Dożywocie dla oprawców czteroletniego chłopca?
Kary dożywotniego więzienia domaga się prokurator dla 25-letniego Artura N., oskarżonego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem czteroletniego Oskara - syna swojej konkubiny. Takiej samej kary oskarżyciel zażądał dla o rok młodszej matki dziecka Joanny M., oskarżonej o nakłanianie do zabójstwa syna.
21.12.2006 11:35
Artur N. i Joanna M. odpowiadają również za wielomiesięczne, okrutne znęcanie się nad Oskarem. Obrońca mężczyzny wnosił o uznanie go winnym znęcania się, którego skutkiem była śmierć dziecka i najłagodniejszy wymiar kary. Obrońca Joanny M. chce jej uniewinnienia. Wyrok w tej sprawie sąd ogłosić ma 28 grudnia.
Według prokuratury, do zabójstwa doszło na początku marca tego roku. Pogotowie poinformowało policję o zgonie czteroletniego chłopca w jednym z mieszkań w Piotrkowie Tryb. Chłopiec miał liczne ślady obrażeń tułowia i twarzy świadczące o wcześniejszych przypadkach bicia.
Zdaniem śledczych, matka i konkubent znęcali się nad Oskarem przez wiele miesięcy, bili chłopca pięściami, pogrzebaczem, kopali i głodzili. W noc, poprzedzającą tragedię, mężczyzna tak mocno uderzał dziecko w brzuch, że chłopiec zmarł.
Przed sądem Artur N. przyznał się do znęcania się i pobicia. Matka dziecka nie przyznała się do winy.
Prokurator wnioskując o kary dożywocia dla obojga przypomniała, że sprawa ta wstrząsnęła opinią publiczną. Bili dziecko tylko dlatego, że się zmoczył lub był głodny.
Prokurator wyliczała obrażenia dziecka - rany cięte, poparzenia, miało wybite zęby i złamaną rękę. Ważyło 10 kg, czyli zdaniem biegłych tyle, ile roczne dziecko. Płacz dziecka oboje zagłuszali puszczając głośno muzykę.
Zdaniem oskarżyciela, zebrane w tej sprawie dowody, m.in. opinie biegłych, sekcja zwłok dziecka, wyjaśnienia samych oskarżonych, jak i zeznania świadków, świadczą o tym, że działania oskarżonych zmierzały do zabójstwa dziecka, bo obojgu - jak stwierdził biegły psychiatra - Oskar w życiu przeszkadzał.
W mowie końcowej obrońca Artura N. przekonywał, że jego klient znęcał się nad dzieckiem, do czego się przyznał, ale nie chciał go zabić. Opierając się na opiniach biegłych, mówił, że oskarżony nie mógł przewidzieć, że uderzenie w brzuch spowoduje śmierć dziecka. Jego zdaniem, sąd musi odpowiedzieć na pytanie, kto w tej sprawie jest bardziej winny, czy mężczyzna, który bił, czy matka, która do tego nakłaniała.
Adwokat Joanny M. przekonywał, że nie ma dowodów na to, że kobieta znęcała się nad synem. Według niego, kobieta także była bita przez konkubenta, bała się go i była jego ofiarą.
W ostatnim słowie Artur N. przepraszał, prosił o uznanie go winnym znęcania się i pobicia, wnosił o łagodny wyrok. Matka dziecka powiedziała jedynie, że jest jej przykro z powodu tego, co się stało.
24-latka pochodzi z rodziny patologicznej. Wychowywała się w Domu Dziecka i rodzinie zastępczej. Przyznaje, że przez jakiś czas zajmowała się prostytucją. Artur N. był wcześniej karany za kradzież z włamaniem. Oskarżeni mają wspólnie jedno dziecko - 1,5-rocznego Kacpra.