PolskaDożywocie dla rodziców za zabójstwa dzieci?

Dożywocie dla rodziców za zabójstwa dzieci?

Kar dożywotniego pozbawienia wolności domaga się
prokurator dla małżonków N. z Łodzi, oskarżonych o zabójstwo
czwórki swych dzieci i usiłowanie zabójstwa piątego. Obrońca
Krzysztofa N. wnosił o uniewinnienie swego klienta od większości
zarzutów; obrońca Jadwigi N. - o uniewinnienie bądź zmianę
kwalifikacji prawnej czynów.

Dożywocie dla rodziców za zabójstwa dzieci?
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Michałowski

14.06.2004 | aktual.: 14.06.2004 16:27

Wyrok 21 czerwca

W poniedziałek w toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi procesie strony wygłosiły mowy końcowe. W ostatnim słowie oskarżona prosiła sąd o najniższy wymiar kary, jej mąż - o sprawiedliwą karę. Wyrok ma zostać ogłoszony 21 czerwca.

Zwłoki czwórki dzieci znaleziono pod koniec kwietnia ub. roku w beczkach ukrytych w szafie w mieszkaniu w centrum Łodzi. 30- letniego Krzysztofa i o rok starszą Jadwigę N. oskarżono o zabójstwa pięcioletnich chłopców-bliźniaków, zamordowanych w 1999 r., oraz dwojga noworodków. Małżonkom zarzucono też usiłowanie zabójstwa najstarszej córki Moniki. Prokuratura oskarżyła ich też o znieważenie zwłok dzieci i oszustwa na szkodę m.in. ośrodka pomocy społecznej i ZUS.

Dożywocie

W poniedziałek sąd przesłuchał ostatnich świadków i zakończył przewód sądowy. Przed mowami końcowi uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu dotyczącego śmierci pierwszego z bliźniaków z zabójstwa na nieudzielenie pomocy dziecku przez rodziców.

Prokuratura wniosła o uznanie obojga oskarżonych winnymi wszystkich zarzucanych im czynów i wymierzenie im kar łącznych - dożywotniego pozbawienia wolności. Jej zdaniem, Krzysztof N. miał rolę dominującą we wszystkich zbrodniach, ale kobieta godziła się na to, co mąż chciał zrobić i w związku z tym jest współwinna tych wszystkich czynów. "Przez kilka lat nie szukała pomocy, nie próbowała uciec od męża i chronić własne dzieci. Godziła się na to, co robił jej mąż" - mówiła prokurator Małgorzata Misiak- Bieniaszczyk.

To mąż

Przed sądem oskarżona nie przyznała się do zarzucanych jej czynów i obarczyła winą męża. Mężczyzna, który w prokuraturze początkowo przyznał się do wszystkich zbrodni, przed sądem przyznał się jedynie do przyczynienia się do śmierci pierwszego z bliźniaków.

Zdaniem obrońcy Jadwigi N., kobieta nie mogła przeciwstawić się mężowi, bo była tak samo sterroryzowana przez niego jak dzieci; przez kilka lat była bita i maltretowana. Jego zdaniem, kobieta nie wiedziała, że jej mąż zamierza zabić dwoje nowonarodzonych dzieci. To on też zmusił ją oraz dwójkę dzieci do wzięcia tabletek relanium - wtedy zmarł jeden z bliźniaków. Kobieta - mówił - nie może też odpowiadać za zabójstwo pierwszego z bliźniaków, ale jedynie za nieudzielenie mu pomocy w związku z tym, że nie leczyła go.

Winna znieczulica

Obrońca Krzysztofa N. wniósł o uniewinnienie swego klienta od zarzutów zabójstwa. Zwrócił wagę na nieprawidłową, niemal psychopatyczną osobowość oskarżonego. Obrońcy mówili również o panującej w sprawie tej rodziny znieczulicy społecznej oraz o odpowiedzialności instytucji, które sprawowały nadzór lub miały opiekować się rodziną m.in. kuratora, opieki społecznej czy szkoły.

W trakcie procesu sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków - biegłych, sąsiadów, policjantów, pracowników opieki społecznej. Zapoznał się też z zeznaniami 12-letniej obecnie córki oskarżonych - Moniki, nagranymi na kasecie wideo. Wynika z nich, że to ojciec był sprawcą zbrodni. Matka wiedziała, co się dzieje, ale nic nie robiła, bo bała się ojca. Biegli psychologowie, którzy opiekowali się dziewczynką potwierdzili, że jej zeznania są wiarygodne. Większość sąsiadów małżeństwa zeznała natomiast, że nie utrzymywała z tą rodziną kontaktów, ale nie widzieli, ani nie słyszeli nic szczególnego.

Relanium dla dzieci

Z ustaleń prokuratury wynika, że w 1999 r. małżonkowie nie udzielili pomocy chorującemu Kamilowi - jednemu z bliźniaków - i w ten sposób doprowadzili do jego śmierci. Ciało chłopca włożyli do beczki. Później postanowili pozbawić życia dwójkę kolejnych dzieci. Otruli drugiego z bliźniaków - Adama, podając mu tabletki relanium. Próbowali też otruć relanium najstarszą córkę - Monikę.

Rok później - jak twierdzi prokuratura - udusili noworodka płci żeńskiej, zatykając mu górne drogi oddechowe kawałkami waty. Ostatniej zbrodni dokonali w 2001 r. Zabili swe nowo narodzone dziecko - tym razem był to chłopiec. Po urodzeniu włożyli noworodka do foliowego worka, ten zakleili taśmą i włożyli do beczki. Badający ich biegli psychiatrzy orzekli, że Krzysztof N. był poczytalny w chwili popełniania zbrodni, a jego żona tylko w nieznacznym stopniu miała ograniczoną poczytalność w odniesieniu do dwóch zarzucanych jej czynów.

We wrześniu ub. r. sąd rodzinny odebrał im władzę rodzicielską nad Moniką i Sandrą, urodzoną już w więziennym szpitalu. Obie dziewczynki przebywają obecnie w rodzinach zastępczych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)