małysza dr. Jana Blecharza i prof. Jerzego Żołądzia, widział pan przyszłość w ciemnych barwach. Wszystko się sprawdziło.

– Współczesny wyścig o najwyższe laury sportowe jest oparty na ścisłej współpracy trenerów i zawodników z naukowcami praktykami. Oni sugerują pewne rozwiązania w treningu sportowym, trener te pomysły wdraża na poziomie praktycznym w swej dyscyplinie, a zawodnik, ufając trenerowi i sztabowi współpracowników, realizuje je, zwykle skutecznie, jeśli tylko ma odpowiedni poziom talentu, który chce poprzeć mądrą pracą. Pamiętajmy, że tylko mądry, prawidłowy trening prowadzi do mistrzostwa! Obecnie presja mediów, opinii publicznej na zawodników i trenerów jest tak silna, że tylko profesjonalny sztab szkoleniowo-naukowy może jej się oprzeć, dobierając prawidłowe metody przygotowań do startu w imprezach głównych. Sam trener, który chce być i psychologiem, i fizjologiem, a często menedżerem, agentem reklamowym i rzecznikiem prasowym w jednym, nie jest w stanie wszystkich tych funkcji wypełnić efektywnie i bez poddania się nadmiernemu napięciu, które niestety zawsze zaburza jasność postrzegania i podejmowania
prawidłowych decyzji. Dobrze jest więc, jeżeli trener ma świadomość, że nie na wszystkim się zna jednakowo, i decyzje podejmuje na podstawie informacji i sugestii otrzymywanych od osób z nim współpracujących.

* - Czy podziela pan opinię, że w zjawisku „Małysz” nie ma już miejsca na sport, a jedynie na komercję?*

– Nie sądzę. Jest przecież tyle łatwiejszych i przyjemniejszych sposobów zarabiania „kasy” niż ciężka praca treningowa z narażeniem nie tylko zdrowia, ale czasem i życia. Ludzie sportu przede wszystkim kochają to, co robią, a dopiero za ich wspaniałymi wynikami osiąganymi dzięki temu zaangażowaniu pojawiają się czasem duże pieniądze. Jeśli pieniądze wysuwają się na plan pierwszy, to kończy się sport.

- Skoro Adam jest dobrze przygotowany fizycznie i wydolnościowo, to dlaczego nie skacze? Nie ma do tego głowy?

– Myślę, że najpierw należy się zastanowić, czy rzeczywiście Małysz jest tak bardzo dobrze przygotowany fizycznie... Podstawą pewności siebie zawodnika i jego psychofizycznej gotowości startowej jest zawsze jego dobre lub bardzo dobre przygotowanie do startu oraz jego zaufanie i wiara w to, że rzeczywiście jest tak dobrze przygotowany. Wtedy mamy do czynienia z jednością, harmonią psychofizycznego funkcjonowania zawodnika. Jeśli zaś któryś element nie gra i pojawiają się wątpliwości, to zamiast wiary w zwycięstwo pojawia się obawa: co się stanie, jeśli przegram, a to prowadzi do negatywnych reakcji stresowych, zaburzających efektywność funkcjonowania choćby poprzez zakłócenie koordynacji ruchów. Bierze się to m.in. z zaburzenia procesu automatyzacji ruchu poprzez świadome procesy myślowe zawodnika. Bo gdy zawodnik jest dobrze przygotowany, to działa w pewnym sensie automatycznie, nie zastanawia się dlaczego – tylko np. po prostu skacze, i to zwykle bardzo dobrze.

- Dlaczego tak szybko pożegnano pracującego z nim psychologa Kamila Wódkę, podobno bardzo zdolnego młodego człowieka?

– Nie wiem i nie rozumiem tej decyzji. Czyżby brak pewności siebie głównego trenera i jego obawa przed „konkurentem – fachowcem” o wpływ na zawodników? Kamil ze swoją wiedzą, otwartością i łatwością budowania zaufania mógł być postrzegany przez Heinza Kuttina jako zagrożenie jego autorytetu zbudowanego głównie poprzez sukcesy na skoczni. Dodajmy do tego jeszcze językowe problemy komunikacyjne i... każdy może rozwinąć swój scenariusz. * - Czytałem parę razy, że Małysz jest dobrym psychologiem, jego wujek Szturc – jak najbardziej, żona Iza – ma się rozumieć, Kuttin jest dobrym psychologiem. To po co im jeszcze zawodowy psycholog?*

– To chyba jest podobnie jak z lekarzami w Polsce – każdy Polak czuje się dobrym medykiem i jest to wystarczające w przypadku kataru lub skaleczenia, ale gdy mamy do czynienia z otwartym złamaniem czy potrzebą wszczepienia zastawek serca, to raczej wołamy na pomoc specjalistę. No i mamy teraz do czynienia z podobną sytuacją kryzysową – ale czy na pomoc specjalistów (bo nie tylko o psychologię tu chodzi) nie jest już trochę za późno? Igrzyska w Turynie są przecież już za miesiąc. Myślę, że to przebudzenie przychodzi poniewczasie...

