Dożywocie za porachunki przestępcze w Suwałkach
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał kary: dożywocia dla Jacka Wacha i 10 lat więzienia dla Marka Jewdokimowa w procesie dotyczącym porachunków w suwalskim świecie przestępczym oraz zabójstwa mężczyzny, podejrzewanego o zamach bombowy.
Sąd apelacyjny oddalił tym samym apelacje obrońców, a w wyroku wprowadził jedynie zmianę dotyczącą daty opisywanego czynu. Wyrok jest prawomocny. Sąd zgodził się na publikacje personaliów skazanych.
Proces dotyczył porwania, torturowania, a potem zabójstwa mężczyzny podejrzewanego o podłożenie bomby w samochodzie Krzysztofa Anusiewicza, uważanego za bossa suwalskiego świata przestępczego. W zamachu w 1997 roku stracił on nogę i za to chciał się zemścić. Przy pomocy swoich ludzi prowadził prywatne śledztwo, szukając zarówno zamachowca, jak i zleceniodawców.
W 1999 r. porwany został mężczyzna podejrzewany o podłożenie bomby pod samochód. Przetrzymywany był przez kilka tygodni w metalowej klatce (sąd apelacyjny przyjął, że stało się to między 16 kwietnia a 26 maja 1999 r.), potem go zastrzelono, a poćwiartowane zwłoki przestępcy wrzucili w reklamówkach do jeziora Pluszne koło Olsztynka (Warmińsko-Mazurskie). Przed zastrzeleniem torturowali mężczyznę. Zmusili go też do napisania oświadczenia, że to on dokonał zamachu. Szczątki zwłok w sierpniu 1999 roku odkryli w reklamówce turyści. Nurkowie wyłowili kolejne worki. Na podstawie kodów DNA udało się ustalić, że to zwłoki zaginionego Tomasza S.
W 2003 r. suwalski sąd okręgowy skazał Krzysztofa Anusiewicza na dożywocie za sprawstwo kierownicze zbrodni, Wacha - na dożywocie m.in. za zabójstwo, a Jewdokimowa - na 10 lat więzienia za porwanie i torturowanie.
W ub. roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał jednak, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, że Anusiewicz zlecił nie tylko porwanie, ale też zabójstwo Tomasza S. Dlatego zmienił mu dożywocie na 10 lat więzienia za zlecenie porwania i torturowania.
Pozostałe dwa wyroki sądu I instancji utrzymał w mocy. Przyjął wtedy, że Wach, bliski współpracownik szefa grupy, sam podjął decyzję o zabójstwie. Sąd założył wówczas, że Wach być może chciał wykazać się bezwzględnym charakterem i uważał, że zyska w ten sposób uznanie w oczach bossa. Poza tym, miał osobisty motyw zbrodni - Tomasz S. żył bowiem z jego żoną, gdy Wach znajdował się w więzieniu.
Kilka miesięcy temu Sąd Najwyższy uwzględnił jednak kasacje obrońców tych skazanych i sądowi w Białymstoku nakazał jeszcze raz zająć się sprawą.
Zapadłe wyroki są prawomocne, ale ponownie przysługuje od nich kasacja. Uzasadniając dożywocie dla Wacha sąd podkreślił, że jest to osoba zdemoralizowana, która "nie poddaje się już jakiejkolwiek resocjalizacji". O czym świadczy m.in. fakt, że przestępstw, za które został w tym procesie skazany, dopuścił się niedługo po opuszczeniu więzienia. Dożywocie to kara mająca charakter eliminacyjny, ale jednocześnie zabezpiecza społeczeństwo przed sprawcami najgroźniejszych przestępstw - podkreśliła w uzasadnieniu sędzia Brandeta Hryniewicka.