Dr Jarosław Ćwiek-Karpowicz: prezydent Ukrainy obiecał zbliżenie do UE i jest z tego rozliczany
- Masowe protesty na Ukrainie świadczą z jednej strony o dążeniu większości społeczeństwa do stowarzyszenia z UE, z drugiej strony o głębokim niezadowoleniu z rządów Wiktora Janukowycza - ocenia protesty na Ukrainie na łamach Wirtualnej Polski dr Jarosław Ćwiek-Karpowicz, kierownik Biura Badań i Analiz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Polska wyraźnie popiera proces zbliżenia do UE, przede wszystkim dlatego, że obecnie jest to jedyna szansa na modernizację i demokratyzację tego kraju.
- Bardzo duże natężenia społeczne i protesty oraz fakt, że po wygranych wyborach w 2010 roku główny kontrkandydat obecnego prezydenta znalazł się w więzieniu, powodują ogromną destabilizację ukraińskiej sceny politycznej. Staje się ona słabym państwem, nieprzewidywalnym, a to z kolei jest niebezpieczne i niekorzystne dla jej sąsiadów, w tym również dla Polski - podsumowuje dr Ćwiek-Karpowicz.
Ukraińskie społeczeństwo - według dr Jarosława Ćwieka-Karpowicza - poprzez dotychczasowy pokojowy charakter protestów, daje o sobie znać w pozytywnym wymiarze. - Pokazuje, że patrzy władzy na ręce i skoro prezydent obiecał zbliżenie do Unii Europejskiej, to jest z tego rozliczany - mówi.
Były koordynator programu ds. Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych uważa, że wyjście Ukraińców na ulice jest dalekie od geopolitycznego podziału na tych, którzy chcą zbliżenia albo z Unią, albo z Rosją. - Tak naprawdę wszyscy ci protestujący mają podobny postulat. Chcą zbliżenia Ukrainy do Unii Europejskiej, przy jednoczesnym utrzymaniu partnerskich i dobrych relacji z Rosją - tłumaczy.
Szef Biura Badań i Analiz z PISM uważa również, że zbytnio wyolbrzymia się czynnik rosyjski i twierdzenie, że Ukraina właśnie pod wpływem Kremla musiała zrezygnować z umowy stowarzyszeniowej z UE. - Jest on bowiem na rękę ukraińskim władzom, które mogą tym samym częściowo zachować twarz przed społeczeństwem, odstępując od umowy stowarzyszeniowej z Unią - uważa.
Zdaniem eksperta, warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że stanowisko Rosji było znane o wiele wcześniej i strona ukraińska powinna być przygotowana na negatywne konsekwencje ze strony Rosji. - Poza tym istnieje duże prawdopodobieństwo, że zaostrzenie warunków wymiany handlowej po ewentualnym podpisaniu umowy stowarzyszeniowej mogłoby z czasem ulec późniejszemu złagodnieniu - dodał analityk.
Podobne zastrzeżenia i przestrogi były przecież adresowane w stronę państw bałtyckich i innych krajów środkowoeuropejskich w momencie ich akcesji do UE i NATO, lecz z czasem Rosja musiała zaakceptować nową sytuację.
Dr Jarosław Ćwiek-Karpowicz uważa, że Ukraińcy poprzez protesty rozliczają Wiktora Janukowycza. Nie znajdują zrozumienia, dlaczego prezydent sam zdecydował o tym, żeby się nie stowarzyszać. Przyczyn dopatrują się w korzyściach partykularnych. - Zdaniem społeczeństwa, decyzja wiąże się z osobistymi korzyściami, jakie uzyskał on i jego otoczenie od Rosji w zamian za wstrzymanie procesu stowarzyszania się z Unią. Mówi się także o gwarancji poparcia Rosji w czasie nadchodzących wyborów i ubiegania się przez Janukowycza o drugą kadencję - zaznacza ekspert.
Zastanawiając się nad kolejnymi posunięciami prezydenta Ukrainy, ciężko wskazać na najbardziej prawdopodobny scenariusz. - Możliwe, że Janukowycz będzie dążył do porozumienia z opozycją w zamian za zmianę rządu, aby uchronić się przed wcześniejszymi prezydenckimi wyborami. Z drugiej strony może chcieć za wszelką cenę utrzymać status quo i siłą tłumić protesty, o ile uzna, że wciąż ma szansę zapanować nad sytuacją - ocenia dr Ćwiek-Karpowicz.
Co do szans na integrację Ukrainy z Unią Europejską przed wyborami prezydenckimi, zaplanowanymi na 2015 r., ekspert wyraża się dość sceptycznie. - Nawet podpisanie teraz umowy stowarzyszeniowej przez Janukowycza nie oznacza, że umowa będzie ratyfikowana, a zasady ustanawiające strefę wolnego handlu odpowiednio wdrożone. Ze strony władz Ukrainy potrzebna jest rzeczywista determinacja i wola, aby przeprowadzać reformy gospodarcze, polityczne i społeczne - wskazuje.