- Czy wycofanie Małysza z Turnieju Czterech Skoczni to dobry ruch?

– To akurat mądra decyzja. Dalsze starty, prawdopodobnie związane z nieudanymi skokami, mogły nie tylko pogłębiać frustrację Małysza, ale i pozostałych członków ekipy, prowadząc do nadmiernych napięć psychicznych i ciągłego zastanawiania się: co tu zrobić i co tu zmienić, gdy na zmiany w obliczu kolejnego startu po prostu nie ma miejsca. Lecz samo wycofanie z konkursu nie wystarczy...

- No to co dalej? Co teraz powinno się dziać z Adamem?

– Trudno oceniać sytuację na odległość, nie znając wszystkich jej uwarunkowań. Na pewno ważny jest pierwszy etap – odzyskanie spokoju umysłu i jasności oceny sytuacji przez Małysza i osób z nim teraz pracujących. Etap kolejny to wprowadzenie takich rutynowych elementów treningu, które pozwolą Małyszowi na odzyskanie czucia własnego ciała i koordynacji ruchów, a to z kolei stanowić będzie podstawowy budulec dla poczucia pewności siebie i przywrócenia automatyzacji ruchów. Powrotu słynnych „dwóch równych skoków”.

- Z czego leczył Polaków „doktor” Adam Małysz?

– Przede wszystkim dawał nam poczucie dumy narodowej: „My też potrafimy być najlepsi!!!”. Do tego zdobywał i nadal zdobywa nasze serca skromnością, gdy szczerze i w prostych słowach mówi zarówno o swych wyśmienitych, jak i nieudanych skokach. Jest ciągle taki sam – szczery i wiarygodny. I chyba za to go najbardziej kochamy. Oczywiście sukces Małysza jest także kompensatą zawodu związanego z warunkami życia w kraju i generalnym dość przekonaniem, że „nie tak miało być” w nowej RP.

- Czyli jak tłumy grzmiały pod Wielką Krokwią: „Leć, Adam! Leć!”, to był to także ich wirtualny odlot? W kierunku nadziei jakiejś odmiany...

– Ten mechanizm psychoterapii wielkich grup społecznych jest dobrze znany. Sport jest jednym ze skuteczniejszych jej narzędzi.

- Czy jak już Małysz nie da rady leczyć rodaków, to mu darują?

– Mądrzy na pewno to zrozumieją. Znajdzie się zapewne jednak grono frustratów skłonnych uznać, że Małysz „robi im na złość”. Że oni tak mu uwierzyli, a on zawodzi. Mogą się wyłonić jakieś kliniczne formy poszukiwania „rzeczywistych przyczyn sprawionego zawodu”. Mamy pewne tradycje w deprecjacji naszych narodowych idoli oraz takich poszukiwaniach.

- Zatem mądrzy zrozumieją, a głupi „prawdę ogłoszą”?

– Pod warunkiem że ktoś będzie się nimi przejmował. Podobnie jak tą całą naszą rozmową, gdyby w Turynie Adam poleciał po medal...

DARIUSZ NOWICKI jest znanym w świecie psychologiem sportu. Absolwent UMCS Lublin. Koordynator psychologicznego programu przygotowań olimpijskich Sydney 2000 (w latach 1997--2000). Wspólnie z Janem Blecharzem prowadził program przygotowań do igrzysk w Salt Lake City 2002 (lata 1998-2002). Psycholog polskiej reprezentacji na igrzyskach w Atenach 2004. Autor własnej metody treningu mentalnego w sportach walki, opublikowanej w USA. Wykładowca na wielu uczelniach zagranicznych.
Pracował z wieloma mistrzami i medalistami igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy, m.in.: Waldemarem Legieniem, Pawłem Nastulą, Robertem Korzeniowskim, Mateuszem Kusznierewiczem, dżudoczką Anetą Szczepańską, biegaczką Lidią Chojecką. Obecnie zaangażowany w przygotowania olimpijskie Pekin 2008 w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)