Dożywocie dla zabójcy ciężarnej kobiety
Na karę dożywotniego więzienia Sąd Okręgowy w
Gdańsku skazał 29-letniego Bartosza Horodecznego z
Gdyni za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem swojej 30-letniej
przyjaciółki. Kobieta była w ósmym miesiącu ciąży.
20.05.2004 | aktual.: 20.05.2004 18:27
Według prokuratury, co potwierdził sąd, oskarżony zabił kobietę, ponieważ nie chciał kontynuować z nią związku i zostać ojcem dziecka. Znajomość ta - jak mówił sam Bartosz Horodeczny (sąd zgodził się na ujawnienie nazwiska - PAP) - "komplikowała mu życie". Poznał Katarzynę M., gdy był w separacji z żoną. Spotykając się z M., miał też romans z inną kobietą.
Mężczyzna zabił Katarzynę M. kilkoma uderzeniami metalowej blokady do kierownicy w samochodzie. Jak stwierdził sąd, zmasakrował on swoją ofiarę. Do zabójstwa doszło nad jednym z kaszubskich jezior, gdzie oboje pojechali na wycieczkę.
"Za trzy dni w najbliższą niedzielę przypadnie pierwsza rocznica tego potwornego wydarzenia. Z jednej strony nad jezioro przyjechał kat i oprawca szykujący się do egzekucji. Z drugiej - przyjechała ufna, szczęśliwa ciążą i oczekiwanym dzieckiem ofiara. Dziewczyna radosna, pogodna, bo za miesiąc miała być już na świecie jej ukochana córeczka Martusia - takie wybrała dla niej imię. Nie dane było jej przeżyć te radosne chwile macierzyństwa" - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Węglowski.
Sąd podkreślił, powołując się na słowa samego oskarżonego i jego matki, że jest on uporządkowanym i zorganizowanym człowiekiem. "Dla niego nawet ołówki ułożone na biurku musiały być poukładane w najlepszym porządku, od najmniejszego do największego. W ocenie sądu, Kasia była zapewne takim ołówkiem, który nagle znalazł się w niewłaściwym miejscu i który w tym uporządkowanym życiu oskarżonego - nieprawdopodobnego pedanta - wprowadził pewien bałagan i trzeba było ten bałagan zlikwidować i przywrócić porządek" - czytał Węglowski.
Według sądu Horodeczny zabił swoją partnerkę w sposób zaplanowany. W bagażniku auta miał bowiem zapasową odzież, w którą przebrał się po dokonaniu zbrodni. "Nie interesuje mnie ten wyrok, bo i tak nie zwróci to życia mojej Kasi" - powiedziała z płaczem po ogłoszeniu wyroku jej matka.
Katarzyna M. z Sopotu zaginęła 23 maja 2003 r. Przez kilka dni zaginionej szukały setki policjantów. Przez cały czas poszukiwań Horodeczny kontaktował się z bliskimi Katarzyny M. i dopytywał się o jej los. Aby zapewnić sobie alibi, tuż po zbrodni dzwonił kilkakrotnie na telefon komórkowy swojej ofiary. Ciało kobiety, leżące w polnym rowie w okolicach miejscowości Zawory w pobliżu Kartuz, znaleźli turyści. Wkrótce po tym zatrzymano sprawcę, który przyznał się do zbrodni.